Empatia potrzebna od zaraz

„Jeśli ktoś jest homoseksualistą, a poszukuje Pana Boga, kimże ja jestem, aby go osądzać?” – pytał papież Franciszek. Wspominał także o miłosierdziu dla rozwodników. Czy szykuje się doktrynalna rewolucja?

05.08.2013

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek podczas konferencji prasowej w czasie lotu z Brazylii do Włoch, 29 lipca br. / Fot. Luca Zennaro / AP / EAST NEWS
Papież Franciszek podczas konferencji prasowej w czasie lotu z Brazylii do Włoch, 29 lipca br. / Fot. Luca Zennaro / AP / EAST NEWS

Wypowiedź papieża wywołała burzę w światowych mediach. Agencja AP zauważyła, że jest ona o wiele bardziej ugodowa niż stanowisko Benedykta XVI, który w 2005 r. wydał dokument uniemożliwiający wyświęcanie mężczyzn „z głęboko zakorzenionymi tendencjami homoseksualnymi”. Zasugerowała tym samym, że Franciszek chce dopuścić gejów do kapłaństwa. W podobnym duchu Reuters ogłosił, że zdaniem papieża homoseksualiści nie powinni być osądzani i społecznie marginalizowani.

Polskie liberalne media uznały to za rewolucję w Kościele. „Papież Franciszek wstrząsnął homofobami w Polsce” – cieszyła się na łamach „Gazety Wyborczej” Monika Olejnik. Media konserwatywne początkowo wpadły w konsternację (portale „Naszego Dziennika” i Radia Maryja przezornie nie zauważyły konferencji prasowej papieża). Tomasz Terlikowski na portalu Fronda.pl z niepokojem pisał o „szokujących słowach papieża”, który „miał się opowiedzieć za rozważaniem udzielania komunii świętej osobom po rozwodzie w ponownych związkach”. W następnych kilku notach propagował już tezę o manipulacji i dezinformacji w liberalnych mediach. Co takiego powiedział papież i jakie rzeczywiste znaczenie mają jego słowa?

PAPIEŻ WŚRÓD DZIENNIKARZY

Podczas ponad godzinnego spotkania z dziennikarzami na pokładzie samolotu, którym wracał z Brazylii do Rzymu, papież początkowo zbył temat małżeństw homoseksualnych. Na pytanie, dlaczego nie wspomniał o uchwalonym niedawno w Brazylii prawie poszerzającym legalizację aborcji i zezwalającym na małżeństwa homoseksualne, Franciszek odpowiedział, że wyczerpująco na ten temat wypowiedział się już lokalny episkopat, a on chciał przekazać przede wszystkim pozytywny przekaz młodzieży, która – jak dodał – doskonale zna nauczanie Kościoła na ten temat. Naciskany, dodał: „Moim stanowiskiem jest stanowisko Kościoła. Jestem synem Kościoła!”.

I na tym by się zapewne skończyło, gdyby nie determinacja brazylijskiej dziennikarki – Ilzy Scamparini, która w ostatnim momencie i poza listą zapisanych dziennikarzy zapytała Franciszka o ks. prałata Ricca i lobby gejowskie w Watykanie. Ks. Battista Ricca jako dyrektor Domu św. Marty, w którym mieszka papież, należy do najbliższych jego współpracowników. W połowie czerwca Franciszek mianował go prałatem IOR (banku watykańskiego), czyli osobą w pewnej mierze nadzorującą tę kłopotliwą dla Kościoła instytucję. W połowie lipca włoski tygodnik „L’Espresso” napisał o skandalach homoseksualnych, w których miał uczestniczyć ks. Ricca. Odpowiadając dziennikarce, papież wyjaśnił, że zgodnie z prawem kanonicznym zarządził „dochodzenie wstępne”, które jednak nie potwierdziło wysuwanych wobec ks. Ricca zarzutów. Przy okazji Franciszek wspomniał o niedobrej tendencji wyciągania na światło dzienne „grzechów młodości”. Zaznaczył, że nie ma na myśli przestępstw, takich jak pedofilia, ale upadki, z których człowiek podnosi się poprzez nawrócenie. „Kiedy idziemy do spowiedzi i szczerze mówimy: »zgrzeszyłem w tej dziedzinie«, to Pan zapomina, i my nie mamy prawa nie zapominać” – upominał papież.

Odnosząc się do „lobby homoseksualnego”, Franciszek zauważył, że jak dotąd nie spotkał w Watykanie „nikogo, kto by miał w dowodzie tożsamości zapisane: »gay«”. I w tym kontekście padły słowa: „Sądzę, że jeśli ktoś ma do czynienia z osobą o takiej orientacji, musi odróżnić fakt homoseksualizmu od uprawiania lobbingu, bo wszelkie lobbowanie jest niedobre. To jest złem. Jeśli ktoś jest homoseksualistą, a poszukuje Pana Boga, i ma dobrą wolę, kimże ja jestem, aby go osądzać? Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia to bardzo pięknie, że tych osób nie należy z tego powodu marginalizować, powinny być włączone do społeczeństwa. Problemem nie jest posiadanie tej skłonności, nie – musimy być braćmi”.

