Gwiazda: Mahan Esfahani

Dla Irańczyka pojęcie historii jako czegoś martwego to obcy koncept. Muzykę sprzed 300 lat traktuje, jakby była napisana wczoraj.

23.08.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Bernhard Musil / DG
/ Fot. Bernhard Musil / DG

Osiemnastowieczny francuski klawesynista i kompozytor Claude-Bénigne Balbastre miał powiedzieć: „Rób, co chcesz: ten parweniusz [fortepian] nigdy nie zastąpi majestatycznego klawesynu”. Jakże się mylił! Z nastaniem rewolucji francuskiej zaprzestano we Francji budowy klawesynów. Zniszczono wiele wspaniałych instrumentów utożsamianych ze znienawidzonym systemem politycznym. Pod koniec XVIII w. fortepian nieodwracalnie zawojował świat zachodniej muzyki klasycznej. Klawesyn nie przepadł jednak całkowicie. Odrodził się ponownie w XX w. dzięki staraniom, pracy, entuzjazmowi pojedynczych osób i ich miłości do muzyki dawnej. Dzisiaj ma się całkiem dobrze. I odnosi triumfy, gdy zasiada przy nim tak genialny klawesynista, jakim bez wątpienia jest Mahan Esfahani.

Zacznij od Bacha

Esfahani urodził się w Teheranie w 1984 r. Gdy miał cztery lata, razem z rodzicami opuścił Iran i przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. W wieku sześciu lat zaczął uczyć się gry na fortepianie i zapałał miłością do muzyki Jana Sebastiana Bacha. Jak wyjaśniał w jednym z wywiadów: „Kontrapunkt brzmiał tak egzotycznie, jak język chiński, i tak logicznie, że wiedziałem, iż spędzę dużo czasu z podobną muzyką. Coś we mnie drgnęło”. Jednak rodzice woleli, aby Mahan został lekarzem, dlatego zapisał się na kurs przygotowujący na studia medyczne. Już pierwsze wykłady uświadomiły mu, że nie jest to zajęcie dla niego. Ponieważ lubi mówić, zdecydował się na prawo i historię, jednak gdy okazało się, że w pracach pisemnych podejmuje wyłącznie tematy muzyczne, porzucił także i te studia. I tak trafił na wydział muzykologii Uniwersytetu Stanforda. Spotkał tu George’a Houle’a, jednego z propagatorów muzyki dawnej w Stanach. Houle był uczniem Putnama Aldricha, jednego z najlepszych studentów Wandy Landowskiej. Wspierany przez sławną nauczycielkę, zapoczątkował amerykańską szkołę klawesynistów w XX w. Mistrzem stał się dla Mahana także inny legendarny klawesynista i muzykolog Ralph Kirkpatrick, również uczeń Landowskiej, jednak – w przeciwieństwie do niej – zwolennik gry na historycznych instrumentach. Mahan wsłuchiwał się w nagrania Kirkpatricka, czytał jego prace, chłonąc wiedzę na temat dawnych praktyk wykonawczych. Wielkim odkryciem w tym czasie okazały się dla niego nagrania bachowskie samej Landowskiej. W grze Polki zafascynowała go żywiołowość, energia, spontaniczność, brak sztywnych zasad w podejściu do muzyki.

Równocześnie Esfahani doskonalił się w grze na klawesynie. Jego nauczycielem został Peter Watchorn, mało znany w Polsce klawesynista i budowniczy instrumentów, z pochodzenia Australijczyk, od lat mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Watchorn szczególnie chętnie wykonywał dzieła Jana Sebastiana Bacha – nie poddając się presji szybkiego wykonywania muzyki lipskiego mistrza. Dzięki takiemu podejściu zachowywał głęboką retoryczność tej muzyki i dbałość o szczegół.

