Włoski cud się skończył

Stabilny rząd technokraty Mario Draghiego przeszedł ostatecznie do historii. W Rzymie wraca demokracja all’italiana.

01.08.2022

Czyta się kilka minut

Na czele przyszłego rządu Włoch zapewne stanie Giorgia Meloni, liderka partii Bracia Włosi. Tu w parlamencie, 28 lipca 2022 r. / FABIO CIMAGLIA / EPA / PAP
Na czele przyszłego rządu Włoch zapewne stanie Giorgia Meloni, liderka partii Bracia Włosi. Tu w parlamencie, 28 lipca 2022 r. / FABIO CIMAGLIA / EPA / PAP

Jak tu uprawiać politykę i szykować się do (przedterminowych) wyborów w środku lata? Dla Włochów do niedawna było absolutnie wykluczone, by iść do urn jesienią – tak już się utarło w republikańskiej historii, że nowe parlamenty wybierano zazwyczaj wiosną, czasem zimą, w każdym razie nigdy tuż po wakacjach. Klasa polityczna nie ma w swoim DNA wzorców zachowań i rutyn właściwych tej porze roku – gdy miasta są puste i gdy w telewizyjnych ramówkach większość talk-show ma przerwę. A wzorce i rutyny to podstawa stabilnej, dojrzałej demokracji.

Po raz pierwszy walka o głosy przeniesie się więc co najmniej przez sierpień do mediów społecznościowych, które towarzyszą wyborcom nawet w najdalszym zakątku plaży. Ważni gracze, zwłaszcza na włoskiej prawicy, mają już jednak doświadczenie w uprawianiu propagandy i utwardzaniu elektoratu na Facebooku czy Instagramie.

POCZUCIE DEZORIENTACJI spadło na włoskich polityków tak, jakby to nie oni serią logicznych – choć dla zewnętrznych obserwatorów była to logika samobójcy – kroków doprowadzili w połowie lipca do dymisji ponadpartyjnego rządu, którym przez niespełna półtora roku kierował Mario Draghi.

Jeszcze na początku lipca wydawało się, że obie główne siły w parlamencie będą, owszem, systematycznie podgryzać Draghiego, ale zadbają, aby ten były prezes Europejskiego Banku Centralnego – nie pierwszy zresztą w dziejach kraju w roli technicznego premiera na czas politycznej smuty (był nim np. Carlo Azeglio Ciampi po rozpadzie tzw. pierwszej republiki wskutek skandali „Czystych rąk” w 1993 r.) – utrzymał się aż do wyborów, planowanych na wiosnę przyszłego roku. Recesja, inflacja, katastrofalna susza, strach przed brakiem energii, a do tego pilnowanie, by realizować w terminie reformy, od których zależą transze unijnego popandemicznego planu odbudowy – lepiej było, aby to Draghi brał na siebie te problemy.

Ruch Pięciu Gwiazd i Liga – dwoje wielkich wygranych poprzednich wyborów, wrodzy sobie, ale podobni w charakterze, który z braku lepszego pojęcia określa słowo „populizm” – musiały „pozycjonować się” jako ci, którzy tylko z najwyższym trudem żyrują politykę Draghiego, naruszającą wiele tabu i interesów własnych elektoratów. Tzw. kamienie milowe planu odbudowy zakładały np. reformę skostniałej i rozpolitykowanej prokuratury – co się udało. A także inwestycje w zieloną energię i rozbicie układów monopolistycznych w paru dziedzinach, jak transport publiczny i koncesje na komercyjną eksploatację nadmorskich plaż (może się to wydać błahe, ale dla kraju o tak potężnym przemyśle turystycznym to rzecz tej rangi, co gdzie indziej koncesje na wydobycie gazu).

