Adwent: Skoro Bóg teraz czyni wszystko nowe, nie musimy bać się nawet radykalnej zmiany postaci Kościoła

Liturgiczny czas, którego zasadniczą treścią jest oczekiwanie na nadchodzące Nowe – może być dobrą okazją, by zastanowić się głębiej nad tym, jak nowość i zmiana jest możliwa dla Kościoła.

29.11.2023

Czyta się kilka minut

Instalacja świetlna w katedrze w Peterborough przygotowana na uroczyste rozpoczęcie adwentu. Wielka Brytania, 22 listopada 2023 r.  / Joe Giddens / PA Images / Forum
Instalacja świetlna w katedrze w Peterborough przygotowana na uroczyste rozpoczęcie adwentu. Wielka Brytania, 22 listopada 2023 r. / Joe Giddens / PA Images / Forum

W ciekawych czasach żyjemy, gdy papież – przez wieki symbol trwałości kościelnej instytucji, strażnik ortodoksji opartej na „odwiecznej” prawdzie – pisze w swoim oficjalnym dokumencie, że żyjemy nie tylko w epoce zmian, lecz w momencie zmiany epok – i domaga się, by teologia, „święta wiedza”, radykalnie przekształciła swoją postać, uwzględniając i integrując najnowsze wyniki badań prowadzonych w naukach szczegółowych.

Niepokój

Co jeszcze ważniejsze – Franciszek nie tylko wysunął postulat reformy paradygmatu teologicznego. Projektując ze swoimi współpracownikami kilkuletni proces Synodu o synodalności, rozpoczął proces zmian w Kościele, które mogą doprowadzić do znaczącej transformacji kształtu katolickiej wspólnoty. Wydaje się wielce prawdopodobne, że naprawdę jesteśmy świadkami (a wielu z nas także sprawcami) końca katolicyzmu, jaki dotąd znaliśmy. 

W wielu środowiskach katolickich perspektywa nadchodzących zmian wzbudza ogromny niepokój. Ma on zapewne wiele przyczyn. Są wśród nich zarówno praktyczno-egzystencjalne (nie jest łatwo zaakceptować zmianę ważnych dla kogoś praktyk, które zapewniały poczucie egzystencjalnego bezpieczeństwa pośrodku płynnej rzeczywistości). Wśród przyczyn jest też teologiczne przekonanie, że katolickie chrześcijaństwo opiera się na raz na zawsze danym Bożym objawieniu, a zatem, że może się zmieniać tylko w bardzo ograniczonym zakresie – każda radykalna transformacja byłaby bowiem zdradą jego boskich fundamentów.

Adwent – liturgiczny czas, którego zasadniczą treścią jest oczekiwanie na Nowe, które nadchodzi – może być dobrą okazją, by zastanowić się głębiej nad tym, jak nowość i zmiana jest możliwa dla Kościoła – tak by katolicka wspólnota pozostała wierna swojej najgłębszej tożsamości.

Nowe dawniej

Czytając księgi biblijne – czyli teksty kluczowe dla określenia, co przynależy, a co nie do katolickiej tożsamości – można znaleźć w nich wątki otwierające przed nami możliwość nawet radykalnej nowości. Napięcie pomiędzy religijnością opartą na pamięci przeszłości a wiarą otwartą na nowość można zaobserwować już w biblijnej historii Izraela – np. w Księdze Izajasza, w jednym z najbardziej „adwentowych” tekstów Starego Testamentu. Prorok komponuje swój tekst pod koniec wygnania babilońskiego, gdy pojawia się szansa powrotu do ziemi obiecanej:

»Pocieszcie, pocieszcie mój lud!« – mówi wasz Bóg. »Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy«. os się rozlega: »Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną gładką. Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją wszelkie ciało zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały«. os się odzywa: »Wołaj!« – I rzekłem: Co mam wołać? – »Wszelkie ciało to jakby trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na nie wiatr Pana powieje. ‘Prawdziwie, trawą jest naród’. Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki«” (Iz 40, 1-8).

