Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przeżywamy go pod hasłem „Miłosierni jak Ojciec”. Tym, którzy chcą to hasło zgłębić, podpowiadam medytację nad Ewangelią św. Łukasza. To w dużej mierze „Ewangelia Ojca”. Jej przekaz ujął Ewangelista w szczególną klamrę: pierwszej i ostatniej wypowiedzi Jezusa o Bogu.
Pierwsza taka wypowiedź Jezusa miała miejsce, notuje Łukasz, w 12. roku Jego życia, w jerozolimskiej świątyni. (To nie przypadek: wedle żydowskiej tradycji również w 12. roku życia rozpoczął swoją misję prorocką Samuel). Odnaleziony w świątyni po trzech dniach poszukiwań przez Maryję i Józefa, mówi do nich: „Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Ostatnie zaś przed śmiercią słowo Jezusa, wypowiedziane ku Bogu z krzyża, brzmi: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23, 46) – modlitwa zaczerpnięta jest z Psalmu 31, ale wezwanie „Ojcze!” – „Abba!” („Tato!”) – jest Jezusowe (w Starym Testamencie nikt tak do Boga nie mówił). Łukaszowy Jezus wie, że również na krzyżu pozostaje bezpieczny w rękach Taty! W przywołanym psalmie czytamy: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego: Ty mnie wybawiłeś, Panie Boże wierny!” (Ps 31, 6). Nie: „wybawisz” (z nadzieją na nieokreśloną przyszłość), ale: „wybawiłeś” – z pewnością i spokojem już uratowanego. Stąd też w Ewangelii męki według św. Łukasza daremnie by szukać zapamiętanych przez pozostałych Synoptyków dramatycznych słów, jakby wykrzyczanych w stronę zamkniętego nieba: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?!” (Mk 15, 34; Mt 27, 46). Jest za to modlitwa za oprawców – znowu, nieprzekazana przez pozostałych: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). U Łukasza Jezus dwukrotnie mówi z krzyża do Boga, a każde z tych wezwań otwiera słowo: „Ojcze!”.
Oto klamry Łukaszowej Ewangelii: pierwsze i ostatnie słowo o Bogu wypowiedziane publicznie przez Jezusa: „Ojciec”! W te klamry ujęte jest całe nauczanie Pana. Pomiędzy nimi lokuje się 15. rozdział Łukasza, przez wielu komentatorów chętnie nazywany „Ewangelią w Ewangelii” (są i tacy, którzy twierdzą, że gdyby z całego Nowego Testamentu trzeba było wybrać tylko jeden rozdział, to musiałby to być właśnie ten: Łk 15) – przypowieść powszechnie znana pod nazwą „przypowieści o Synu marnotrawnym”. A przecież o wiele słuszniej należałoby ją nazywać „przypowieścią o miłosiernym Ojcu”. Samo słowo „miłosierdzie” w niej nie pada – ani w polskich przekładach, ani w greckim oryginale. Pada natomiast w łacińskim przekładzie dokonanym przez św. Hieronima w wersecie 20. W polskiej wersji brzmi on następująco: „(...) ujrzał go [wracającego syna] jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go”. W „Wulgacie” czytamy: „misericordia motus est et accurens cecidit supra collum eius” – „poruszony miłosierdziem, biegnąc, padł na jego szyję…”. Jakże głęboka jest ta intuicja Hieronima! Tym, co uruchamia Ojca, by zachować się w sposób pod każdym względem niezrozumiały i niekonwencjonalny, nie jest doraźna emocja. Nie chwilowe wzruszenie. Jest postawa miłosierdzia wpisana w Jego najgłębszą istotę. Tożsamość. Mówiąc językiem i kategoriami Biblii: Imię! Tak też brzmi tytuł najnowszej książki papieża Franciszka, która w tych dniach ukazuje się również w Polsce: „Miłosierdzie to imię Boga”.
Właśnie tak! „Miłosierdzie” i „Ojciec”. Zamiennie. Czytajmy św. Łukasza! ©