Ładowanie...
Gdzie pała dzięcielina?
Gdzie pała dzięcielina?
MICHAŁ SOWIŃSKI: Państwo Łąkowie wręczają sobie kwiaty?
MACIEJ PODYMA: Oczywiście!
NATALIA PODYMA: Ciekawe kiedy…
MACIEJ: Przynoszę wiele bukietów, może nie konkretnie dla Ciebie, ale dla naszego domostwa. W naszej wspólnej historii jest za to jeden szczególnie ważny kwiat – samotna, lekko zwiędła róża, od której zaczął się nasz związek. To były walentynki…
NATALIA: …mikołajki.
MACIEJ: Mikołajki. Zapakowałem ją w wymięty plakat z Marilyn Monroe, który Natalia niestety zgubiła…
Powinniśmy unikać hodowlanych kwiatów?
MACIEJ: Ostatnio w grupie „Antropogeniczne zmiany klimatu” ktoś wrzucił zdjęcie ciągnącego się po horyzont pola tulipanów – mnóstwo lajków i zachwytów. Dopiero ja musiałem zgasić ten entuzjazm, sugerując, że to raczej antyprzykład tego, o co się tu walczy.
Dlaczego?
MACIEJ: Po pierwsze, to gigantyczna monokultura, a więc wyjaławianie gleby i ryzyko chorób. Po drugie, zużywanie olbrzymich ilości nawozów, w tym bezcennego torfu, a także sztucznych preparatów ochronnych. Po trzecie, mechanizacja na wielką skalę. Do tego tulipany często przywożone są z Holandii, więc dochodzi jeszcze znaczący ślad węglowy.
NATALIA: Dlatego właściwie nie kupuję kwiatów. Poza tym jest ich tyle dookoła, że to kompletne marnotrawstwo. Nie lubię patrzeć, jak szybko usychają w wazonie, dlatego też nawet sama zbieram je rzadko. Wolę, żeby rosły, produkowały nasiona i służyły zapylaczom. Można powiedzieć, że prowadzimy domostwo bez kwiatów.
A ogród?
NATALIA: 7 lat temu pod blokiem wysialiśmy łąkową mieszankę do cienia, która od tego czasu rośnie sobie bez większych ingerencji z naszej strony. W tym roku przeprowadzamy się do gospodarstwa, więc będziemy mogli poszaleć. Mam słabość do roślin chronionych, bo są rzadkie, a ja wciąż szukam nowych botanicznych doznań. Ostatnio na przykład marzy mi się dziewięćsił popłocholistny.
Właśnie patrzę – przepiękny!
NATALIA: Miał pecha, bo uznano, że przynosi szczęście, dlatego w wielu kulturach zrywano go na potęgę. A do tego, choć to bylina, kwitnie tylko raz w życiu, i to po kilkunastu latach! A więc rozmnaża się powoli. Marzy mi się też kurzyślad błękitny, bardzo rzadka roślina. Z kolei kurzyślad polny to fenomenalne połączenie kolorów – żółtego, fioletowego i pomarańczowego. Nie wiem, czy zobaczysz przez kamerę, ale mam go na ręce [pokazuje wielobarwny kwiecisty tatuaż].
MACIEJ: Ja chciałbym mieć przydomowy ogród botaniczny, gdzie byłoby jak najwięcej gatunków polskiej flory. Moglibyśmy wtedy pokazywać gościom, z jakich roślin powstają nasze mieszanki.
NATALIA: Mi z kolei podobają się dzikie zbiorowiska roślinne, wolałabym w nie mocno nie ingerować. Z drugiej strony, ogród botaniczny to fajny pomysł, o ile nie będziemy z niego zbierać nasion.
Dlaczego?
NATALIA: Bo powstają mieszańce. Gatunki z tego samego rodzaju – weźmy przykład dziewanny – zapylają się między sobą i powstaje hybryda, na przykład dziewanny fioletowej i pospolitej. Zacierają się między nimi granice i nie wiemy już, z jakimi nasionami mamy do czynienia. A jeżeli myślimy o uprawie pod sprzedaż, powinniśmy zachować kilometr różnicy między jedną a drugą.
