Gdzie trzech się bije

Niemiecka Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna wybiera nowego przywódcę. Walka toczy się o schedę po Angeli Merkel i pozycję nieformalnego lidera Europy.

11.01.2021

Czyta się kilka minut

Premier Bawarii Markus Söder po cichu liczy, że zostanie wspólnym kandydatem CDU/CSU na kanclerza. Berlin, 27 sierpnia 2020 r. / OMER MESSINGER / GETTY IMAGES
Premier Bawarii Markus Söder po cichu liczy, że zostanie wspólnym kandydatem CDU/CSU na kanclerza. Berlin, 27 sierpnia 2020 r. / OMER MESSINGER / GETTY IMAGES

Gdy Friedrich Merz występuje w telewizji, łatwo rozpoznać jego blisko dwumetrową, szczupłą, przygarbioną sylwetkę. Z wyglądu przypomina nieco Nosferatu z klasycznego filmowego horroru sprzed 100 lat. Skojarzenie to przekłada się często na sposób, w jaki niemieckie media opisują tego 65-letniego polityka, który do organizacji młodzieżowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) zapisał się jeszcze jako gimnazjalista w 1972 r. W politycznym spektaklu, jakim są wybory przewodniczącego CDU, Merz często postrzegany jest jako szwarccharakter.

Friedrich Merz liczy, że w najbliższą niedzielę 17 stycznia ponad połowa ze 1001 delegatów na zjazd CDU odda na niego głos. Na pierwszoplanową rolę w swojej partii miał apetyt już 20 lat temu. Był wtedy wschodzącą gwiazdą, szefem frakcji chadeckiej w Bundestagu z perspektywą na dalsze awanse. Drogę do nich chciał sobie utorować zwłaszcza ideą reformy systemu podatkowego. Proponował, aby w wyjątkowo skostniałym systemie wprowadzić niższe stawki i zmienić sposób rozliczania się. Obliczenie podatku dochodowego miało być tak proste, że na wykonanie rachunku miała wystarczyć podkładka pod piwo. Ta prosta i pobudzająca wyobraźnię obietnica do dziś jest jego znakiem firmowym.

Zapowiedziany koniec epoki

Wówczas jednak los skonfrontował Merza z Angelą Merkel. Obecna kanclerz wcześniej bezwzględnie pogrzebała swojego mentora Helmuta Kohla. Równie bezpardonowo wygrała z potencjalnie groźnym dla niej Merzem, odbierając mu funkcję szefa frakcji. Po pierwszych latach rządów Merkel w Urzędzie Kanclerskim, nie widząc dla siebie miejsca, Merz wycofał się z czynnej polityki.

Wraz z dojściem Merkel do władzy, w 2005 r. zaczęła się cała era, która trwa już szesnasty rok. Ten okres skończy się definitywnie we wrześniu, gdy odbędą się wybory do Bundestagu. Już ponad dwa lata temu, w październiku 2018 r., pani kanclerz ogłosiła, że rezygnuje z funkcji przewodniczącej partii, i że w 2021 r. nie będzie ponownie ubiegać się o najważniejsze stanowisko w kraju.

Nie minął nawet dzień od konferencji prasowej, na której Merkel zapowiedziała swoje odejście na polityczną emeryturę, a z medialnego niebytu wyłonił się niespodziewanie Friedrich Merz i ogłosił swoje polityczne ambicje. Comeback po tak długiej przerwie do dziś napędza medialne spekulacje, na ile jego motywacje powiązane są z chęcią udowodnienia światu, że to jego rozwiązania są lepsze od propozycji Angeli Merkel.

– Merkel i Merz są jak pies i kot – uważa Robin Alexander, reporter berlińskiego dziennika „Die Welt”. Alexander od ponad dekady śledzi polityczne życie stolicy. Mało kto jest lepiej zorientowany w zakulisowych intrygach partyjnych. – Dla Merza szefostwo w CDU to tylko niezbędny krok przybliżający go do celu. On chce zostać kanclerzem – twierdzi dziennikarz w rozmowie z „Tygodnikiem”.

