Dzieci Sarajewa

20 lat temu, 6 kwietnia 1992 r., wojska serbskie obległy stolicę Bośni. Podczas trwającej 1475 dni blokady Sarajewa zginęło 1600 dzieci. Ich rodzice do dziś żyją z traumą.

03.04.2012

Czyta się kilka minut

W tym roku Irma skończyłaby 30 lat. Pewnie denerwowałaby się, jak wszyscy, brakiem perspektyw w Bośni. Pewnie martwiłaby się, gdzie posłać dzieci do przedszkola, jak uzyskać kredyt na mieszkanie. Pewnie... Ale tego się nie dowiemy: w pamięci bliskich Irma na zawsze pozostanie uśmiechniętą, drobną blondynką. Wiosną 1993 r. jej jedenastoletnie życie przerwał serbski pocisk.

Irmie, Mai, Adnanowi, Rokiemu, Vedranie, Jasminowi, Selmie, Bojanowi, Enverowi i kilkunastu tysiącom innych dzieci Sarajewa nie udało się na czas dotrzeć do schronu, uchronić przed odłamkiem czy kulą. Ponad półtora tysiąca z nich zginęło, 15 tys. zostało rannych.

ŚMIERĆ NA SANKACH

„Był piękny, słoneczny dzień”: tak rodzice często zaczynają swoją opowieść. Także Fikret Grabovica, ojciec Irmy.

– Najmłodsi ginęli codziennie – mówi Fikret. – Ostrzeliwano szkoły, szpitale, a nawet popularną sarajewską porodówkę, w której w wyniku bombardowania wysiadła instalacja elektryczna, co doprowadziło do śmierci trojga dzieci w inkubatorach. To były najmłodsze ofiary – dodaje. Fikret Grabovica jest dziś przewodniczącym „Stowarzyszenia rodziców dzieci zamordowanych podczas oblężenia Sarajewa 1992–1995” (bo w Sarajewie raczej nie mówi się, że dzieci zginęły, lecz właśnie tak: że zostały zamordowane).

Maleńkie biuro Fikreta znajduje się przy dawnym szpitalu wojskowym. Skromny, mocno zadymiony pokój, zasypany jest dokumentacją. Irma, pierworodna, urodziła się w 1982 r.; dwa lata później na świat przyszła Lejla. Gdy wiosną 1992 r. wybuchła wojna, obie chodziły do podstawówki na sarajewskim osiedlu Dobrinja.

Po rozpoczęciu oblężenia Fikret został obrońcą miasta; rodzinie udało się uciec z niebezpiecznej Dobrinji do centrum miasta, do dzielnicy KoŠevo. – Irma i Lejla szybko zrozumiały powagę sytuacji – wspomina ojciec. – Strzały, huki, nasz stres, to wszystko przeżywały razem z nami. W pierwszych latach wojny w ciągu dnia praktycznie nie wychodziły na zewnątrz. Szkoły były tak zorganizowane, że zajęcia odbywały się w piwnicach. Kiepska to była nauka. Raczej chodziło o wsparcie psychiczne dzieci niż o edukację.

Głodne i osłabione, ale żądne przygód i zabawy – dzieci wykorzystywały każdy moment ciszy, przerwy w ostrzale, by choć na chwilę uciec z mieszkania czy piwnicy. Popularne były zabawy w chowanego w ruinach. Ale cisza często była pułapką: świat codziennie obiegały zdjęcia zabitych dzieci – jak sześciorga z osiedla Alipašino Polje, które zginęły podczas jazdy na sankach w styczniu 1994 r.

1475 DNI

Także 20 marca 1993 r. był pięknym, słonecznym dniem. A przynajmniej tak to pamięta ojciec. – Żona z Lejlą poszły do krewnej po coś do jedzenia, chyba po mąkę – choć minęło prawie 20 lat, Fikret Grabovica płacze, gdy to opowiada. – Irma bawiła się z koleżankami przed domem. Pocisk spadł blisko, odłamki uszkodziły jej tętnicę udową. Sąsiad zawiózł ją do szpitala. Ale wykrwawiła się na śmierć w ciągu kilku minut.

