Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale jeden głos był wyjątkowy: miesięcznik "Press" (pismo branżowe, cenione przez dziennikarzy) wprowadził do polskiej publicystyki nową jakość. O ile w PRL-owskich mediach była to metoda nierzadka, o tyle po 1989 r. z podobnymi technikami mieliśmy do czynienia sporadycznie (np. w niektórych publikacjach tygodnika "Nie"). Tymczasem teraz sięgnęło po nią pismo aspirujące do roli "arbitra elegancji", przyznające nagrody "Grand Press", cenione w branży. Ciężar gatunkowy tej metody w niewielkim stopniu oddają takie określenia, jak pomówienie czy potwarz. Lepiej robi to jedno z tych niemieckich słów, które weszły do słownika globalnego: Rufmord - "zabicie czyjejś godności, czyjegoś dobrego imienia".
Autor "Pressa" Mariusz Kowalczyk napisał tekst o towarzyskim kontekście książki Graczyka: o nim i ludziach, którzy przed 20-30 laty z nim się przyjaźnili i pracowali, także w podziemiu. Jeden z nich, Jerzy Skoczylas (dziś prowadzący w "Pressie" rubrykę "Wtopy", tj. punktujący potknięcia dziennikarzy), twierdzi, że w 1984 r. Graczyk wydał go Służbie Bezpieczeństwa. Ów zaprzecza i wskazuje na protokół swego przesłuchania, podczas którego - zapytany, z kim współpracuje - odmówił zeznań (redakcja "TP" posiada kopię dokumentu).
Choć autor "Pressa" wie, że taki dokument istnieje (mówi mu o tym sam Graczyk), nie sięga po niego, nie weryfikuje oskarżenia. Więcej: buduje wokół niego puentę. Co prawda w trybie warunkowym ("mógłbym napisać, że Graczyk na milicji wydał kolegę"), ale w świat idzie przekaz: to, czy Graczyk wydał, nie jest kwestią faktów, ale interpretacji. Tymczasem fakty są bezsporne: protokół przesłuchania pokazuje, że Graczyk nikogo nie wydał.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznaje tytuł "Hieny Roku" - za szczególne lekceważenie zasad dziennikarskiej etyki. Mariusz Kowalczyk zasłużył na ten tytuł w tegorocznej edycji.