Anty-Merkel

Im bliżej do wyborów przewodniczącego CDU, tym bardziej Merz staje się ugodowy i ostrożny w słowach, żeby wyjść z tradycyjnego kostiumu „przeciwnika Merkel”. Jednak jeszcze niedawno potrafił nazwać politykę migracyjną pani kanclerz „katastrofą”, za co zdobywał punkty u co bardziej konserwatywnych członków CDU.

Swój polityczny comeback Merz musiał poprzedzić dokładnym sondowaniem nastrojów w tym ogromnym organizmie, jakim jest CDU – partia licząca 407 tys. członków (stan na grudzień 2019 r.). Najwyraźniej doszedł do wniosku, że nie wszyscy oni są gorącymi zwolennikami kursu Merkel, który często nazywany jest „socjaldemokratyzacją chadecji”. Sposobem wciąż urzędującej pani kanclerz na rozwiązywanie wielu sporów i utrzymywanie partyjnego poparcia wśród wyborców stało się podbieranie pomysłów konkurencji politycznej, najczęściej Zielonym i Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), która aktualnie jest w Wielkiej Koalicji z chadecją, zresztą już po raz kolejny.

Merz był i jest zdania, że partia musi dbać o programowe fundamenty i pokazać mocniejszy profil liberalno-konserwatywny: liberalny w polityce gospodarczej (bazujący na wsparciu dla przedsiębiorców i mniejszych podatkach), a konserwatywny choćby we wspomnianej już polityce migracyjnej.

Dziś Merz jest z pewnością bliżej wdrożenia swoich idei w życie niż kiedykolwiek wcześniej. Najpierw musi jednak pokonać dwóch rywali. Do wyścigu o najważniejsze stanowisko w CDU stanęli też bowiem Armin Laschet i Norbert Röttgen.

Tę trójkę wiele łączy. Każdy z trzech mężczyzn ma ponad 50 lat, wszyscy urodzili się w największym niemieckim kraju związkowym, w Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW). Każdy jest żonaty i ma troje dzieci. Łączy ich też konfesja (są katolikami) i wykształcenie: ukończyli z powodzeniem prawo.

Chadecki Karol Wielki

Cała trójka zna się też doskonale. Zwłaszcza Laschet i Röttgen mają za sobą wiele wspólnych przygód i potyczek. Najpierw w 2010 r. Röttgen wygrał z Laschetem i został szefem CDU w Północnej Nadrenii-Westfalii. Ale tylko po to, aby dwa lata później, po nieudanych wyborach landowych, ustąpić miejsce rywalowi. Laschet umacniał się przez lata w regionalnych strukturach chadecji, aby w 2017 r. zostać premierem w Düsseldorfie, stolicy landu.

Doświadczenia 59-letniego Lascheta z Północnej Nadrenii-Westfalii – najludniejszego z landów: ma on 18 mln mieszkańców – to jego największy atut w wyścigu o władzę w całej partii. Gdyby land ogłosił niepodległość (to oczywiście tylko teoria), pod względem populacji znalazłby się w pierwszej dziesiątce krajów Unii: po Rumunii i przed Holandią, z którą graniczy. Nadrenia Północna-Westfalia to też bardzo kosmopolityczny region Niemiec, z metropoliami jak Dort- mund, Düsseldorf i Kolonia. Obserwatorzy niemieckiej polityki są zgodni, że polityk, który sprawdził się w rządzeniu w tym landzie, ma kwalifikacje, aby zostać kanclerzem.

Właśnie w ten sposób kalkuluje Armin Laschet, który do ostatnich dni przed partyjnym zjazdem swoją kampanię ograniczył do zarządzania kryzysem epidemicznym w swoim landzie. Epidemia przykryła nieco zabiegi Lascheta, by uzyskać wizerunek lidera na miarę europejską. Służyć miała temu również jego biografia, wydana w 2020 r., której autorzy piszą, iż niektórzy członkowie rodziny Laschetów są przekonani, że ich familijne korzenie sięgają bezpośrednio Karola Wielkiego – średniowiecznego władcy imperium obejmującego obecne zachodnie Niemcy, Francję i państwa Beneluksu, w którym Niemcy często widzą prototyp Unii Europejskiej. W każdym razie Patrick Laschet, młodszy brat Armina, twierdzi, że zrekonstruował drzewo genealogiczne rodziny 40 pokoleń wstecz – choć sam na rzekome pokrewieństwo z cesarzem patrzy z przymrużeniem oka.