On był wtedy na linii. Wezwał go dowódca i powiedział, że jedna z córek została lekko ranna i jest w szpitalu. Fikret: – Zapewniał, że dziecko jest lekko ranne, ale dobrze by było, gdybym podjechał do domu i sprawdził, co się stało. Już wtedy mu nie wierzyłem. W domu czekała żona, nie wiedziała, co się stało. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie znienacka zaaplikowano nam zastrzyki na uspokojenie. Potem lekarze powiedzieli, że Irma nie przeżyła.

Pochowali Irmę na stadionie olimpijskim Koševo, zamienionym na cmentarz.

„Zgodnie ze swoimi zobowiązaniami, wynikającymi z międzynarodowego prawa humanitarnego do ochrony ludności cywilnej w konfliktach zbrojnych, państwa-strony będą stosowały wszelkie możliwe środki dla zapewnienia ochrony i opieki nad dziećmi dotkniętymi przez konflikt zbrojny” – tak brzmi artykuł 38. Konwencji Praw Dziecka ONZ. Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii ratyfikowała ją 26 stycznia 1990 r.

O tym dokumencie Serbowie, oblegający Sarajewo przez 1475 dni, nie pamiętali. Sarajewskim dzieciom „opieki i ochrony” zagwarantować nie mógł nikt. Podczas oblężenia pogwałcone zostały wszystkie prawa dziecka, a zwłaszcza podstawowe – do życia. Nawet dom sierot „Ljubica Ivezić” w dzielnicy Bijelave osiem razy był pod ostrym ostrzałem. Część wychowanków ewakuowano z miasta. Ale wcześniej autobus, którym jechali, został ostrzelany – zginęli kilkuletni Roki Sulejmanović i Vedrana Glavaš.

LICZBY

Wiele dzieci zabili snajperzy. Miasto było przez nich terroryzowane. Snajperzy polowali wszędzie, nie tylko na słynnej „alei śmierci” (dzisiejsze ulice: Zmaja od Bosne i Bulevar Meše Selimovića), ale w każdej dzielnicy. Strzelali do ludzi stojących w kolejkach po wodę i chleb, do biegnących, chowających się za prowizorycznymi barykadami.

2 września 1994 r. sześcioletni Adnan Popovac korzystał z podpisanego tymczasowo rozejmu. – To był taki piękny dzień – opowiada Fatima, matka. – Siostra przyszła do mnie ze swoją malutką córką i Adnan bawił się z małą w ogródku. Było ciepło. Miał ulubione niebieskie szorty, które pobrudził ziemią. Powiedział, że chce iść z ciocią do sklepu, liczył na jakieś słodycze z pomocy humanitarnej. Poszli. Pomachał mi, podskakiwał, gdy szli razem z moją siostrą. Nagle usłyszałam jakby gwizd, automatycznie się schyliłam, znaliśmy już odgłos kuli. Snajper trafił Adnana w oko. Czasem myślę, że łatwiej bym zniosła, gdyby zginął w czasie bombardowania, od odłamka. Co za potwór celuje w małe, wesołe dziecko?

Według Trybunału Haskiego ds. zbrodni w byłej Jugosławii, od kwietnia 1992 r. do grudnia 1995 r. w oblężonym Sarajewie przebywało 340 tys. mieszkańców. Liczba zmarłych w tym czasie wyniosła 18 889, z czego 9502 uznano za tzw. bezpośrednie ofiary oblężenia. Z kolei raport Instytutu Ochrony Zdrowia Bośni i Hercegowiny z 1996 r. szacuje, że zginęło 10 615 osób, w tym 1601 dzieci; rannych zostało 61 136 osób, w tym 14 946 dzieci.

