Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W obu wersjach otwiera się tekstem błogosławieństw. Zestawienie obu redakcji pozwala zwrócić uwagę na szczegóły – niezwykle inspirujące.
Przykładowo zdanie zapisane przez Mateusza: „Bądźcie więc wy doskonali, podobnie jak Ojciec wasz niebieski jest doskonały” (Mt 5, 48), u Łukasza przyjmuje formę: „Bądźcie miłosierni, jak i Ojciec wasz jest miłosierny” (6, 36). To nie żadna sprzeczność. To symfonia i precyzacja. Świętość nie jest przecież abstrakcyjną „doskonałością” – sprawdza się w relacjach, zwłaszcza takich, które nie mogą być uregulowane według prostych zasad sprawiedliwości i wzajemności.
O tym mowa jest nieco wcześniej. „Jeśli miłujecie tych [tylko], którzy was miłują – czytamy u Mateusza – cóż za zapłatę mieć będziecie” (5, 46). W wersji Łukasza jednak słowo „zapłata” (grec. misthos; łac. merces) zostało zastąpione greckim słowem charis (w Wulgacie łac. gratia). Greckie charis ma wiele znaczeń – łaska, wdzięczność, dobrodziejstwo, dar itd. Zasadniczo wszystkie wyrywają nas z postrzegania własnych czynów (i konsekwentnie naszej relacji do Boga) w kategoriach (wyłącznie): „zasługa – nagroda/zapłata”. Otwierają nas za to na całą przestrzeń spotkania w bezinteresowności, darmowości, obdarowania. Dajemy, ale sami – w wolności obu stron – otrzymujemy. Czynimy dobro mocą przyjętej uprzednio łaski – w przeciwnym razie ją marnujemy. To w komunii z Panem odkrywamy, iż Jego miłość uzdalnia nas do przekroczenia ścisłych (ściśliwych) ram wymiennej sprawiedliwości...
Myśl pogłębia podpowiadany w Biblii Nestle-Alanda odsyłacz do tekstu św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian (9, 6-11): „Kto skąpo sieje, skąpo i zbierać będzie; kto sieje wśród błogosławieństw – wśród błogosławieństw i zbiera”. Właśnie tak. Czynienie dobra rządzi się zasadami siejby, a nie handlu i biznesu: „daję, żebyś dał!”.
Dobro jest inwestycją siewcy, który rzuca w ziemię ziarno z nadzieją na plon. Jego nadzieja wszakże nie boi się próby czasu – jest cierpliwy i dalekowzroczny. Jest hojny – jak Siewca z Ewangelii – nie uważa swego trudu za zmarnowany, jeśli ziarno padło na drogę, albo na teren skalisty czy nawet między ciernie. Nie oburza go ani nie zniechęca plon mniejszy niż stokrotny. Sieje, choć nie wie, kto będzie zbierał. Ma jednak pewność, że wykonane dobro zaowocuje w czyimś życiu. Wie też, że plon nie zależy wyłącznie od niego. To w końcu nie on daje wzrost...
Tak. Żeby siać, trzeba mieć dystans do siebie i do swojej pracy, i do jej (spodziewanych) owoców. Równie bardzo trzeba mieć w sobie wiarę w dobro. Dla niego samego. Nie wyłącznie z racji na korzyść, jaką może mi – i to zaraz – przynieść.
Łaska Boga (charis), a nie jedynie nagroda (misthos) wyznacza dyscyplinę moich relacji z nieprzyjaciółmi. Jak dobrze jest odkryć, a potem już nigdy nie zgubić tej perspektywy – zbudowanej na świadomości/doświadczeniu tego, że między mną a moim nieprzyjacielem jest Pan Bóg ze swoją łaską.
To naprawdę wszystko zmienia.©