Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wdrugiej połowie kwietnia Szpital Afgańsko-Japoński w Kabulu, kluczowa placówka odpowiedzialna za leczenie i badanie chorych na COVID-19, chwilowo przestał prowadzić testy. Pracownicy nie nadążali z liczbą próbek. W swoich laboratoriach mogą sprawdzić ich 300 dziennie – to połowa mocy przerobowych kraju. Tysiące próbek czekały w kolejce. Ogłoszono, że dopiero gdy szpital się z nimi upora, zacznie przyjmować nowe. Już teraz osoby poddające się badaniu, często mające wyraźne symptomy, skarżyły się, że czekają na rezultat ponad 10 dni.
W innych częściach Afganistanu laboratoria nie prowadzą testów, bo zwyczajnie ich brakuje. Z tego powodu od połowy kwietnia przestało działać laboratorium w Kandaharze. To trzecia po Kabulu i Heracie najbardziej zarażona prowincja. Według danych ministerstwa zdrowia z 21 kwietnia na 6839 przebadanych próbek 1143 były pozytywne – zatem co szósty badany otrzymał wynik pozytywny.
Z powodu niewydolności służby zdrowia organizacje pomocowe zalecają, by chorzy zostali w domach, jeśli tylko nie jest to ciężki przypadek. W Heracie, w zachodniej części kraju, w połowie kwietnia tylko 40 z 306 chorych przebywało w szpitalu. To dlatego, że w placówkach medycznych często skarżą się na niewłaściwą opiekę, niedobory personelu i na to, że nawet jedzenie – nie mówiąc o lekach – musi dostarczać rodzina. W domach jednak, zamieszkanych przez duże rodziny, chorzy łatwo mogą rozprzestrzeniać wirusa. Tak zapewne stało się w przypadku jednego ze zmarłych, który wcześniej zaraził 12 swoich bliskich.
Początkowo ogniskiem epidemii był właśnie Herat, do którego od początku stycznia wróciło z sąsiedniego Iranu aż ćwierć miliona Afgańczyków, z obawy przed epidemią (Iran jest wśród krajów najbardziej przez nią dotkniętych). Jednak szybko epicentrum stały się sześciomilionowy Kabul i prowincja kabulska.
Władze większości miast, w tym stolicy, późno zareagowały na kryzys. Miasta zamykano stopniowo, a policyjne blokady można łatwo obejść. Na ulicach wciąż panuje spory ruch, wielu ludzi nie stać na siedzenie w domach.
Według Instytutu Biruni, zajmującego się analizami w sferze polityki i gospodarki, od początku epidemii pracę straciło 6 mln ludzi. Nowe rzesze biednych pogorszyły i tak przygnębiające statystyki: już 80 proc. Afgańczyków żyje poniżej progu ubóstwa. Koronawirus to kolejna tragedia, obok trwającej od 40 lat wojny i kryzysów politycznych oraz gospodarczych. Dlatego wielu Afgańczyków powtarza, że jeśli nie wykończy ich COVID-19, zrobi to bieda. ©
CZYTAJ WIĘCEJ: