Dokument stary i staromodny

Kongregacja Nauki Wiary znów wzburzyła opinię publiczną. Opublikowany 31 lipca dokument “Uwagi dotyczące projektów legalizacji prawnej związków między osobami homoseksualnymi" został powitany przez światowe media donośnym chórem krytyk i protestów.

10.08.2003

Czyta się kilka minut

Oczywiście nie przez wszystkie media i nie przez całą opinię, jednak głosy protestu - jak zwykle - wybijają się na plan pierwszy. Nic dziwnego, w ostatnich latach zmieniono przepisy w krajach skandynawskich, we Francji, Belgii i Holandii, wprowadzając możliwość uznania związków osób tej samej płci na równi z małżeństwami.

Dokument jest krótki i nie zawiera żadnych nowości doktrynalnych. Jako jego cele wymieniono “przypomnienie podstawowych prawd" związanych z problemem legalizacji związków homoseksualnych, dostarczenie “argumentów o charakterze racjonalnym" tym biskupom, którym przyjdzie reagować na poczynania legislacyjne w tej dziedzinie na własnym terenie oraz ukierunkowanie działań polityków katolickich, “gdy będą mieli do czynienia z projektami ustawodawczymi związanymi z tą problematyką, wskazując zasady postępowania, zgodne z sumieniem chrześcijańskim".

Ogłoszenie dokumentu jest stanowczym protestem Kościoła przeciw ustawodawstwu zmierzającemu do zrównania, jeśli nie utożsamienia, związków homoseksualnych z małżeństwami i apelem o mobilizację lokalnych Kościołów oraz katolickich polityków do jednoznacznego sprzeciwu w tym względzie.

Wykład doktrynalny jest prosty. Małżeństwo to nie “jakikolwiek związek między osobami". Zostało ustanowione przez Stwórcę i żadna ideologia nie może pozbawić ludzkiego ducha pewności, że małżeństwo istnieje tylko między dwiema osobami różnej płci, które przez wzajemne oddanie dążą do jedności, udoskonalają się wzajemnie, by współpracować z Bogiem w przekazywaniu i wychowaniu nowego życia ludzkiego.

W planie Stwórcy komplementarność płci i płodność należą zatem do samej natury instytucji małżeństwa. Co więcej, związek małżeński mężczyzny i kobiety został wyniesiony przez Chrystusa do godności sakramentu.

Tak więc “nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny.(...) Jeśliby z punktu widzenia prawnego małżeństwo między dwoma osobami odmiennych płci zostało uznane tylko za jedno z możliwych małżeństw, koncepcja małżeństwa uległaby radykalnej zmianie".

Owszem, Kościół chce, aby mężczyźni i kobiety o skłonnościach homoseksualnych byli traktowani z szacunkiem, współczuciem, delikatnością i bez jakiejkolwiek dyskryminacji. Jednak nie zmienia to faktu, że akty homoseksualne uznaje za naruszenie porządku moralnego, a same osoby homoseksualne wzywa - jak innych chrześcijan - do życia w czystości.

Zrozumiała i do przyjęcia jest też postawa władz cywilnych, które wobec zjawiska związków homoseksualnych ograniczają się do ich tolerowania. Gorzej, gdy pod pretekstem zapobieżenia dyskryminacji, zgłaszają propozycje legalizacji takich związków lub popierają ich równouprawnienie z małżeństwami we właściwym tego słowa znaczeniu, aż po uznanie ich zdolności prawnej do starania się o adopcję dzieci. Tym, którzy w imię tolerancji chcą podejmować działania na rzecz przyznania określonych praw osobom homoseksualnym współżyjącym ze sobą, dokument przypomina, że tolerowanie zła jest czymś zupełnie odmiennym od aprobowania i legalizowania zła.

W równouprawnieniu związków homoseksualnych z małżeństwami Kościół widzi podważenie podstaw ładu społecznego opartego na rodzinie i otaczającego rodzinę opieką, fundamentu trwania tego społeczeństwa. Włączenie dzieci do związków homoseksualnych na drodze adopcji dokument określa jako akt przemocy na bezbronnych dzieciach, które w ten sposób “włącza się w środowisko, które nie sprzyja ich pełnemu rozwojowi ludzkiemu".

Fałszywe jest także - czytamy w dokumencie - odwoływanie się obrońców małżeństw homoseksualnych do zasady słusznej autonomii osobistej. “Inną jest rzeczą to, że pojedynczy obywatele mogą swobodnie zajmować się działalnością, dla której żywią zainteresowanie oraz, że działania te generalnie mieszczą się w powszechnym prawie cywilnym do wolności; zupełnie inną rzeczą jest to, że działania, które nie wnoszą znaczącego ani pozytywnego wkładu w rozwój osoby i społeczności, miałyby otrzymać od państwa specyficzne i określone uznanie prawne. Związki homoseksualne nie realizują - nawet w najdalej idącej analogii - zadań, ze względu na które małżeństwo i rodzina zasługują na właściwe i specyficzne uznanie prawne".

