Dubravka Ugrešić: Deficyty wyobraźni

Dubravka Ugrešić, pisarka: Nasza pamięć jest regularnie formatowana, jak dyski w komputerach. Ile cywilizacji w dziejach ludzkości upadło? Katastrofy dostrzegamy dopiero po fakcie, gdy odczuwamy ich skutki.
 / GRAŻYNA MAKARA
/ GRAŻYNA MAKARA

MICHAŁ SOWIŃSKI, ALEKSANDRA WOJTASZEK: Opowieści powstają dziś inaczej?

DUBRAVKA UGREŠIĆ: Opowiadanie, przynajmniej tak jak je rozumieliśmy przez wieki, to sztuka coraz bardziej archaiczna. Dane pokazują, że ci, którzy kupują książki, kupują ich więcej niż kiedyś, ale to jeszcze nie oznacza, że są one czytane. I chociaż jesteśmy przekonywani, że wraz z rozwojem mediów cyfrowych zwiększyła się liczba czytelników, to samo czytanie jest dziś aktywnością dysydencką.

W jakim sensie?

W mediach cyfrowych, które rzeczywiście są bardziej demokratyczne niż te tradycyjne, ale jednocześnie dużo bardziej w swojej istocie komercyjne, o wszystkim decydują użytkownicy, czyli czytelnicy.

To źle?

W ten sposób dochodzi do standaryzacji gustu, do którego dąży przemysł książkowy. Książki, szczególnie powieści, wracają do swoich korzeni, kiedy zarówno ich tworzenie, jak i konsumpcja były rozrywką popularną. Kanon został zburzony, bo nie był rankingiem bestsellerów, tylko krytyczną hierarchią. Dzisiaj krytykę literacką zamieszczaną w prasie i magazynach literackich zastąpiły blogi, podkasty i tym podobne – to tam swobodnie i nieformalnie dyskutuje się o książkach. Ludzi bardziej interesuje socjalizacja i kontakty, które mogą stworzyć poprzez takie fora, niż sama książka. Wszyscy jesteśmy jednocześnie autorami, krytykami i specjalistami od promocji – każdy z nas może stworzyć własną bazę fanów, gdzie pod pretekstem lektury będzie budować relacje społeczne.

Lata temu podjęła Pani decyzję o „wypisaniu się z nacjonalistycznego szaleństwa” – mówiła Pani, że woli być „nikim”, niż opowiadać się po którejś ze stron. Nie żałuje Pani decyzji?

Nie. Emigracja, ze względu na złożoność sytuacji, w jakiej znajduje się emigrant, jest ważną i intensywną szkołą życia. Taka zmiana rozwija zupełnie nowe i nieoczekiwane umiejętności. Chodzi o konieczność konfrontacji z samym sobą, a następnie z wartościami, które wszyscy przyjmujemy za oczywiste, bo nie mamy okazji, aby je zakwestionować. Bezpaństwowość, bycie apatrydą, może posłużyć jako detoksykacja psychiczna, która w konsekwencji prowadzi do emancypacji. Ale dla wielu emigracja to po prostu wielkie nieszczęście.

Demony nacjonalizmu, uśpione przez ostatnie lata, dziś na nowo budzą się i krążą nad Europą, także tą Zachodnią. Niczego się nie nauczyliśmy?

Nacjonalizm rodzi się z poczucia nieadekwatności pojedynczych doświadczeń z oczekiwaniami, które wcześniej zostały sztucznie wykreowane. Ale również z poczucia podrzędności i niemocy – z poczucia głębokiej porażki. Kiedy wszystko już zostało zniszczone, kiedy nie ma niczego innego, ludzie chwytają się tożsamości narodowej jako tego, co jeszcze pozostało. Tożsamość narodowa to w zasadzie kategoria religijna.

Wyznawcy danej tożsamości dostrzegają w niej jednak głęboki sens.

