Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rozegrane w minionym tygodniu półfinały Ligi Mistrzów były niezwykłe nie tylko ze względu na rozstrzygnięcia – odpadnięcie Barcelony i Ajaksu, mimo iż w pierwszym meczu Katalończycy wygrali z Liverpoolem 3:0, a Holendrzy zwyciężyli Tottenham 1:0, a w drugim spotkaniu prowadzili do przerwy już dwiema bramkami. Ważniejsze od porażek faworytów jest to, co miniony sezon mówi o stanie futbolu – który ma się dobrze, jak nigdy w historii. Nie chodzi o to, że wciąż oglądamy najlepszego piłkarza w dziejach, Leo Messiego (Liverpoolowi strzelił dwa gole), a w Amsterdamie wciąż wychowują młodych geniuszy. Że horyzonty myśli taktycznej wyznacza trener Manchesteru City (odpadł w ćwierćfinale) Pep Guardiola. Że wyszkolenie i wytrzymałość piłkarzy albo praca wspieranych przez technologię sędziów zostały wyśrubowane na poziomy dotąd nienotowane. Głównie chodzi o to, że nadal nie rządzą pieniądze (w półfinałach zabrakło najbogatszych: Realu, MU, MC, Bayernu czy PSG) i że przegrywają trenerzy skupieni na przeszkadzaniu rywalom (José Mourinho). Że do finału awansowali ci, którzy pokazali, że wygrywa się sercem – nawet jeśli się wydaje, że wszystko już stracone. ©℗