PRZECIĄGANIE LINY trwało więc od miesięcy, ale nikomu nie zależało, by ją zerwać. Aż w końcu pękła. Formalnie rzecz biorąc, rząd Draghiego upadł z powodu dekretu o budowie nowej spalarni śmieci w Rzymie – Ruch Pięciu Gwiazd jest programowo przeciwny jakimkolwiek spalarniom, nie zważając na to, że Rzym (podobnie jak wszystkie metropolie włoskiego południa) za ogromne pieniądze „eksportuje” część odpadów na północ, i że te odpady, które pozostają na miejscu, są bardzo nieefektywnie obsługiwane przez firmy powiązane z przestępczością zorganizowaną (śmieci to jedno z ważniejszych dominiów mafii). Zresztą w lipcu przez parę dni stolica była zasnuta gęstym czarnym dymem, bo kilka wysypisk na jej obrzeżach płonęło bynajmniej nie z przyczyn naturalnych – pożary miały być memento dla klasy politycznej, że komuś ważnemu nie podoba się gmeranie przy śmierdzącym status quo.

Liga z kolei, w trakcie trwającej tydzień przepychanki w parlamencie, cofnęła poparcie dla rządu, gdyż formalnie chodziło jej o obronę taksówkarzy, których rząd Draghiego chciał okroić z przywilejów.

Oczywiście fakt, że Draghi potknął się akurat o te kamienie milowe, to przypadek – kluczowa była strategia przetrwania obu populistycznych bloków. Liga nie chciała dalej biernie patrzeć, jak jej nowy konkurent na prawicy, czyli partia Bracia Włosi, rośnie w sondażach z czterech do dwudziestu czterech procent – bynajmniej nie z powodu pomysłów programowych, lecz tylko dlatego, że po prostu jako jedyna partia na prawicy jest w opozycji do rządu Draghiego.

Ruch Pięciu Gwiazd, zawdzięczający swoją wyborczą potęgę totalnej krytyce „systemu” i „kasty”, także tracił grunt pod nogami, uczestnicząc w technokratycznym gabinecie pod kierownictwem eksbankiera uosabiającego to, co dla Ruchu najgorsze: wielkie finanse i „Brukselę”. W dodatku doszło do rozłamu na tle wsparcia militarnego dla Ukrainy: połowa posłów i senatorów Ruchu była mu zdecydowanie przeciwna, deklarując otwarcie promoskiewskie pozycje. Kierownictwo partii potrzebowało więc wyrazistego sukcesu tożsamościowego.

OSOBLIWOŚĆ KAMPANII wyborczej, świeżo rozpoczętej, potęguje też fakt, że ogólny wynik jest przesądzony: żaden z ośrodków badawczych nie ma wątpliwości, że przy obecnym rozkładzie preferencji i zawiłych mechanizmach mieszanej ordynacji w wyborczą niedzielę 25 września bezpieczną większość w parlamencie zdobędzie centroprawica. Na nowo sklejona, bo znajdą się w niej zarówno kontestujący dotychczasowy rząd Bracia Włosi, jak i będąca dotąd w większości rządowej Liga, a także pełniąca już tylko rolę junior partner Forza Italia Silvia Berlusconiego.

W ramach tego sojuszu najwięcej głosów zgarną Bracia. Ich szefowa Giorgia Meloni będzie premierką, co do tego sojusznicy już się dogadali. Podobnie jak w sprawie tego, że lider Ligi Matteo Salvini wróci po trzech latach na stanowisko ministra spraw wewnętrznych, by dalej odgrywać nieprzejednanego w „obronie granic” i walce z bezprawiem.

Berlusconi, co prawda będący cieniem swej dawnej potęgi i wpływu, okazał się jednak niezbędny w manewrach, które doprowadziły do rządowego przesilenia – i za swoją zdradę dostał obietnicę stanowiska marszałka Senatu. To będzie nagroda pocieszenia za to, że nie został zeszłej zimy prezydentem, choć bardzo się starał. A przede wszystkim rodzaj prestiżowej rehabilitacji na koniec jego długiej kariery, która regularnie była naznaczona skandalami i zarzutami prokuratorskimi o nadużycia władzy albo seks z nieletnią.

