Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wpowszechnym przekonaniu – utwierdzanym skwapliwie przez mieszkańców Wielkopolski – jedynym zwycięskim polskim powstaniem było to, które w grudniu 1918 r. wybuchło w Poznaniu. Nic bardziej błędnego: taka wąsko-regionalna interpretacja po pierwsze usuwa w cień cały proces długiego trwania, który miał miejsce na ziemiach polskich w latach 1914-22. W tym procesie Powstanie Wielkopolskie było znaczącym, ale jednym z wydarzeń, które rozgrywały się jesienią 1918 r., a które publicysta Tadeusz A. Olszański nazwał na łamach „Tygodnika” (nr 46/2018) wspólnym pojęciem: Wielkie Powstanie Listopadowe. Po drugie, Wielkopolanie nie byli jedynymi, którzy wtedy powstali i zwyciężyli.
To, co zaczęło się we Lwowie rankiem 1 listopada 1918 r., było zbrojnym powstaniem – wymierzonym w rozpoczęte kilka godzin wcześniej ukraińskie powstanie, którego celem było utworzenie własnego państwa w Galicji Wschodniej ze stolicą we Lwowie. Co więcej: historyk Damian K. Markowski wykazuje, że – wbrew wspomnieniom jego dowódców (budujących swoją legendę) – w początkowej dynamice przypominało ono te z najgorzej przygotowanych polskich powstań. Zaczęły je nieliczne i słabo uzbrojone polskie grupy, często tworzone spontanicznie (zorganizowana konspiracja była nieliczna i podzielona). W początkowej fazie walk siły ukraińskie miały przygniatającą przewagę – tylko nie umiały jej wykorzystać.
Dlaczego mimo to lwowskie powstanie się udało? Zainteresowanym polecam książkę Markowskiego. Ten 33-letni historyk z IPN-u należy do młodego pokolenia badaczy, którzy temat ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej podejmują z nowej perspektywy, rzecz można: poza apologią i oskarżeniem. Wcześniej wydał pracę „Anatomia strachu. Sowietyzacja obwodu lwowskiego 1944-1953. Studium zmian polityczno-gospodarczych” (IPN 2018).
A dlaczego nie nazwano go powstaniem? Bo powstanie wymierzone jest przeciw czyjejś władzy (choćby zaborczej, okupacyjnej). Polacy musieliby więc przyznać, że Ukraińcy stworzyli taką władzę, zalążek państwa. Tymczasem dominująca wtedy opinia polska odmawiała Ukraińcom prawa do aspiracji państwowych w Galicji. Stąd do polskiej pamięci walki te weszły jako Obrona Lwowa: pisana tak, z wielkich liter.
Również dlatego interpretacja Markowskiego – ukazanie walk we Lwowie jako dwóch powstań, ukraińskiego i polskiego – otwiera nową perspektywę: taką, która pozwala pielęgnować pamięć o Orlętach (także pisanych z dużej litery), a z drugiej strony uznać racje przeciwnika. Bo dramat lwowskiego listopada 1918 polegał także na tym, że obie strony miały tutaj swoje uzasadnione racje, wtedy – nie do pogodzenia. ©℗
Damian K. Markowski, DWA POWSTANIA. BITWA O LWÓW 1918. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.