Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej trwa wystawa „Sztuka polityczna”, która uwagę przyciąga głównie z powodu obecności dwóch skandynawskich performerów, eksploatujących albo nazistowską symbolikę (Dan Park) albo stereotypy antyislamskie (Uwe Max Jensen). W reakcji na dające się przewidzieć protesty, dyrektor CSW mówi o „niezrozumieniu języka sztuki współczesnej” i że prac nie należy odczytywać dosłownie. Tym samym próbuje odwołać się do szczególnego statusu sztuki krytycznej, tyle że z ostrzem skierowanym tym razem w stronę „lewicowych utopii i politycznej poprawności”. Sęk w tym, że to jest odwołanie do strategii od dawna nieskutecznych, których nie uprawia już nikt poważny po „lewej” stronie.
Przy rozmyciu i decentralizacji wszelkich hierarchii i braku hegemonów rozdających szacunek lub środowiskowe przywileje, takie „obrazoburcze” wypowiedzi przypominają spóźnione o 30 lat mazanie brzydkich słów na płocie przez przerośniętych chłopców. Z tą różnicą, że sprawiają nieironiczny ból tym, którzy np. swastykę pamiętają jeszcze całkiem dosłownie.©℗