Espresso z certyfikatem

Gdy idzie o walkę z wariantem Omikron metodą wielopiętrowych restrykcji, Włosi znów są w europejskiej awangardzie.
z Włoch

10.01.2022

Czyta się kilka minut

Także w środkowych Włoszech notuje się dziś wzrost infekcji wariantem Omikron. Na zdjęciu: miasto Rieti w regionie Lacjum, 3 stycznia 2022 r. / RICCARDO FABI / NUR / AFP / EAST NEWS
Także w środkowych Włoszech notuje się dziś wzrost infekcji wariantem Omikron. Na zdjęciu: miasto Rieti w regionie Lacjum, 3 stycznia 2022 r. / RICCARDO FABI / NUR / AFP / EAST NEWS

Wtedy, wczesną wiosną 2020 r., włoski rząd jako pierwszy w Europie zastosował środki, które jeszcze parę tygodni wcześniej wydawały się nie do pomyślenia w świecie, czyniącym z gorączkowej mobilności ludzi i niczym niehamowanej wirówki obiegu gospodarczego podstawowy dogmat. Jako pierwsi dowiedli wtedy, że da się nagiąć wolę społeczeństwa, które uchodzi za mało oswojone z dyscypliną obywatelską i przestrzeganiem przepisów.

TERAZ JEST PODOBNIE. Nie chcąc czekać, aż z Wielkiej Brytanii nadejdą wiarygodne wieści, czy Omikron wysyła do szpitali mniej chorych niż poprzednie warianty koronawirusa, włoski rząd znów dokręca śrubę. W ciągu półtora miesiąca wydał już cztery dekrety z mocą ustawy – do czego ma prawo dzięki uprawnieniom stanu wyjątkowego, regularnie i bez większych dyskusji przedłużanym w parlamencie.

Ostatni z dekretów wprowadza już otwarcie obowiązek szczepień dla osób powyżej 50. roku życia – podczas gdy dotąd wprowadzano go ukradkiem, poprzez strategię, którą prezydent sąsiedniej Francji celnie wyraził w sławnej wypowiedzi dla prasy: „Chcę niezaszczepionym uczynić życie upierdliwym”. Żeby móc pracować (nie tylko w usługach i ochronie zdrowia) albo choćby wsiąść do autobusu, Włosi już od dawna muszą mieć green pass w wersji „lżejszej”, który można uzyskać nie tylko przez szczepienie i ozdrowienie, lecz także negatywny wynik testu.

Podczas posiedzenia rządu w zeszłym tygodniu trwał ostry spór, czy nie upowszechnić „wzmocnionej” wersji green pass – takiej, która nie uwzględnia testu jako przepustki do prawie każdego aspektu normalnego życia (w tym także wizyt w banku czy u kosmetyczki). Ale na razie dotyczy to tylko usług uznanych za mniej kluczowe, zwłaszcza takich jak gastronomia. O ile szybka poranna kawa przy kontuarze, połączona z rytualną rozmową o piłce, może być faktycznie dla Włocha mniej istotna niż zakupy spożywcze.

CO NA TO WŁOSI? Większość rzetelnych sondażowni wykazywała jeszcze w grudniu, że tylko 60 proc. obywateli akceptuje bezwarunkowo tego rodzaju „upierdliwości”, a ok. 30 proc. jest im przeciwnych. Przy czym te 30 proc. nie jest miarą liczebności twardych antyszczepionkowców (tu mówi się o nich: no-vax), bo szczepionkę przyjęło dotąd 87 proc. ludności powyżej 12. roku życia.

Jednak na ulicach miast, tych dużych i tych zupełnie małych, nie widać tej proporcji. Przeciwnie, ma się wrażenie sporej dyscypliny, widocznej choćby po tym, że większość nosi maseczki nawet na pustawych ulicach, w miejscach zatłoczonych prawie wszyscy, a w transporcie publicznym już wszyscy bez wyjątku.

Nawet w sennych wioskach obsługa barów, znająca z imienia każdego klienta, wymaga okazania certyfikatu, bo a nuż od wczoraj stracił ważność i „będą kłopoty w razie nalotu”. Które to naloty faktycznie zdarzają się nawet na prowincji i są na tyle nagłaśniane, by ludzie jednak się bali – nawet jeśli uważają to wszystko za przesadne. Podobnie jak regularne „bramki”, urządzane przez policję przy wyjściu z autobusu lub metra. W miastach, gdzie ostatni raz kontrolera biletów widziano w poprzedniej dekadzie, robi to pewne wrażenie.

System jest na tyle prosty i „kieszonkowy”, że jedyny właściwie sposób, żeby go ominąć, to używanie cudzego kodu – bo w większości sytuacji nawet uprawniona do tego policja nie ma czasu, by legitymować sprawdzanych ludzi. Gdy jednak dochodzi do takich solidniejszych kontroli, to bywa i tak, jak pewnego dnia w rzymskich zakładach komunikacji miejskiej, gdzie nakryto prawie 200 osób z green passem pożyczonym od szwagra.

OSOBISTY KOD W KOMÓRCE to jednak jedyny prosty element systemu. Reszta, zwłaszcza reguły kwarantanny i izolacji, komplikują się podobnie jak w 2020 r. w miarę dokładania kolejnych warstw restrykcji.

Najgorzej mają oczywiście szkoły, gdzie reguły określające, którzy uczniowie i na jak długo muszą zostać w domu – podczas gdy reszta klasy ma lekcje w sali – są tak zawiłe, iż dyrektorzy głośno ostrzegają, że wkrótce po wznowieniu nauki po feriach skończy się to faktycznym paraliżem systemu edukacji.