Choć karty wydają się więc rozdane, w środowiskach zawodowo zajmujących się prognozowaniem polityki panuje niepewność. Draghi zostawi za sobą wiele rozgrzebanych reform w bardzo niestabilnej sytuacji – tak gospodarczej, jak i międzynarodowej. Niektóre z nich nie idą wbrew programom przyszłych zwycięzców, ale nie jest jasne, czy starczy im woli i konsekwencji. Tak zwane rynki tradycyjne zaczęły się znów obawiać powrotu Włoch na ścieżkę braku dyscypliny w finansach i festiwalu obietnic bez pokrycia – co widać po wzroście oprocentowania włoskich obligacji skarbowych.

ŚWIAT O TYCH WYBORACH wie tyle, co napisał w głośnym tekście „New York Times”: oto w Rzymie zaraz rządzić będzie partia otwarcie postfaszystowska. To znaczy nie tylko odwołująca się do mitu jedności wspólnoty narodowej i akcentująca potrzebę rządów silnej ręki – bo takie de facto faszystowskie wątki pojawiały się na szczytach włoskiej polityki co najmniej od kilkunastu lat, choćby dzięki karierze Salviniego, który nie miał nic przeciwko temu, aby akolici zwali go Il Capitano – oczywista aluzja do Il Duce. Różnica jest taka, że partia Bracia Włosi (jej nazwa to dwa pierwsze słowa hymnu; to tak, jakby u nas nazwać partię „Jeszcze Polska”) wywodzi się wprost ze środowisk i formacji, które kultywowały – w granicach ustanowionego po II wojnie światowej prawa – pamięć i hołd dla przedwojennego państwa i dla polityki faszyzmu.

Poza kwestią korzeni, Ligę od Braci różni obecnie właściwie tylko stosunek do Moskwy – służalczy w przypadku Ligi (jeszcze miesiąc temu Salvini organizował sobie, za plecami premiera, „pokojowy” wyjazd do Moskwy za pieniądze rosyjskiej ambasady), a krytyczny w przypadku Braci. Giorgia Meloni w kilku niedawnych wywiadach prezentowała się jako solidnie proatlantycka; krytykując rząd Draghiego właściwie we wszystkim, omijała starannie sprawę pomocy (inna sprawa, że wątłej) dla Kijowa.

HASŁO „POWROTU FASZYSTÓW” więcej zamazuje, niż tłumaczy, po pierwsze z powodu wspomnianych precedensów w wykonaniu Ligi. Zapotrzebowanie na jasne i proste przekazy o obronie suwerenności, tradycji, rodziny i „czystej” włoskości ani na chwilę nie wygasło. Można powiedzieć, że ciągoty interpretowane jako faszystowskie – bo faktycznie w państwie rządzonym przez Mussoliniego znalazły one swój długotrwały i instytucjonalny wyraz – stanowią we włoskim elektoracie pewien istotny constans.

Tak jak jest nim zapewne pewien rodzaj kapryśności, zamiłowania do pustego spektaklu, który sprawia, że wyborcy regularnie wynoszą do władzy niespójne, nieraz wewnętrznie sprzeczne projekty postpolityczne – z perspektywy np. stabilnych Niemiec wyglądające wręcz cyrkowo – które korzystają z awangardowych w danym momencie środków wyrazu (telewizje Berlusconiego, media społecznościowe w rękach Salviniego).

W OSTATNIM PRZEMÓWIENIU w Senacie Draghi apelował o ponowne scalenie szerokiego poparcia wszystkich partii, przypominając, ile już zrobiono, a ile pozostaje do zrobienia w tak trudnej sytuacji. Mówił o swoim rządzie jako „cudzie obywatelskim”. Może to osobliwa metafora jak na bankowca i technokratę (następnego dnia też wyszedł z roli: gdy dziękował za wyrazy wsparcia i wdzięczności, dodał, że nawet bankowcy centralni czasem używają serca). Ale ta metafora doskonale oddaje wyjątkową, tymczasową naturę stabilizacji i rzeczowej pracy nad państwem ostatnich kilkunastu miesięcy.

Cokolwiek dobrego by o Draghim mówić, nigdy nie przeszedł on weryfikacji wyborczej, a jego rząd bazował w parlamencie na większości, która z pewnością była wbrew woli i oczekiwaniom znacznej części wyborców konkretnych partii wchodzących w jej skład.

Cud się skończył, powraca demokracja ­all’italiana. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2022