W lipcu 1993 r. w dzielnicy Čengić Vila bomba ciężko raniła pięcioletnią Irmę Hadzimuratović; na miejscu zginęła jej matka Elvira, sąsiadka Vera Kovacević i chłopiec Jasmin Terović. Fotoreporter AP Morten Hvaal sfotografował dziewczynkę w szpitalu. Kampania medialna wywołana zdjęciem Irmy doprowadziła do ewakuowania rannych dzieci z miasta. Pierwsza ich grupa wyjechała 15 sierpnia 1993 r. w konwoju, w akcji nazwanej „Operacja Irma”. Sama Irma dotarła do Londynu, gdzie zmarła w wyniku powikłań w 1995 r.

Setkom rannych dzieci amputowano ręce lub nogi. Najmłodszym był czteromiesięczny Kemal Karić: stracił nogę. Został ranny 30 maja 1992 r. Odłamki tej samej bomby zabiły na miejscu jego matkę Ifetę, która niosła go do schronu.

KŁAMALI I KŁAMIĄ

Mieszkanie Branka i Melity Djokić pełne jest zdjęć, drobiazgów i wspomnień dotyczących ich córki Mai, młodej siatkarki i matematycznego geniusza. Jej zegarek na czarnym pasku i łańcuszek, który zwykle nosiła, spoczywają w drewnianej szkatułce na fortepianie.

Branko jest pochodzenia serbskiego, Melita z rodziny o korzeniach muzułmańskich. Wraz z synem Igorem (ur. 1975) i córką Mają (ur. 1977) mieszkali przed wojną na największym sarajewskim blokowisku: AlipaŠino Polje. W marcu 1992 r. Melita zawiozła dzieci do swojego brata do Vitezu, skąd już nie wróciły – Serbowie zablokowali wszystkie drogi dojazdowe do Sarajewa.

– Nikt nie wierzył, że czetnicy zaatakują Sarajewo – wspomina Melita. – Dopiero w drodze do Vitezu, na stacji Podlugovi, zobaczyłam JNA [armia Jugosławii, zdominowana przez Serbów – red.]. Wyciągnęli syna z wagonu, przeszukiwali. Wtedy pierwszy raz się przestraszyłam.

Igor nie został zatrzymany, bo miał „dobre” (serbskie) nazwisko.

Gdy zaczęło się oblężenie, po dwóch latach starań Melicie i Brankowi udało się, przy okazji jednego z rozejmów, wyprawić Igora za granicę: do Tunezji, która przyjęła grupę sarajewskiej młodzieży. – Martwiłam się cały czas o Igora, bałam się, że dostanie powołanie do wojska. Maja była tak odpowiedzialna, że jakoś nie myśleliśmy, że coś się jej może stać – mówi matka. W lutym 1994 r. Maja, stęskniona za rodzicami, przedostała się do Sarajewa przez słynny tunel pod lotniskiem. – Staraliśmy się, żeby jej życie w mieście było jak najbardziej normalne, żeby chodziła do szkoły, trenowała siatkówkę – mówi ojciec.

9 kwietnia 1995 r. Maja wracała z treningu, przed dwudziestą powinna być w domu.

Ojciec: – Pół godziny później zaczęliśmy się denerwować, w wieczornych wiadomościach podano, że właśnie zginęła młoda dziewczyna. Ale do głowy nam nie przyszło, że to mogła być nasza Maja. Mieliśmy nadzieję, że wstąpiła do koleżanek. Ale zawsze wracała przed godziną policyjną, przed 10.00 wieczorem. Zaczęliśmy dzwonić na policję, do szpitali. Nasz sąsiad, oficer w armii bośniackiej, zawiózł nas do szpitala. Zaprowadzili nas prosto do kostnicy, do jej ciała.

Maja wykrwawiła się, gdy odłamki pocisku uszkodziły jej tętnicę. Po jej śmierci serbskie radio podało, że dziewczynę zgwałcili i zamordowali Bośniacy, ze względu na jej serbskie korzenie. – Kłamali i kłamią nadal – smutnie mówi Melita.

