Hiena Roku

W debacie wokół książki Romana Graczyka powiedziano już wiele. Trafiały się głosy merytoryczne, były "recenzje" sprowadzające się do obelg wobec autora bądź wobec "Tygodnika". W sumie: typowa u nas dyskusja wokół książki poruszającej temat trudny.

12.04.2011

Czyta się kilka minut

Ale jeden głos był wyjątkowy: miesięcznik "Press" (pismo branżowe, cenione przez dziennikarzy) wprowadził do polskiej publicystyki nową jakość. O ile w PRL-owskich mediach była to metoda nierzadka, o tyle po 1989 r. z podobnymi technikami mieliśmy do czynienia sporadycznie (np. w niektórych publikacjach tygodnika "Nie"). Tymczasem teraz sięgnęło po nią pismo aspirujące do roli "arbitra elegancji", przyznające nagrody "Grand Press", cenione w branży. Ciężar gatunkowy tej metody w niewielkim stopniu oddają takie określenia, jak pomówienie czy potwarz. Lepiej robi to jedno z tych niemieckich słów, które weszły do słownika globalnego: Rufmord - "zabicie czyjejś godności, czyjegoś dobrego imienia".

Autor "Pressa" Mariusz Kowalczyk napisał tekst o towarzyskim kontekście książki Graczyka: o nim i ludziach, którzy przed 20-30 laty z nim się przyjaźnili i pracowali, także w podziemiu. Jeden z nich, Jerzy Skoczylas (dziś prowadzący w "Pressie" rubrykę "Wtopy", tj. punktujący potknięcia dziennikarzy), twierdzi, że w 1984 r. Graczyk wydał go Służbie Bezpieczeństwa. Ów zaprzecza i wskazuje na protokół swego przesłuchania, podczas którego - zapytany, z kim współpracuje - odmówił zeznań (redakcja "TP" posiada kopię dokumentu).

Choć autor "Pressa" wie, że taki dokument istnieje (mówi mu o tym sam Graczyk), nie sięga po niego, nie weryfikuje oskarżenia. Więcej: buduje wokół niego puentę. Co prawda w trybie warunkowym ("mógłbym napisać, że Graczyk na milicji wydał kolegę"), ale w świat idzie przekaz: to, czy Graczyk wydał, nie jest kwestią faktów, ale interpretacji. Tymczasem fakty są bezsporne: protokół przesłuchania pokazuje, że Graczyk nikogo nie wydał.

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznaje tytuł "Hieny Roku" - za szczególne lekceważenie zasad dziennikarskiej etyki. Mariusz Kowalczyk zasłużył na ten tytuł w tegorocznej edycji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011