Armin Laschet należy do zwolenników kursu Merkel i uchodzi za polityka, który będzie zabiegał o utrzymanie status quo. Co nie musi działać na jego niekorzyść, bo Angela Merkel wciąż cieszy się wielkim poparciem rodaków i gdyby nie jej samodzielna decyzja o przejściu na emeryturę, we wrześniu 2021 r. wyborcy być może znów otworzyliby przed nią drzwi Urzędu Kanclerskiego.

– To bez wątpienia kandydat działaczy partyjnych – tak o Laschecie mówi Robin Alexander. I w bardziej normalnych i przewidywalnych warunkach poparcie partyjnego establishmentu z pewnością wystarczyłoby Laschetowi, by wygrać. – Jeszcze kilka dni temu stawiałbym na jego wygraną – mówi Alexander „Tygodnikowi”. – Ale teraz dzieje się coś bardzo dziwnego… – dodaje, wskazując na narastającą nerwowość w ekipach prowadzących kampanię Merza i Lascheta.

George Clooney z Meckenheim

Jednym z powodów tego zamętu jest trzeci kandydat.

Norbert Röttgen, urodzony w miasteczku Meckenheim pod Kolonią, podobnie jak Merz miał już raz nadzieję i szansę na najwyższe partyjne stanowiska. W jednym z rządów Angeli Merkel był ministrem środowiska. Jednak kampanię w landowych wyborach w Nadrenii Północnej-Westfalii w 2012 r. poprowadził tak fatalnie, że utracił zaufanie partyjnych dołów i popadł w konflikt z panią kanclerz, która pozbawiła go urzędu.

Röttgenowi pozostało wymyślić się na nowo. Postawił na sprawy zagraniczne, które znalazły się w centrum jego parlamentarnej działalności. Stał się częstym bywalcem programów telewizyjnych. Najmłodszy w gronie trzech kandydatów (ma 55 lat), o atrakcyjnej aparycji, jest często porównywany do hollywoodzkiego aktora George’a Clooneya.


Czytaj także: Łukasz Grajewski: Koniec pandemii, koniec ery Merkel


W rywalizacji o przywództwo w CDU Röttgen ustawił się w roli outsidera, który chce zmodernizować partię. Mówi o odmłodzeniu partii i większym niż dotąd otwarciu jej na kobiety. Zresztą co do potrzeby odblokowania obu procesów, chyba mało kto w partii ma wątpliwości: przeciętny wiek członka CDU to 60 lat, a kobiety stanowią tylko jedną czwartą.

– Röttgen miał dotąd dużo szczęścia – ocenia Robin Alexander. Kilkukrotnie przekładany termin zjazdu (z powodu pandemii) zadziałał na korzyść trzeciego kandydata, który choć wciąż ma niewielkie szanse na końcowe zwycięstwo, to może w pierwszej rundzie zdobyć wiele głosów i sprawić, że przebieg drugiej tury będzie mniej przewidywalny.

Miało być inaczej

To, że przywództwo w CDU obejmie mężczyzna, jest dowodem, iż wbrew obiegowej opinii nie zawsze wszystko układa się zgodnie z planem Angeli Merkel. Planując polityczną emeryturę, miała bowiem wytypowaną następczynię: Annegret Kramp-Karrenbauer, która wtedy pełniła funkcję sekretarza generalnego CDU (potem objęła stanowisko ministra obrony, które pełni do dziś).

Jednak Kramp-Karrenbauer, której imię i nazwisko niemieckie media skracają do akronimu AKK, w grudniu 2018 r. tylko o włos wygrała z Merzem walkę o przewodnictwo w partii. To był zresztą początek jej problemów, gdyż zarządzanie CDU sprawiało jej coraz większe trudności. W lutym 2020 r., po zaledwie roku pełnienia swej funkcji, protegowana Merkel zapowiedziała rezygnację z szefowania partii oraz z ambicji kanclerskich.