Namiętność do muzyki dawnej przywiodła Mahana Esfahaniego do Europy, miejsca narodzin sztuki klawesynowej. Tu kontynuował studia u znanej czeskiej klawesynistki Zuzany Růžičkovej, nauczycielki m.in. zmarłego niedawno Christophera Hogwooda. W latach 2008–2010 wziął udział w projekcie BBC New Generation Artist. Dzięki tej inicjatywie kilka lat spędził w Oxfordzie, nagrywając, wykonując recitale (m.in. w słynnej sali Holywell Music Room, najstarszym w Europie budynku od początku przeznaczonym tylko do wykonywania muzyki), ale też studiując materiały zachowane we wspaniałych archiwach tamtejszej Bodleian Library. Wtedy uznał, że pragnie zostać koncertującym klawesynistą i tej aktywności poświęcić najbliższe lata. W wyniku oxfordzkiego stypendium i projektu BBC muzyk został zaproszony z recitalem do Wigmore Hall w Londynie. Jak sam opowiadał: „To był mój pierwszy należycie zapłacony koncert. Otrzymałem czek z Wigmore: 1800 funtów! Nigdy dotąd nie widziałem tylu pieniędzy. Pomyślałem – naprawdę mogę wykonywać tę pracę”.

Jestem bardzo irański!

Pełne entuzjazmu recenzje zaowocowały propozycjami kolejnych występów. W 2011 r. Mahan Esfahani jako pierwszy w historii klawesynista wystąpił podczas BBC Proms. W następnych latach posypały się prestiżowe nagrody. Wreszcie, 2015 r. objął stanowisko profesora klawesynu w Guildhall School of Music and Drama. W ostatnim czasie podpisał ekskluzywny kontrakt z Deutsche Grammophone.

Na czym polega fenomen Mahana Esfahaniego? Nie ma wątpliwości, że to muzyk obdarzony ogromnym talentem, znakomitą techniką i wiedzą o repertuarze, który wykonuje. Jednak wymienione cechy charakteryzują wielu artystów, szczególnie tych specjalizujących się w wykonawstwie muzyki dawnej. W odróżnieniu od nich Esfahani nie zamyka się jednak tylko w świecie przeszłości, traktując klawesyn jak instrument współczesny.

Na usztywnienie w stosunku do tradycji, przeszłości nie pozwalają mu jego irańskie korzenie. Jak sam tłumaczy, dla Irańczyka pojęcie historii jako czegoś martwego to obcy koncept. Muzykę sprzed 300 lat traktuje, jakby była napisana wczoraj. Takie podejście powoduje, że interpretacje Esfahaniego umykają regułom wykonawstwa muzyki dawnej. Pytany o to, jak bardzo czuje się Irańczykiem, odpowiada lekko: „Jestem sentymentalny, szybki w osądzaniu i szybki w przepraszaniu; jestem lojalnym przyjacielem; lubię dobre jedzenie; i kurczowo trzymam się każdego słowa mojej matki. Tak, jestem bardzo irański”.

Esfahani głęboko wierzy w moc i równocześnie subtelność klawesynu. Tę wiarę doskonale ilustruje inna jego wypowiedź, pokazująca jednocześnie, że nieobce mu są współczesne media społecznościowe: „Jeśli na Twitterze ktoś mówi »Nienawidzimy klawesynu«, zawsze oferuję im bezpłatny bilet na koncert”. Jak dodaje, jeszcze nie zdarzyło się, aby taka osoba została przy swoim pierwotnym przekonaniu.

Esfahani jest też zafascynowany muzyką XX i XXI w. Chętnie gra taki repertuar na klawesynie, zachęca też kompozytorów do tworzenia muzyki na jego instrument. Pragnie tym samym pokonać stereotyp, jakoby klawesyn był związany tylko z muzyką dawną. I nie ma wątpliwości, że jego formację estetyczną ukształtowało połączenie różnych tradycji.

Największą miłością Mahana Esfahaniego pozostaje do dziś muzyka Jana Sebastiana Bacha. Dlatego do każdego recitalu stara się włączyć choćby mały fragment jego dzieła. Starając się wyjaśnić swój stosunek do twórczości lipskiego kantora, posiłkuje się słowami XX-wiecznego kompozytora Aarona Coplanda, który twierdził, że muzyka Bacha zbliża nas najbardziej, na tyle, na ile jest to w ogóle możliwe, do doskonałości. Bez niej Esfahani nie ma poczucia duchowej głębi. Wkrótce będziemy mieć szansę na otarcie się o tę doskonałość, szansę na duchowe uniesienie. W Gdańsku Mahan Esfahani będzie w swoim żywiole – zagra „Wariacje Goldbergowskie” Jana Sebastiana Bacha. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „10. Festiwal Goldbergowski