Znaczenie powyższego tekstu dla chrześcijańskiej wspólnoty bierze się nie tylko z faktu, że pochodzą z kanonicznej księgi prorockiej. Przytoczony fragment słów Izajasza niemal dosłownie powtarza w Nowym Testamencie Jan Chrzciciel, zapowiadając nadejście Jezusa. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na ostatnie zdanie: mówi ono z jednej strony o wiecznej trwałości rzeczywistości (słowa) Boga, ale z drugiej – o przemijającym charakterze „narodu” – czyli ludzkiej postaci zwołanej przez Boga wspólnoty (ekklesia).

Nie powinno zaskakiwać, że w następnych rozdziałach Księgi Izajasza bardzo wyraźny jest wątek sprawianej przez Boga nowości, nastania czegoś dotąd dla wierzących nieznanego. Posłuchajmy proroka, który zapowiada w imieniu Boga: „Sprawię, że niewidomi pójdą po nieznanej drodze, powiodę ich ścieżkami, których nie znają, (...). Oto są rzeczy, których dokonam i nie zaniecham” (Iz 42, 16). 

Zapowiedź nowości, czyli radykalnej zmiany postaci, w jakiej wiara będzie się wyrażać w życiu jednostek i wspólnoty, musiała wśród odbiorców działalności proroka wzbudzać opór. Ich wiara opierała się w dużej mierze na świętowaniu – czyli religijnym wspominaniu – wielkich dzieł Boga z przeszłości, przede wszystkim „fundacyjnego” wydarzenia, jakim było wyjście z Egiptu, przejście przez pustynię i wejście do ziemi obiecanej. To wydarzenie tworzyło fundamenty religijnej tożsamości Izraela. Tym bardziej szokujące musiały być więc kolejne słowa proroka: „Tak mówi Pan, który otworzył drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody; który wiódł na wyprawę wozy i konie, także i potężne wojsko; upadli, już nie powstaną, zgaśli, jak knotek zostali zdmuchnięci. Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu” (Iz 43, 16-19).

By zrozumieć radykalizm Izajasza (a raczej jego ucznia występującego pod tym imieniem), warto uzmysłowić sobie, że owe „wydarzenia minione”, o których mowa w tekście, to wyjście z Egiptu. Wspominanie zaś wyjścia z Egiptu było zasadniczą treścią świętowania Paschy. Ta celebracja stanowiła podstawę religijnej tożsamości Ludu Wybranego. Prorok namawia więc tutaj to zasadniczej zmiany religijnej perspektywy, do przekierowania uwagi na zupełnie nowe działanie Boga, które „pojawia się właśnie”. Właśnie rozpoznanie owego zupełnie nowego działania ma stanowić podstawę religijnej tożsamości Izraela.

Początki chrześcijaństwa

Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie byłoby właściwe zlekceważenie proroctwa z Księgi Izajasza tylko na tej podstawie, iż należy ona do Starego Testamentu. Nie byłoby też właściwe zneutralizowanie jej wywrotowego charakteru przez interpretację głoszącą, że owa nowość ogłaszana przez Izajasza, z naszej – chrześcijańskiej – perspektywy należy już do przeszłości (np. że jest nią życie i nauczanie Jezusa z Nazaretu – wprowadzającego religię Izraela na nowe tory, ale dla nas będącego już przeszłością – raz na zawsze daną).

Taka neutralizacja przesłania Księgi Izajasza byłaby niewłaściwa nie tylko dlatego, że żadna księga biblijna nie jest w chrześcijaństwie traktowana po prostu jako zapis przeszłości, ale każda ma nam do powiedzenia coś w tym momencie dla nas aktualnego. Religijne otwarcie na radykalną nowość jest też obecne w pismach Nowego Testamentu – które, owszem, odnoszą wspólnotę wierzących do czegoś, co już się wydarzyło (tj. do życia i śmierci Jezusa), ale które są zainteresowane przeszłością o tyle, o ile jej znajomość otwiera na to, co teraz się dzieje, i na to, co dopiero nadchodzi.

Znaczący w tym kontekście jest wspólny motyw narracji o pustym grobie: kobiety, które przybywają namaścić ciało Ukrzyżowanego (jest to czynność będąca elementem pielęgnowania pamięci o przeszłości), słyszą głos ze sfery boskiej: „nie ma Go tu”. Innymi słowy: uwaga zwrócona w przeszłość spotyka jedynie pusty (!) grób – i mija się z Żyjącym, podstawą religijnej tożsamości człowieka.