Gdy AKK „rzucała ręcznik”, w Niemczech odnotowywano właśnie pierwsze przypadki koronawirusa. Dziś kraj zmaga się z ogromną drugą falą epidemii i już trzeci miesiąc znajduje się w lockdownie. Mimo to w ostatnich dniach liczba umierających z powodu COVID-19 co i rusz przekraczała tysiąc osób dziennie (do 7 stycznia zmarło prawie 38 tys. Niemców).

Epidemia wpłynęła także na proces wyłonienia następcy Kramp-Karrenbauer. Nie tylko zresztą od strony technicznej – zjazd partyjny CDU może odbyć się teraz tylko online – ale także merytorycznej. W sytuacji, gdy Niemcy żyją przede wszystkim epidemią i uciążliwymi obostrzeniami, trójka kandydatów nie miała w ostatnich miesiącach większych szans na podkreślanie różnic programowych.

Zjazd w trybie online

Cyfrowy charakter obecnego zjazdu utrudni tradycyjne zabiegi o głosy. W 2018 r. na zjeździe w Hamburgu to właśnie udane wystąpienie Annegret Kramp-Karrenbauer i zbyt nerwowe Friedricha Merza miały przeważyć szalę na rzecz AKK, która finalnie zdobyła 517 z 1001 głosów.

Tym razem nie będzie takich zbiorowych emocji, okrzyków, braw czy buczenia, które mogłyby zadecydować o przesunięciu się poparcia. Każdy z kandydatów będzie siedzieć odosobniony w specjalnym pomieszczeniu, na terenie targów berlińskich, a na scenie wydarzenie prowadzić będzie niewielka grupa działaczy. Delegaci będą uczestniczyć w dwudniowym zjeździe ze swoich domów, przy pomocy komputerów. – Zwyczajowo wieczorem przed każdym zjazdem spotykały się wszystkie organizacje landowe CDU i wtedy dochodziło do najważniejszych ustaleń – tłumaczy Robin Alexander. – Teraz tego będzie brakować.

Nie będzie więc też powtórki z zakulisowej wolty z Hamburga, gdy wieczorem przed drugim decydującym dniem zjazdu AKK, wciąż niepewna o głosy, miała przy barze odnaleźć szefa młodzieżówki Paula Ziemiaka i zaproponować mu objęcie funkcji sekretarza generalnego. Ziemiak przyjął propozycję i zalecił swojej grupie przerzucenie głosów z Merza na jego rywalkę. W obecnym formacie politykom pozostanie obdzwanianie się i kontakt elektroniczny z przedstawicielami różnych partyjnych frakcji i środowisk.

Robin Alexander zwraca uwagę jeszcze na jeden fakt: – Delegaci z prawem głosu będą śledzić wydarzenia zjazdu na ekranie monitorów. Będą siedzieć na kanapie, a obok nich pewnie ich żony. I to one mogą współdecydować, mówiąc np. „Nie głosuj na Merza” – dziennikarz mówi tylko pół żartem. Bo w sondażach Merz nie cieszy się poparciem kobiet.

Ostatnia taka partia

W grudniu cała trójka wzięła udział w zorganizowanej przez partię półtoragodzinnej debacie. Ale jeśli ktoś liczył na wielkie emocje, musiał poczuć zawód. Kandydaci starali się nie atakować wzajemnie, często przyznawali sobie rację i unikali jasnych deklaracji.

Z ich wypowiedzi można jednak wywnioskować, jaką partią będzie CDU bez względu na to, kto wygra. Bowiem kandydaci zgodzili się, że głównym wyzwaniem jest utrzymanie formuły CDU jako Volkspartei – czyli partii masowej, która potrafi zagospodarować bardzo szeroko rozumiane centrum i przekonać do siebie ludzi o różnych poglądach: zarówno liberalnych, jak też konserwatywnych; zarówno przedsiębiorców, jak też robotników. Druga tradycyjna niemiecka Volkspartei, socjaldemokraci, od czasu kanclerza Gerharda Schrödera pogrążeni są w egzystencjalnym kryzysie. Również w Europie tradycyjne partie masowe, jak brytyjscy laburzyści i konserwatyści, przeżywają kryzys.