Bo konstruują go na bieżąco sami nosiciele tej czy innej tożsamości. Podobnie jest z religią. Istnieje silna potrzeba jakiejś wyższej instancji, na której ludzie mogliby się oprzeć, zaufać jej, która zwolni ich z odpowiedzialności za błędy, głupotę i zbrodnie. Będzie zawsze im towarzyszyć, aby pogłaskać po twarzy i powiedzieć: „Nie martw się, wszystko będzie dobrze”. „Nikt nie ma prawa was bić!” – powiedział Miloszević Serbom. Można też prościej, ale równie skutecznie: „Teraz wreszcie będziecie mogli śpiewać swoje pieśni, swoje piękne chorwackie pieśni” – obiecywał Chorwatom Franjo Tudźman.

Jugosławia jako twór wielo­narodowy była taką antynacjonalistyczną ­odtrutką?

Jugosławia, niestety, stała się naszą lepszą przeszłością, a nie naszą lepszą przyszłością. Wyjątkowość jugosłowiańskiej tożsamości polegała na tym, przynajmniej dla mnie, że nie była obciążeniem, nie narzucano jej siłą. Wprost przeciwnie, była ciekawa, zabawna, przekonywała mnie – byłam w stanie ją zaakceptować jako nowoczesny koncept ideologiczny. Niestety „jugoslawizm” został wraz z wojną i rozpadem Jugosławii zastąpiony konceptem „ziemi i krwi”, który uważam za perwersyjny, upośledzony.

Po 30 latach nawet stosunek do krwawej wojny na Bałkanach pozostaje nieoczywisty dla wielu ­polityków. A przecież Sarajewo miało być przestrogą dla XXI wieku.

Sarajewo jest z pewnością jednym z najbardziej wstrząsających symboli cywilizacji europejskiej drugiej połowy XX wieku. Sarajewo to mroczne lustro Europy. Można mieć tylko nadzieję, że w najbliższej przyszłości nie będzie kolejnych. Apokalipsa może wydarzyć się na naszych oczach, ale zwyczajnie nie potrafimy tego dostrzec. Nasza pamięć jest regularnie formatowana, jak dyski w komputerach. Ile cywilizacji w dziejach ludzkości upadło? Ktoś się tym dziś przejmuje? Katastrofy dostrzegamy dopiero po fakcie, gdy odczuwamy ich konkretne skutki.

Olga Tokarczuk, już po Noblu, mówiła, że literatura powinna odejść od kwestii tożsamościowych, które dominowały w XX wieku – w zamian potrzebujemy nowej, bardziej adekwatnej do nowych czasów ­wyobraźni.

Tokarczuk ma rację. Tak zwana „poważna literatura” pozostaje w tyle, brakuje w niej wrażliwości i wyobraźni właśnie. Być może dziś potrzebujemy mniej powagi, a więcej spekulacji? Bo Netflix i inne platformy streamingowe to tylko atrakcyjny dodatek do powieści z ducha dziewiętnastowiecznych, ale nie myślałabym o nich w kategorii alternatywy. Literatura wciąż ma wiele do powiedzenia i zaoferowania współczesnym czytelnikom. O ile nie zostanie całkowicie podporządkowana kapitalistycznym mechanizmom, poradzi sobie. Trzeba jej tylko w tym nie przeszkadzać.

W eseju „Kultura karaoke” z 2010 r. protestowała Pani przed masową kulturą przeciętności, ­miksowaniem i odtwarzaniem. Jest jeszcze w dzisiejszej kulturze miejsce na ­oryginalność?

Jest miejsce, bo oryginalność zawiera się w języku, odcisku palca, sposobie, w jaki opowiada się historię. Istotą każdej formy wyrazu artystycznego jest komunikacja. Nie mogę twierdzić, że jestem pisarką, jeśli nie ma ani jednego czytelnika, który to potwierdzi, bez względu na to, czy znajduje się on na biegunie północnym, w Nowym Jorku, czy w Poznaniu. To moi czytelnicy sprawiają, że jestem pisarką. Ich liczba nie jest jednak ważna. Ważna jest jakość naszej komunikacji. ©

Marzec 2021 r.

DUBRAVKA UGREŠIĆ, chorwacka pisarka, zmarła 17 marca br. Od 1993 r. przebywała na emigracji w Holandii i Stanach Zjednoczonych.



Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Deficyty wyobraźni