Gdzie ci asystenci?

Rozmowa w sprawie przemocy domowej toczy się w Polsce od tragedii do tragedii. 25 stycznia w Żninie zmarła niespełna dwuletnia Wiktoria. Lekarze stwierdzili liczne uszkodzenia ciała. Według zatrzymanego ojca dziecko uderzyło się samo.

08.02.2011

Czyta się kilka minut

Według prokuratury - pobił je 28-letni Sebastian Sz. Tuż po tragedii zobaczyliśmy znane obrazki: zakapturzonego ojca prowadzonego przez policję, sąsiadów przysięgających, że niczego nie słyszeli, i panią z pomocy społecznej, która w popłochu wertowała segregatory, by wykazać, że dopełniono procedur.

Nagłaśniane przez media tragedie skłaniają do wniosku, że debatą w tej sprawie rządzą dwa populistyczne, wzajemnie sprzeczne hasła. Kiedy pomoc społeczna odważy się odebrać komuś dziecko, politycy i działacze przedstawiający się jako obrońcy rodziny alarmują: "Państwo ingeruje w nasze sprawy!". Kiedy pojawiają się wiadomości podobne do tej ze Żnina, słyszymy: "Gdzie było państwo?".

W Żninie tymczasem zawiedli ludzie. Przedstawiciele pomocy społecznej, którzy - mimo ponad 20 wizyt w domu Sz. - nie zareagowali skutecznie; pracownicy sądu rodzinnego, którzy nieodpowiadali na alarmujące pisma z MOPS-u (o tym, że dziecko jest zagrożone wiadomo było od 2009 r.) sąsiedzi, którzy musieli wiedzieć, co się dzieje za ścianą. Zawiodło to, co zawodzi w Polsce "od zawsze": zaufanie i wynikająca z niego współpraca. Między ludźmi, między instytucjami, między ludźmi a instytucjami. Tuż przed śmiercią Weroniki odbyło się spotkanie przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za interweniowanie w sprawach przemocy. Tyle że - jak donosi prasa lokalna - było to pierwsze spotkanie, miało zatem charakter... roboczy.

Nie od rzeczy jest też pytanie, czy ci ludzie dostali od państwa instrumenty, by działać skutecznie. Uchwalona kilka miesięcy temu ustawa o przemocy wprowadziła dobre mechanizmy: zakaz zbliżania się domniemanego sprawcy do ofiar (w Polsce to ofiary, zwykle kobiety, uciekają z dziećmi przed przemocą z własnego domu) i ciążący na pracowniku socjalnym obowiązek odebrania dziecka rodzinie w sytuacji zagrożenia życia (wbrew krytykom przepis nie dał "socjalnym" nieograniczonej władzy nad rodziną, bo decyzje musi podejmować wraz z lekarzem i policjantem; później zweryfikuje je sąd).

Ale nowe przepisy niewiele dadzą, jeśli nie pójdą za nimi następne kroki. Rząd od kilku lat zapowiada wprowadzenie ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Przepisy mają m.in. wprowadzić w całym kraju tzw. asystentów rodzinnych, specjalistów tym różniących się od pracowników socjalnych, że mających pod opieką najwyżej 20 rodzin i nieobciążonych papierkową robotą. Mają być dobrym duchem w rodzinach zagrożonych. Nie straszyć, a pomagać stanąć na nogi.

Ustawę obiecywano już dwa lata temu, ale nadszedł kryzys. Później przedstawiciele koalicji mówili: najpóźniej od stycznia 2011. Teraz projekt utknął w sejmowej podkomisji. Na wprowadzenie asystentów w całym kraju ponoć nie wystarczy pieniędzy, dlatego w pierwszym - czyli w którym? - roku obowiązywania ustawy ma ona działać jedynie pilotażowo.

Jest o czym dyskutować. Nowe przepisy mają przecież zrewolucjonizować obecny system pomocy rodzinie. Skoncentrowany na zasiłkach, utrwalający patologie, marnujący publiczne pieniądze, nieskuteczny. Warto domagać się zmian również w kontekście tragedii takich jak ta w Żninie. Być może - nie dowiemy się już tego - gdyby ponad 20 wizyt w domu Sz. odbył nieobciążony innymi obowiązkami asystent...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2011