Polska kultura XIX i XX wieku kwiatami stała – chyba trochę o tym zapomnieliśmy.
MACIEJ: To prawda. Wystarczy spojrzeć na współczesne nazwiska, ile mamy Kąkoli, Makowskich czy po prostu Kwiatkowskich. Przestaliśmy zwracać uwagę na to, co rośnie dookoła. A z kolei kwiaty, które możemy dostać w kwiaciarni, nie oddają bogactwa kolorów i zapachów naszej rodzimej flory. Ziołolecznictwo, które ostatnio wraca do łask, to jeszcze inna przebogata tradycja, której echa słychać w naszej kulturze na każdym kroku.
Może powinniście wprowadzić „mieszanki kulturowe”, na przykład „Nad Niemnem”?
NATALIA: Kombinujemy już nad podobnymi pomysłami. „Nad Niemnem” to dobry trop, jest tylko jeden problem – Orzeszkowa, jak zresztą większość pisarzy, używa nazw dość swobodnie. Czasem pod jednym określeniem może kryć się pięć różnych roślin.
CZYTAJ TAKŻE
Z WIZYTĄ NA ŁĄCE: BEZTROSKIE ŻYCIE TRUTNIA. U pszczół panuje matriarchat. Na głowę samic spada szereg zadań – budowa gniazda, zbieranie pokarmu, składanie jaj. A co właściwie robią samce? >>>
MACIEJ: Nie wiadomo na przykład, co miał na myśli poeta, gdy mówił o pałającej dzięcielinie… To dawna nazwa różnych gatunków roślin pastewnych z rodziny bobowatych, zwłaszcza koniczyny, lucerny sierpowatej i sparcety siewnej. Wiadomo, biolodzy mówią inaczej, reszta ludzkości mówi inaczej – tak jest choćby z mleczem. Istnieje roślina o tej nazwie, ale większość ludzi ma na myśli mniszka lekarskiego, zresztą bardzo do mlecza podobnego.
Ludowe konteksty roślin rosnących dookoła nas też niestety zanikają…
MACIEJ: „Gdzie rosną dziewanny, tam słabe panny”.
NATALIA: Nie, to było: „Gdzie rośnie dziewanna, bez posagu panna”.
MACIEJ: Sens ten sam – dziewanna rośnie na kiepskich rolniczo gruntach, więc nie warto było wżeniać się w taką rodzinę. Ale są też ciekawe konteksty narodowe. Niektóre państwa oficjalnie wręcz utożsamiają się z jakąś rośliną – na przykład Szkocja ma w herbie popłoch pospolity. Nie przypadkiem, bo to bardzo typowy gatunek dla ich krajobrazu rolniczego. Odgradza pola, jest wysoki i gęsty, widać go z daleka.
A najbardziej polski kwiat?
NATALIA: Zastanawiamy się nad tym od jakiegoś czasu. Myśleliśmy o plebiscycie, ale to chyba nie najlepszy pomysł, bo nie chodzi o proste skojarzenia, a właśnie silne kulturowe zakorzenienie.
Mak polny w kolorze bohatersko przelanej krwi?
MACIEJ: Chcieliśmy wypromować jakąś mniej oczywistą roślinę (śmiech). Ale rzeczywiście, skojarzenie z polami bitew jest nie od rzeczy, bo nasiona maku potrzebują wystawienia na promienie słońca, by zakiełkować. Jest w tym odrobina legendy, ale zryta przez walczące wojsko gleba faktycznie temu sprzyja. No i oczywiście kolor – stąd te związki z martyrologią. Trudno przebić to połączenie, ale jeśli czytelnicy „Tygodnika” mają inne propozycje, to chętnie posłuchamy.