Jeszcze bardziej zapalna jest sytuacja w piłkarskiej serii A, gdzie różne lokalne oddziały włoskiego odpowiednika sanepidu – zarówno w mieście, z którego pochodzi drużyna gości, jak też z miasta gospodarzy – stosują nie zawsze spójne zawiłe procedury, co powoduje odwoływanie meczów i dziesiątkuje składy (bo piłkarze mieli kontakt z chorymi i nie są w pełni zaszczepieni, więc obejmuje ich kwarantanna). W czasie ostatniej kolejki nie odbyło się kilka ważnych spotkań, a inne przy mocno nieregularnych składach. Chcąc uniknąć chaosu z nadrabianiem odwołanych meczów, władze ligi zamierzają narzucić zasadę, że mecz ma się odbyć, jeśli każda drużyna jest w stanie uzbierać 13 graczy, choćby sięgając po juniorów. Nie trzeba dużej wyobraźni, by się domyślać, jak kontestowane będą wyniki takich spotkań.

TEN SAM PROBLEM może wkrótce wyniknąć przy innej równie ważnej rozgrywce: 24 stycznia połączone izby parlamentu, wzmocnione o kilkudziesięciu delegatów z regionów, powinny wybrać nowego prezydenta. To będzie ponad tysiąc osób, zgromadzonych przez cały dzień w jednej sali – nie istnieją przepisy pozwalające przeprowadzić to w trybie zdalnym. Z uwagi zaś na fakt, że poprzednio taki wybór bywał rozstrzygany minimalną większością głosów, decyzje urzędów sanitarnych o odesłaniu tego lub owego posła lub senatora na kwarantannę nabiorą ciężaru politycznego.

Choć we włoskim ustroju prezydent ma niewiele bezpośredniej władzy, to w ostatnich kilku dekadach osoby pełniące ten urząd odgrywały istotną i stabilizującą rolę w kluczowych momentach przesileń – tak jak obecny, szanowany powszechnie Sergio Mattarella. Rok temu zgodził się on mianować na premiera Mario Draghiego, byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego, który choć nie miał mandatu demokratycznego, był powszechnie akceptowanym „mężem opatrznościowym” na czas przygotowania kraju do wielkiej odbudowy po pandemii (i tę rolę spełnia do dziś).

KTO BĘDZIE PREZYDENTEM? Jak na tak ważną sprawę, aura niepewności i sekretów przypomina konklawe. Ponieważ wybór jest pośredni, kandydaci nie zgłaszają się i nie prowadzą otwartej kampanii – wszystko odbywa się za kulisami, na drodze cichych targów, mylenia tropów, przecieków.

Wiadomo jednak, że ochotę ma wspomniany Draghi, który stwierdził niedawno, iż jego nadzwyczajna misja na urzędzie premiera dobiega końca. Całą politykę rządu wobec epidemii w ostatnim czasie można interpretować także według tego klucza: mówi się, że Draghi chciał wprowadzić znacznie szerszy zakres obowiązku szczepień, ale uległ jednej z partii w egzotycznej koalicji wspierającej rząd, czyli Lidze Północnej Matteo Salviniego (wyraża ona pozycje „umiarkowanie antysanitarne”), bo chce uciułać głosy jej deputowanych za dwa tygodnie. Wielu kluczowych polityków Ligi, którzy rządzą regionami na północy, chciałoby ostrzejszego obowiązku szczepień, ale nie mogą otwarcie iść w tę stronę, bo z prawej flanki – tej już jawnie antyszczepionkowej – szachuje ich partia Bracia Włosi, jako jedyna pozostająca poza szeroką koalicją rządową.

Żeby jeszcze zaciemnić sytuację, prorządowa Liga i antyrządowi Bracia – razem jeszcze z Forza Italia (resztówką po potężnej kiedyś partii Silvia Berlusconiego) – tworzą formalny sojusz na rzecz wspólnego wyboru prezydenta. Na razie kandydatem tej dziwnej trójcy ma być właśnie Berlusconi, jedyny polityk zabiegający jawnie o ten urząd. Liga stara się tę kandydaturę zakulisowo utrącić, czując z wielu powodów, że czas dawnego magnata już się definitywnie skończył.

NIBY WSZYSCY WIEDZĄ, że Berlusconi to niemożliwy, absurdalny kandydat… Ale nad kandydaturą Draghiego – zdecydowanie rozsądną i koncyliacyjną – wisi widmo rozpadu rządu, gdyby premier został prezydentem. Nikt na razie nie sformułował pomysłu, kto miałby go zastąpić – kto byłby w stanie zapanować nad egzotyczną koalicją tak, jak ten były bankier, któremu, jak twierdzą złośliwi komentatorzy, wprawdzie brakuje obycia partyjnego, ale za to w rozgrywaniu ludzi pomaga mu solidna edukacja w szkołach jezuickich (premier pozostaje zresztą do dziś w dobrych relacjach z zakonem). A do przyspieszonych wyborów parlamentarnych nikt nie chce dopuścić – także dlatego, że następny parlament będzie okrojony o jedną trzecią i wielu posłów rozumie, że to ich ostatnia kadencja.

Z tego klinczu mogą wyjść najbardziej nieoczekiwane kombinacje, z prezydenturą Berlusconiego włącznie. Przez najbliższe dwa tygodnie Włosi będą mieć więc – prócz wariantu Omikron – także drugi, równie wielki powód do zmartwień i spekulacji. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2022