Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzecia już masakra (po Nowym Jorku i Madrycie), dokonana przez powołujących się na islam terrorystów Al-Kaidy, bynajmniej nie musi być ostatnia. Wojna z terroryzmem obnaża bezradność potęg militarnych i budzi grozę obywateli, a recytowane w parlamentach i na wiecach słowa o stanowczym potępieniu brzmią słabo. Tak samo zresztą, jak zapewnienia o przygotowaniu naszego kraju na ewentualność zamachu.
Wspaniała organizacja pomocy, dyscyplina i godność Brytyjczyków nie zmieniają faktu, że w sercu Londynu kilkanaście osób mogło przygotować i zrealizować spektakularny, bezlitosny zamach. Strategia uderzeń w zwykłych ludzi ma na celu odebranie poczucia bezpieczeństwa wszystkim obywatelom Zachodu.
W wypowiedziach islamskich organizacji terrorystycznych powtarza się określenie “krzyżowcy". Być może nasza chęć ingerowania w kraje islamu rzeczywiście jawi się jako dalszy ciąg wypraw krzyżowych; być może desperackie, samobójcze zamachy są odruchem strachu; być może jest coś więcej do zrobienia, niż zbrojne eliminowanie rzeczywistych i domniemanych terrorystów. Chociaż istniejąca na świecie niesprawiedliwość nie może nigdy rozgrzeszać terrorystów, choć istnieje prawo do obrony przed zbrodniczym terroryzmem, trzeba strzec się nienawiści i ducha zemsty. Nie wolno też identyfikować winnych z ich narodami, grupami etnicznymi czy religią. Międzynarodowa walka z terroryzmem - mówił po 11 września 2001 r. Jan Paweł II - “to także wysiłki polityczne, dyplomatyczne i ekonomiczne zmierzające do odważnego rozwiązywania sytuacji ucisku i izolacji, które mogą prowokować powstawanie programów terrorystycznych". Zamachy to czyste szaleństwo, my jednak nie jesteśmy zwolnieni z szukania racjonalnych rozwiązań niwelujących nierówności i poczucie krzywdy.
---ramka 355291|strona|1---