Goryle znów we mgle

Dokument o kongijskim parku narodowym chwyta za gardło. I przywraca wiarę w sprawczą siłę kina.

26.04.2015

Czyta się kilka minut

Gdyby wiedzę o świecie czerpać z tabloidów, trudno byłoby uwierzyć, że Leonardo DiCaprio, znany ostatnio głównie z obyczajowych ekscesów, jest tak wielkim aktywistą i darczyńcą na rzecz walki z globalnym ociepleniem i niszczeniem ekosystemów. To on był producentem wykonawczym nominowanego do Oscara dokumentu „Virunga”, pokazywanego niedawno na festiwalu AfryKamera, a za chwilę na Docs Against Gravity. Tego rodzaju filmy przywracają wiarę w sprawczą siłę kina.

Tak musiał wyglądać biblijny raj – myślimy, patrząc na zdjęcia Parku Narodowego Virunga w Demokratycznej Republice Konga. Na powierzchni 7800 km2 znajduje się nieprzebrana obfitość flory i fauny, w tym endemiczny gatunek goryli górskich, które plaga kłusownictwa skazuje na wymarcie. Film Orlanda von Einsiedela pokazuje, jak naturalne bogactwo stało się przekleństwem Virungi. Szczególnie odkrycie złóż ropy i związane z tym zakusy brytyjskiego koncernu naftowego SOCO International postawiły znak zapytania nad istnieniem parku w dotychczasowym kształcie. W tym kontekście nie dziwi fakt, iż Kongo to jeden z najbardziej zapalnych punktów świata – podczas kręcenia „Virungi” wybuchła tam kolejna wojna. W takich miejscach widać też wyraźnie, jak globalny kapitalizm i śmierdząca polityka grają do wspólnej bramki (tajemnicą poliszynela są powiązania inwestora z kongijskimi rebeliantami). A nad wszystkim unosi się duch króla Leopolda II. Dokument z założenia ekologiczny staje się oskarżeniem neokolonialnej, podszytej rasizmem polityki „bogatej Północy” wobec „biednego Południa”.

Wielokrotnie podczas oglądania tego filmu widz może poczuć się zawstydzony. Najpierw jako przedstawiciel tak zwanej cywilizacji białego człowieka – zwłaszcza, gdy reżyser demaskuje korupcyjne działania SOCO oraz wyższościowy stosunek biznesmenów wobec miejscowej ludności. Ale są także sceny, podczas których można poczuć wstyd, że jest się człowiekiem w ogóle – na przykład w scenie odwiedzin w sierocińcu dla goryli, których matki zostały zabite przez kłusowników i których los nadal jest niepewny.

Tymczasem ochrona małp ma znaczenie większe, niżby się mogło wydawać. Stała się symbolem walki o ratowanie całej Virungi, której zagłada pociągnie za sobą zniszczenie innych afrykańskich zasobów. Honor istoty ludzkiej ratują ci, którzy z narażeniem życia ochraniają park: strażnicy (dotychczas zginęło ich co najmniej 130) czy oddani opiekunowie małpich dzieci. Nie mogło w tym gronie zabraknąć belgijskiego księcia Emmanuela de Merode, który od 2008 r. pełni funkcję naczelnika parku i przywraca mu dawną świetność. Za działalność na rzecz Virungi, a także pokoju i rozwoju gospodarczego w tym regionie, płaci bardzo wysoką cenę: równo rok temu ledwo uszedł z życiem z próby zamachu.

„Virunga” to typowy dokument interwencyjny, który w imię sprawy, w imię dotarcia do jak najszerszej widowni, sięga po rozmaite atrakcyjne chwyty. Kiedy młoda dziennikarka Mélanie Gouby prowadzi ukryte śledztwo w sprawie koncernu SOCO, mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali film szpiegowski. Atak rebeliantów i ewakuacja okolicznych mieszkańców przypominają surowy thriller wojenny. Zapierające dech panoramy kongijskich plenerów mogą kojarzyć się z turystycznym folderem czy rozkładówką „National Geographic”, a sceny z gorylami mają charakter wyraźnie melodramatyczny. Krótko mówiąc: film chwyta za gardło. Jednocześnie informacje w napisach końcowych nie pozostawiają złudzeń – walka o Virungę ciągle trwa, a możny przeciwnik nie cofnie się przed niczym. I choć od momentu ukończenia dokumentu sytuacja znowu zmieniła się na niekorzyść parku, zainteresowanie filmem von Einsiedela przynosi mimo wszystko nadzieję na pozytywną zmianę. ©

VIRUNGA – reż. Orlando von Einsiedel. Wielka Brytania 2014.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2015