Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pod koniec adwentu usłyszymy, że „dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, który jest Chrystusem Panem”. Ale zaraz, przecież Jezus narodził się między ósmym a czwartym rokiem przed nową erą. W tym roku będziemy świętować Jego kolejne urodziny. Natomiast Paweł Apostoł w 1 Liście do Koryntian twierdzi: „Wy jesteście Ciałem Chrystusa, a każdy z was jest Jego częścią”, oraz w Liście do Galatów: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. A jeśli żyję teraz na świecie, to żyję dzięki wierze w Syna Bożego”. W okresie bożonarodzeniowym nie chodzi więc tylko o wspominanie przeszłości czy wybieganie w najdalszą przyszłość, ale o przypomnienie, pełniejsze uświadomienie sobie, że Kościół jest „sprawą Jezusa”, a jego dzieje to Jego CV. To dlatego na początku adwentu słyszymy: „Miejcie oczy szeroko otwarte, czuwajcie, gdyż nie wiecie, kiedy nadejdzie odpowiedni czas. Będzie podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzając sługom staranie o wszystko. Każdemu wyznaczył zajęcie, a stróżowi kazał czuwać. Dlatego czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie (...) aby przychodząc nagle, nie zastał was śpiących! To, co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!”.
Apostołowie Piotr, Jakub, Jan i Andrzej pytają Jezusa: „Powiedz nam, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, że to wszystko zacznie się spełniać?”. Jezus daje odpowiedź na pozór wymijającą: „Uważajcie, aby was ktoś nie zwiódł. Wielu przyjdzie w moim imieniu i będzie mówić: Ja jestem. I wielu wprowadzą w błąd”. Dlatego „jeśli ktoś wam powie: Oto Chrystus jest tutaj, oto jest tam – nie wierzcie. Pojawią się bowiem fałszywi Chrystusi i fałszywi prorocy. Będą czynić znaki i cuda, aby – jeśli to możliwe – wprowadzić w błąd wybranych. Miejcie więc oczy szeroko otwarte! Wszystko wam zapowiedziałem”. Tych ostrzeżeń Jezus nie kieruje na zewnątrz, ale do wnętrza Kościoła, dzisiejszego Kościoła, do każdego chrześcijanina, który je słyszy. Nakłaniają one do zastanowienia, czy przypadkiem również ja, wierząc niezachwianie w niepodważalność moich religijnych przekonań, nie stałem się już owym Chrystusikiem?
„Miłość usprawiedliwia wszystko i czyni wszystko dobrym. Wszystko, co jest wyrazem autodeterminacji z zasady jest dobre i za takie powinno być uznane przez Kościół” – takie opaczne rozumienie miłości zarzuca niemieckiemu Kościołowi biskup polskiego Kościoła. Ale czy żądając od innych przyjęcia mojego, przeciwnego poglądu, w tym przypadku – na Kościół, nie postępuje się podobnie? A przecież Jezus najlepiej się czuł i był rozumiany przez tych, którzy tradycyjnie w oczach sprawiedliwych uchodzili za potępionych i odrzuconych przez Boga. „Gdybym miłości nie miał” i tak dalej…