Tajemnica Adwentu

Jak to możliwe, by Ten, który jest wszędzie i zawsze – przychodził? Czyż przychodzenie nie zakłada uprzedniej nieobecności? Po pełnej paradoksów tajemnicy Adwentu naszym przewodnikiem będzie Mistrz Eckhart.

Jeszcze wyraźniej ów wątek radykalnej nowości, którą tworzy Bóg, widoczny jest w Apokalipsie św. Jana. Teksty tzw. „apokaliptyczne” były często odczytywane jako zapowiedź odległej przyszłości, czy też „końca świata”. Ale wielu biblistów przekonuje, że to błąd. „Apokalipsa” znaczy „objawienie” – w tzw. literaturze apokaliptycznej chodzi zatem o ujawnienie najgłębszego sensu aktualnej rzeczywistości za pomocą metafor i symboli, które tylko pozornie odnoszą się do jakiegoś przyszłego punktu na osi czasu. Jeśli tak, to i ostatnia księga biblijnego kanonu mówi nam o tym, co teraz dla nas najważniejsze. W takiej perspektywie warto odczytać choćby poniższy fragment:

„I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: »Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie ‘Bogiem z nimi’. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły«. I rzekł Zasiadający na tronie: »Oto czynię wszystko nowe«” (Ap 21, 3-5). Jeśli Bóg teraz czyni wszystko nowe, nie musimy bać się nawet radykalnej zmiany postaci Kościoła. 

Duch Boga i duch czasów

Jak jednak, mogą spytać obawiający się zmian, rozpoznać: jaka nowość jest owocem „z Ducha Bożego”, a jaka jest dostosowaniem do „ducha czasów”? Jeśli nie da się podać pewnego kryterium, lepiej trzymać się tej postaci, którą znamy – ona opiera się na objawieniu, ona jest właściwą formą naszej katolickiej tożsamości. 

Problematyczność tej postawy polega na tym, że nasza obecna postać Kościoła jest w dużej mierze wynikiem dostosowywania się przez wieki do ówczesnego ducha czasów. Choćby przejście od odkrycia: „nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3, 28), głoszonego przez św. Pawła, do zakazu: „nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem, lecz [chcę, by] trwała w cichości” (1 Tm 2, 12), autorstwa jego ucznia, zakazu sformułowanego pod wpływem pozachrześcijańskich wzorców społecznych. Albo wprowadzenie w IV wieku podziału na duchownych (kapłanów) i świeckich – na wzór pogańskich kultów, gdy chrześcijaństwo przejmowało rolę oficjalnej religii cesarstwa.

Dostosowana do wzorców kulturowych swoich czasów była nie tylko teologia Anzelma z Canterbury, która czyniła z Boga feudalnego władcę. Podobnie dostosowane było samo nauczanie Jezusa (choćby przez mówienie o Bogu w kategoriach męskich). A jeśli tak, to z żadnej postaci chrześcijaństwa nie da się wydestylować elementu pochodzącego wyłącznie „z Ducha Bożego”, który miałby stanowić o jego prawdziwej tożsamości. Boskie objawienie zawsze będziemy poznawać w dostępnych nam aktualnie kategoriach, a zatem to, co boskie, zawsze będzie jawić się nam w pewnym „półcieniu”, fragmentarycznie i zmiennie. Pięknie pisał o tym jeden z największych Ojców Kościoła, św. Grzegorz z Nyssy, wykorzystując Pieśń nad Pieśniami do alegorycznego wyjaśnienia sposobu, w jaki człowiek poznaje Boga:

„Mówi: głos umiłowanego mego, nie postać, nie twarz, nie rysy twarzy, które ukazują naturę poszukiwanego, ale głos, który raczej pozwala domyślać się niż daje poznać coś pewnego na temat mówiącego. Słowa przypominają raczej przypuszczenie niż pozbawioną wątpliwości, całkowitą pewność zrozumienia, co widać jasno z tego, że tekst nie poprzestaje na jednym sposobie rozważania i nie skupia się na jednym tylko kształcie, ale w swoich opisach wymienia wiele rzeczy, uważając, że widzi raz to, raz co innego i nigdy nie zatrzymuje się na jednej cesze obejrzanego obiektu. Mówi bowiem: Oto przybywa, nie stoi ani nie zatrzymuje się, by dzięki przystanięciu mógł zostać rozpoznany przez tego, kto się w niego uporczywie wpatruje, ale znika z pola widzenia, zanim dojdzie do doskonałego poznania; mówi: skacząc po górach, przeskakując pagórki. Teraz uważany jest za gazelę, a następnie porównany do jelonka (...) w ten sposób to, co jest przedmiotem poznania, za każdym razem przybiera inną postać”.

Grzegorz z Nyssy, świadomy owej zawsze nieuchwytnej nowości tego, co Boskie w naszym życiu, był przekonany, że nie tylko właściwe poznanie religijne to „nieskupianie się na tym, co już zostało zrozumiane, ale nieustanne szukanie czegoś więcej od tego, co się rozumie, i niezatrzymywanie się nigdy”, lecz że w ogóle „ludzka doskonałość polega na wzroście w doskonałości”. Innymi słowy – Grzegorz miał świadomość, że jeśli gdzieś można znaleźć trwałą tożsamość chrześcijańską, to w nieustannym rozwoju i zmianie.

Głęboka przyszłość

Jeśli jednak tak jest i jeśli weźmiemy na poważnie wezwanie papieża Franciszka, by nasze religijne, teologiczne myślenie uwzględniało i integrowało rezultaty badań naukowych, to w naszych próbach rozumienia tożsamości i zmiany w chrześcijaństwie warto zainspirować się na przykład pomysłem filozofa Johna L. Schellenberga. W swojej wizji rozwoju religii wziął on pod uwagę bardzo dobrze uzasadniony, naukowy obraz rozwoju ludzkości. Zauważył, że nasz gatunek ma za sobą co najwyżej kilkadziesiąt tysięcy lat historii, współczesne, rozwinięte religie zaś – zaledwie parę tysięcy. A przecież – jak wynika z naukowej wizji świata – przed nami otwiera się znacznie dłuższa perspektywa rozwoju. Jeśli się nie pozabijamy w jakiejś światowej wojnie albo nie ugotujemy na skutek efektu cieplarnianego – mamy szansę rozwijać się, jako ludzkość, wiele milionów lat. W takiej perspektywie nasze obecne rozumienie świata – i nasze obecne rozumienie rzeczywistości Boskiej – jest niczym zrozumienie życia, które ma wczesny przedszkolak, wobec mądrości człowieka, który przeżył i nastoletni okres „burzy i naporu”, i kryzys wieku średniego, i potrafi dokonać spokojnego bilansu całości swojej egzystencji.

Ludzkość się rozwija nie tylko w wymiarze cywilizacyjnym, ale także moralnym i mądrościowym. Nie jest to rozwój całkiem linearny, ale patrząc z dalszej perspektywy można zaobserwować postęp. W naszej moralnej świadomości odrzuciliśmy niewolnictwo, tortury, rozpoznaliśmy, że bezzasadne i szkodliwe jest dzielenie ludzkiego gatunku na lepsze i gorsze rasy albo lepsze i gorsze warstwy społeczne; potrafimy dzisiaj dostrzec dobro partnerskiego, wiernego i pełnego wzajemnej troski związku dwojga ludzi niezależnie od ich płci biologicznej.

Owszem, czasami gubimy mądrość poprzednich pokoleń. Dlatego rozwój i zmiana nie powinna wiązać się z zapomnieniem o naszej przeszłości. Ale jednak warto, byśmy – pamiętając o swojej historii – otwarci byli na to, co nowe. I nie dotyczy to tylko sfery doczesnej – ale także, a może przede wszystkim przestrzeni duchowości i wiary. Dotyczy to także nas – chrześcijan. Czyż nasz Mistrz nie mówił, że aby wejść do Królestwa, musimy stać się jak dzieci – czyli uznać, że życie dopiero przed nami? Przychodzi: z każdym Adwentem, z każdym dniem, z każdą chwilą niespodziewane i nowe.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Świeżość Boga