NATALIA: Z roślinami-symbolami trzeba jednak uważać, bo mogą stać się zbyt popularne, a przez to zniknąć z naszego krajobrazu…
Jakie popularne niegdyś rośliny straciliśmy?
NATALIA: Przede wszystkim te związane z ziołolecznictwem, ale też tzw. chwasty polne, czyli rośliny, które utrudniały uprawę zbóż – na przykład zanieczyszczały materiał siewny albo sprawiały, że mąka była ciemnego koloru i miała gorzki smak. Tak było choćby z kąkolem. Problem w tym, że „chwasty” pełniły także inne ważne funkcje, choćby chroniły przed chorobami i szkodnikami. We współczesnym rolnictwie coraz rzadziej spotkać można również miedze, a więc i rośliny, które szczególnie lubiły na nich rosnąć.
MACIEJ: Coraz mniej się wypasa zwierząt, więc znikają murawy kserotermiczne z ich unikalną florą. Nikt nie kosi już tych łąk, więc zarastają gatunkami inwazyjnymi. Niestety, jest coraz mniej miejsca dla roślin i zwierząt – przede wszystkim ze względu na coraz większe zanieczyszczenie środowiska i zmiany klimatyczne.
Czyli tej wiosny – i w kolejnych – powinniśmy odpuścić sobie tulipany i hiacynty?
NATALIA: Lepiej poszukać rodzimych kwiatów, na przykład różnych odmian zimowitów. Mnie wiosna nie kojarzy się z tulipanami, tylko na przykład z gwiazdnicą pospolitą, jednym z pierwszych kwiatów, który u nas zakwita. Maleńki, niepozorny, ale dla mnie to właśnie symbol początku wegetacji.
MACIEJ: To chyba główna różnica między moim i Natalii podejściem do roślin – dla mnie najważniejsza jest użyteczność, a wygląd to sprawa drugorzędna. Nasza łąkowa mieszanka antysmogowa to dobry przykład.
NATALIA: A ja wolę, żeby każda mieszanka była niepowtarzalna, miała swoje smaczki i dziwactwa. Komponuję je dla takich samych botanicznych freaków jak ja. A wiadomo, że apetyt rośnie w miarę wąchania. Gdyby ktoś parę lat temu powiedział mi, że moim ulubionym zajęciem będzie chodzenie po łące z papierowymi kopertami i zbieranie nasion, chyba bym nie uwierzyła. ©℗
NATALIA i MACIEJ PODYMOWIE, czyli Pani i Pan Łąka. Założyciele Fundacji Łąka, której celem jest propagowanie w miastach bioróżnorodnych łąk kwietnych oraz zrównoważonego dbania o zieleń.
Wraz z papierowym wydaniem tego numeru przekazujemy Czytelnikom błękitno-żółtą mieszankę nasion łąki kwietnej, aby każdy, siejąc ją u siebie, mógł symbolicznie wyrazić solidarność z Ukrainkami i Ukraińcami.
To rośliny jednoroczne, które można wysiać nawet w stojącej w słońcu donicy lub na działkowej rabacie. Gatunki dobraliśmy ze względu na ich ozdobne kwiaty, ale też dlatego, że w ukraińskim rolniczym krajobrazie można zobaczyć ich pola ciągnące się po horyzont. Błękitny len i kwiaty żółte: rzepak, nagietek, koper i krokosz to uprawy, na których opiera się przemysł spożywczy i kosmetyczny w całej Europie (i dalej). Niebieskie – ogórecznik, facelia i żmijowiec – to z kolei rośliny, które mają dać wytchnienie ziemi między kolejnymi turami upraw, a także dostarczyć pożywienia pszczołom.
Wybrane rośliny znajdą się także na dużych łąkach kwietnych w kolorach ukraińskiej flagi, które „Tygodnik Powszechny” i Fundacja Łąka wysieją w Krakowie, Białymstoku i Częstochowie.
© AGNIESZKA NOWAK / FUNDACJA ŁĄKA
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]