Dołączyć do dobrej wycieczki

Kiedy tylko pomyślę o tym, że znowu przypaść mi może w udziale piętnowanie narastających w naszym instytucjonalnym Kościele absurdów, czuję paraliż.

07.10.2019

Czyta się kilka minut

No ale jak nie odnotować sprawy tego kalibru, co pismo, które biskupom diecezjalnym i przełożonym zakonnym rozesłał w lipcu sekretarz generalny Episkopatu? Wskazał im, żeby informacje o zgłoszonych przypadkach nadużyć seksualnych przekazywali nie miejscowej prokuraturze, lecz bezpośrednio prokuratorowi krajowemu, zastępcy Zbigniewa Ziobry, Bogdanowi Święczkowskiemu.

Normalna, opisana w kodeksie ścieżka prawna jest prosta: przestępstwo zgłasza się prokuraturze, na której „obszarze właściwości” popełniono przestępstwo. Minister sprawiedliwości może w drodze rozporządzenia postanowić, że jakąś kategorią przestępstw, ze względu np. na wysoki odsetek specjalistów w tej akurat dziedzinie, zajmie się jakaś wyznaczona prokuratura (np. Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi sprawy z dziedziny rynku kapitałowego). Może też, ze względu na dobro postępowania, przenieść konkretną sprawę o piętro czy dwa piętra wyżej w prokuratorskiej strukturze. Nie ma jednak rozporządzenia (albo nie jest ono znane prawnikom, z którymi o tym rozmawiałem) ustanawiającego Prokuraturę Krajową organem pierwszego kontaktu dla kategorii spraw „przestępstwa seksualne popełnione przez funkcjonariuszy Kościoła”.

Oczywiście, można twierdzić, że to dla dobra tych spraw, bo na szczeblu krajowym zostaną rozpatrzone wnikliwiej niż w rejonie. Rzecz jednak nie w intencjach, lecz w tym, jak to wygląda. A wygląda to tak, że połączeni z obecną władzą w konglomerat biskupi dogadali się z prokuratorską wierchuszką z politycznego nadania w ministerstwie, że wszystko, co kłopotliwe, trafiać będzie nie do liniowych prokuratorów, którzy mogliby sprawiać problemy któremuś z biskupów, ale do szefów. Z którymi – w imię trwającego sojuszu tronu i ołtarza – dogada się, co będzie trzeba.

Bo zastanówmy się, tak na chłopski rozum: jak zachowuje się człowiek, który nie ma nic do ukrycia? Szuka, domaga się specjalnych ścieżek do szefów, załatwiania w warszawskich gabinetach? Czy raczej mówi: proszę bardzo, przejdę drogę tę samą, co każdy inny śmiertelnik: badajcie, sprawdzajcie, ostatnią rzeczą, jaką chciałbym robić, jest próba naginania pod siebie procedury. Całe szczęście, że biskupi diecezjalni na niesławnym posiedzeniu 27 sierpnia (po którym wydali komunikat z prośbą do władz, by te były uprzejme zakończyć prześladowanie katolików w Polsce, oraz modlili się za „pierwsze ofiary ideologii LGBT”) odrzucili sugestię biskupa Mizińskiego. Ale rzecznik Episkopatu do dziś twierdzi, że zdaniem polskich biskupów te sprawy można zgłaszać zarówno panu Święczkowskiemu, jak i prokuratorowi lokalnemu, bo to prawnie bez różnicy.

Aż nudno po raz tysięczny o tym pisać: polski Episkopat z podziwu godną determinacją szuka od miesięcy coraz to nowych sposobów na utratę resztek wiarygodności i wizerunkową autodestrukcję. Ma w tej dziedzinie znaczące sukcesy, a one z całą pewnością przyspiesza sukcesy tych partii i środowisk, które coraz dobitniej wznoszą antykościelne hasła i znaczącą część swojego kapitału wykuwają ze słusznego gniewu tych, którzy nie mogą już patrzeć na te lawirowania, wahania, rozmydlania i niuansowania, tudzież na przykrywanie bzdurną wojną z wyimaginowaną „ideologią LGBT” realnego problemu, jakim jest brak rozliczenia się – w popiele i na kolanach – z przestępstw seksualnych.

Ja zaś na każdym spotkaniu, słysząc pytanie, co jeszcze mnie w Kościele trzyma, odpowiadam, że owszem, przede wszystkim sakramenty, żywy Bóg, ale też wspólnota. Dostatecznie dobrze znam historię Kościoła, by wiedzieć, że od praktycznie dwóch tysięcy lat stoi on na krawędzi rozpadu, jest w kryzysie, ktoś co chwila się od niego odłącza, ktoś przyłącza, jakieś jego połacie (czasem wielkości państw) obumierają, inne w tym czasie budzą się do życia. W dostatecznie wielu zakątkach polskiego Kościoła przyłożyłem ucho, by wiedzieć, że mimo iż w pasterskiej centrali nie dzieje się dobrze (to eufemizm), a z wielu parafii dochodzą nie za wesołe wieści, to jednak wciąż wiele jest takich miejsc, w których Boży Duch okazuje się silniejszy od ludzkiej słabości, czyni się tam dobro.

Po każdej kolejnej porcji newsów z okolic Episkopatu (coraz bardziej sugerujących, że żyjemy w innych galaktykach), miód na moje serce leją małe, dobre kroczki robione codziennie na dole. A to „Przewodnik Katolicki” zrobi numer o ekologii integralnej i pochwali się, że drukuje się na papierze z certyfikatem FSC (drewno z odpowiedzialnie traktowanych źródeł; ten certyfikat to nie jest jeszcze szczyt ekologii, ale krok w dobrym kierunku). A to proboszcz warszawskiej parafii franciszkanów (przy Senatorskiej) wrzuci do sieci plakat, który umieścił na drzwiach kościoła, wzywający wszystkich do udziału w wyborach i uprzedzający, że wszelkie ślady agitacji będzie z terenu świątyni usuwał. Itd.

To jest właśnie fenomen tego naszego organizmu, którego emanacją jest organizacja. Że gdy jego część idzie w złym kierunku, a druga część w dobrym, to się wszystko jakimś cudem jeszcze nie rozpada. Moje zadanie jest zaś w tym wszystkim jasne: dołączyć do dobrej wycieczki. Iść z tymi, dla których Mesjasz wciąż jest Jezusem, a nie Jarosławem. I być spokojnym o to, że Bóg z pewnością nie pomyli się na sądzie, oddzielając ideologiczne chwasty od tego, co było w nas tej ponadczasowej jakości. To w końcu Jego Kościół. A nie prywatny mój, pana Jarka, arcybiskupów od „ideologii LGBT” czy wręcz całego Episkopatu Polski. Niech więc tą drogą (jeśli w niebie prenumeruje się i czyta „Tygodnik”) zechce przyjąć za to wielkie dzięki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2019