„Jesteśmy ostatnią Volkspartei w Europie” – mówił Merz w trakcie debaty. Aby także po odejściu Merkel CDU docierała do wyborczych mas, trzeba odebrać „zielone” tematy partii Zielonych: co do tego panuje zgoda wśród trójki kandydatów. Zmiany klimatyczne to temat numer jeden wśród najmłodszych niemieckich wyborców. W związku z tym w obecnej dekadzie CDU będzie musiała wykonać polityczny szpagat: musi jednocześnie obsługiwać swój tradycyjny elektorat (średnich i małych przedsiębiorców, a także koncerny), który często sceptycznie patrzy na rosnące tempo transformacji ekologicznej, uważając ją za przyczynę zbyt szybko rosnących kosztów.

Przyczajony tygrys z Bawarii

Wybranie nowego przywódcy CDU nie będzie oznaczać końca emocji w największym ugrupowaniu politycznym w Europie. Wybór szefa CDU nie został bowiem powiązany z wyborem kandydata na kanclerza w wyborach, które odbędą się 26 września. Robin Alexander uważa, że jeśli Merz albo Laschet wygrają zdecydowanie, to jest bardzo prawdopodobne, że zapewnią sobie także nominację na kandydata chadecji na kanclerza. Inaczej może być, jeśli rzecz rozstrzygnie się niewielką przewagą. – To byłby najlepszy scenariusz dla Markusa Södera – uważa Alexander.

Markus Söder nie należy do CDU, lecz do CSU – bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej, która pozostaje w politycznej unii z CDU (tworząc także wspólną frakcję parlamentarną). Söder jest przewodniczącym CSU i premierem landu Bawaria. W noworocznym rankingu popularności polityków, sporządzonym przez magazyn „Der Spiegel”, to on stoi na podium z 60-procentowym poparciem – wyprzedzają go tylko prezydent Frank Walter Steinmeier i Merkel. Podobnie jak Laschet w Nadrenii Północnej-Westfalii, na pozór Söder koncentruje się na zwalczaniu epidemii w Bawarii. Faktycznie zostawia sobie otwartą furtkę, aby w dogodnym momencie zawalczyć o nominację na kandydata CDU/CSU na kanclerza (obie partie zawsze wystawiają wspólnego kandydata).

– Na Södera może orientować się sama Merkel – uważa Robin Alexander, który wskazuje, że pani kanclerz nie ma dziś dobrych relacji z żadnym z trójki walczącej o przywództwo w CDU. Symboliczne dla bliskiej współpracy premiera Bawarii i kanclerz Niemiec są konferencje prasowe, na których ogłaszane są restrykcje lub ich łagodzenie: od miesięcy obok Merkel zasiada właśnie Söder. Bawarczyk sprawia wrażenie, jakby już teraz czuł się dobrze nie tylko w obecnej, ale i przyszłej roli, którą po cichu dla siebie planuje.

Z Berlina do Europy

Merz, Laschet, Röttgen i Söder: wszyscy oni z wyuczoną skromnością przekonują, że w ich wyborach chodzi o dobro obywateli, partii i kraju. Ale nie można pominąć osobistej stawki, o jaką toczą grę. W ostatniej dekadzie Merkel stała się liderką Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę tylko ostatnie miesiące, to ona osobiście zażegnała kryzys, gdy Polska i Węgry groziły zablokowaniem unijnego budżetu. Również ona zadbała, by kraje Unii oddały proces zamawiania szczepionek Komisji Europejskiej.

Przejęcie pałeczki od Merkel to zatem także szansa na zapisanie się w światowej historii. I znamiennym jest, że po przewidywalnej erze Merkel przed niedzielnymi wyborami w CDU nic nie jest przesądzone. – Nikt nie wie, co się stanie. A przecież CDU to partia o konserwatywnych strukturach. Tu się zawsze wszystko planowało z wyprzedzeniem – mówi Robin Alexander. A wybory, których wynik nie jest przesądzony, to dopiero początek zmian, na które muszą przygotować się Niemcy i Europa. Nadchodzi epoka „po Merkel”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz mieszkający w Niemczech i specjalizujący się w tematyce niemieckiej. W przeszłości pracował jako korespondent dla „Dziennika Gazety Prawnej” i Polskiej Agencji Prasowej. Od 2020 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2021