Zmyśloną historią o śmierci Mai agresor usiłował zapewne odwrócić uwagę świata od kwestii gwałtów, których dopuszczali się serbscy żołnierze w okupowanych dzielnicach Sarajewa Grbavica i Vogošča. W Vogoščy grupa serbskich żołnierzy tygodniami gwałciła dziewczynki w wieku od 7 do 13 lat, na oczach ich matek.

PAMIĘĆ I ŻYCIE

Rodzice zabitych dzieci zwykle do dziś nie pogodzili się z ich śmiercią. Część z nich złożyła zbiorowy pozew przeciw władzom Republiki Serbskiej BiH o „zadośćuczynienie wyrządzonej szkody niematerialnej”. Pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie zapowiedziano na koniec kwietnia tego roku.

Rodzice chcą sprawiedliwości i jasnego określenia, kto odpowiada za śmierć ich dzieci. – Codziennie Serbowie z serbskiej części BiH „sprzedają” swoją wersję historii, czas to zatrzymać – mówi Fikret Grabovica. – Widocznie wyroki dla Galicia i Miloševicia to za mało.

Stanislav Galić, dowódca Sarajewsko-Romanijskiego Korpusu Armii Wojsk Republiki Serbskiej, został skazany przez Trybunał Haski na dożywocie za zbrodnie popełnione przez jego żołnierzy w Sarajewie. Dragomir Milošević, który zastąpił Galicia w 1994 r., dostał 29 lat więzienia. Wtedy, 20 lat temu, rodzice Irmy długo nie potrafili wrócić do życia. – Ja po miesiącu wróciłem do wojska, ale żona była w coraz gorszym stanie – opowiada Fikret. – Wtedy zdecydowaliśmy się na to jedyne lekarstwo. Żona zaszła w ciążę, w listopadzie 1994 r. urodziła się Nejra, a w październiku 1995 r. Nudjejma. Jak teraz o tym pomyślę, te obie ciąże to było szaleństwo: brak jedzenia, wody, ogrzewania, leków, nieustanne zagrożenie, a my rozpaczliwie staramy się o dziecko... Ale Nejra to była nasza terapia.

Lejla, siostra Irmy, przeżywała na swój sposób: przez ponad 16 lat dławiła w sobie emocje związane ze stratą siostry. Ojciec: – Lejla poświęciła się nowym młodszym siostrom, nigdy nawet nie wymówiła imienia Irmy. Dopiero jakoś pod koniec 2006 r., wieczorem, pamiętam to, powiedziała po raz pierwszy: idę do Irmy na grób.

Gdy zginęła Maja, Melita przez pewien czas codziennie po pracy siadała w parku koło miejsca, gdzie zginęła córka. – Chciałam też zginąć, czekałam na bomby, granaty, snajpera – mówi. Dziś Melita i Branko co niedziela są u córki, na grobie. Łapią się na tym, że wnuczkę – czteroletnią Anię, córkę Igora – nieświadomie co chwilę nazywają Mają.

Co roku 9 kwietnia, w rocznicę śmierci Mai, a także w jej urodziny (9 grudnia) Melitę i Branka odwiedzają dawne koleżanki Mai. Przychodzą z mężami i dziećmi. Branko: – Cieszę się z tych odwiedzin. Choć czasami myślę, że może lepiej, żeby tych wizyt nie było... Ale nie, cieszę się, że pamiętają...

***

Sarajewski Instytut ds. Badania Zbrodni Ludobójstwa oraz Stowarzyszenie Rodziców Zamordowanych Dzieci Sarajewa opublikowały pierwszą część monografii poświęconej najmłodszym ofiarom oblężenia. Opisano w niej historie 524 ofiar. Przygotowana jest druga część monografii, opisująca los kolejnych pięciuset zabitych dzieci.

Na razie brakuje środków na jej wydanie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2012