Wreszcie “nie jest słuszna argumentacja, według której zalegalizowanie prawne związków homoseksualnych jest rzekomo konieczne dla zapobieżenia sytuacji, w której współżyjący homoseksualiści straciliby, ze względu na sam fakt ich współżycia, rzeczywiste uznanie ich powszechnych praw, które mają jako osoby i jako obywatele. W rzeczywistości, mogą oni zawsze odwołać się - jak wszyscy obywatele na podstawie swej prywatnej autonomii - do powszechnego prawa do ochrony sytuacji prawnych wspólnego interesu".

Przeciwstawiać się legalizacji związków homoseksualnych mają obowiązek wszyscy wierni. Zaś katoliccy parlamentarzyści, gdy zgromadzeniu ustawodawczemu po raz pierwszy zostaje przedłożony projekt prawa, zmierzający do legalizacji związków homoseksualnych, mają moralny obowiązek wyrazić jasno i publicznie sprzeciw, i głosować za odrzuceniem projektu ustawy.

Gdy ma się do czynienia z takim prawem już ustanowionym, należy mu się przeciwstawić w taki sposób, jaki jest możliwy i publicznie wyrazić swój sprzeciw. Wobec niemożności uchylenie tego prawa katolicki parlamentarzysta “postąpi słusznie, udzielając poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy", pod warunkiem, że jego sprzeciw będzie “jasny i znany wszystkim". Ustawa bardziej restrykcyjna nie może być uważana za prawo sprawiedliwe czy nawet dopuszczalne.

Przedstawione tu streszczenie “Uwag" jest dość pobieżne. Integralny tekst “Uwag" dostępny jest w języku polskim na stronie Watykanu (www.vatican.va). W gruncie rzeczy wykład jest oczywisty i wyraża odwieczne stanowisko Kościoła. Na szczególną uwagę zasługują jednak argumenty podnoszone przeciw dokumentowi.

Można je sprowadzić do trzech kategorii. Pierwsza: “dokument w dramatyczny sposób odsłania dystans jaki dzieli hierarchów katolickich od poglądów społeczeństwa" (Marco Politi). Do tej samej kategorii należy przypisać zarzut, że “Papież jest nie tylko stary, ale bardzo staromodny", że dokument jest “z czasów dawno minionych" itp.

Druga kategoria: “z punktu widzenia laickiego państwa budzi niepokój, że Watykan nie tylko wyraża swój pogląd, ale daje też wytyczne katolickim parlamentarzystom", że “wywiera presję na katolickich polityków", “miesza się w sprawy, które nie należą do jego kompetencji. Sprawą państwa bowiem jest to, czy przyzna homoseksualnym wspólnotom życiowym podobną ochronę prawną jak małżeństwu, czy nie".

Tymczasem rzecz w tym, że prawd, także moralnych, od czasów proroków, nie mówiąc o Chrystusie, nie ustala się demokratycznie i argument, że większość myśli inaczej (zresztą w tym przypadku większość raczej wątpliwa) nie jest żadnym argumentem. Tym bardziej kiepski jest argument z “nowoczesności". Obyczaje, oceny dobra i zła zmieniają się. Wielkie bywają tego koszta, co mogliśmy doświadczyć nawet w granicach życia mojego pokolenia. I okazuje się, że kiedy przemija zamęt, Przykazania pozostają punktem odniesienia, a Ewangelia okazuje się nadal aktualna. Trzeba wiele naiwności, by wierzyć, że “nowoczesne" zawsze znaczy “lepsze".

I wreszcie stary sen o zamknięciu Kościoła w skansenie pobożności. Niech tam jeszcze jakoś uczestniczy w akcjach miłosierdzia. Ale katoliccy parlamentarzyści, politycy? Owszem, można ich dopuścić, byle ich wpływ na rzeczywistość równał się zeru. Opcje laickie, liberalne, radykalne, nacjonalistyczne, komunistyczne czy postkomunistyczne - tak. Katolicka - nie.

Dokument Kongregacji oznacza mobilizację sił Kościoła. I warto podkreślić, mobilizację nie we własnej, “konfesyjnej" sprawie, ale w obronie “ładu naszej cywilizacji, opartej przecież na rodzinie i jej odpowiedzialności za przyszłe pokolenia", aby zacytować komentarz Józefy Hennelowej (w numerze 179 “Gazety Wyborczej") do watykańskiego dokumentu. Zrównanie związków homoseksualnych z małżeństwem - dalszy ciąg cytatu - “to oczekiwanie gwarancji i przywilejów społecznych bez przyjęcia zadań społecznych. Ktoś musiał to przypomnieć w sposób jednoznaczny i Kościół to zrobił". Dodam: bo to jest misją Kościoła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2003