TRUDNOŚCI MAGISTERIUM

Być może wypowiadając się spontanicznie, papież nie zauważył, że używa jednak innego języka i mówi więcej niż mówi Katechizm. Fragment, do którego się odniósł, brzmi: „Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji” (punkt 2358). Magisterium brakuje zniuansowanej oceny homoseksualizmu i widać to także w powyższym fragmencie Katechizmu. Homoseksualiści pytają na przykład: jeżeli Kościół potępia „niesłuszną dyskryminację”, czy oznacza to, że istnieje „słuszna dyskryminacja”?

Pytanie nie jest bezpodstawne, gdyż Magisterium wzbrania się wypowiedzieć w pełni za niedyskryminowaniem nikogo ze względu na skłonność homoseksualną. Najpierw dlatego, że obawia się uznania moralnego potępienia zachowań homoseksualnych za akt dyskryminacji, co rzeczywiście byłoby nadużyciem ze strony lobbujących za homoseksualizmem. Po wtóre dlatego, że odmawia zrównania „skłonności homoseksualnej” (nawet zastanej i trwałej) z takimi cechami człowieka, jak kolor skóry, płeć czy wiek, które bywają przedmiotem dyskryminacji. „Skłonność homoseksualna” jest bowiem „obiektywnie nieuporządkowana”, jak głosi powyżej Katechizm. Co to jednak znaczy?

Czyn obiektywnie nieuporządkowany w języku teologii moralnej jest po prostu czynem moralnie złym. Odnosząc tę kategorię do skłonności homoseksualnej, kard. Joseph Ratzinger zastrzegł, że nie chce tym samym utożsamić jej z grzechem, niemniej wskazał na jej związek z moralnym złem. „Należy sprecyzować, że szczególna skłonność osoby homoseksualnej, chociaż sama w sobie nie jest grzechem, stanowi jednak słabszą bądź silniejszą skłonność do postępowania złego z moralnego punktu widzenia. Z tego powodu sama skłonność musi być uważana za obiektywnie nieuporządkowaną” – pisał w 1986 r. jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary w „Liście do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych”. Zatem w ludzkiej naturze homoseksualistów jest coś obiektywnie nie do zaakceptowania! Pomyłka Pana Boga?

Narzuca się inna interpretacja: to skutek grzechu pierworodnego. I rzeczywiście taką sugestię odnajdujemy w liście Kongregacji Nauki Wiary. Jest ona ryzykowna, gdyż po pierwsze: homoseksualiści okazaliby się jedyną wśród ludzi grupą, w której tak precyzyjnie zidentyfikowano by grzech pierworodny. Po drugie: dogmat o grzechu pierworodnym stałby się zagrożony, gdyby naukowcom udało się precyzyjnie ustalić naturalną genezę skłonności homoseksualnych.

KOŚCIÓŁ W OCZACH HOMOSEKSUALISTÓW

Nie potrzeba specjalnej empatii, by domyśleć się, co przeżywają osoby homoseksualne, gdy w Kościele dowiadują się o sobie takich rzeczy. Tym bardziej, że potępiana skłonność homoseksualna wiąże się zarazem głęboko ze skłonnością do kochania drugiego człowieka, bez której trudno wyobrazić sobie człowieczeństwo. Zatem na pewno nie cała jest „zła”.

Takiej empatii i takich pytań nie odnajdziemy jednak w doktrynalnych dokumentach. Odnajdujemy natomiast tradycyjne odwoływanie się do biblijnej opowieści o próbie zbiorowego gwałtu mieszkańców Sodomy na będących w gościnie u Lota Bożych wysłannikach czy kojarzenie homoseksualizmu z prostytucją sakralną i moralnym zepsuciem w listach św. Pawła (punkt 2357 Katechizmu). A także kompromitującą z psychologicznego punktu widzenia radę, by homoseksualiści nie ujawniali swej skłonności, wówczas nie będą dyskryminowani („Większość osób o skłonności homoseksualnej, które starają się zachowywać w życiu zasady czystości, z reguły nie deklaruje publicznie swojego homoseksualizmu. Zwykle zatem nie zachodzi w ich przypadku problem dyskryminacji w dziedzinie zatrudnienia, w polityce mieszkaniowej itd.”; Uwagi Kongregacji Nauki Wiary dotyczące odpowiedzi na propozycje ustaw o niedyskryminacji osób homoseksualnych z 1992 r.).

Jednak wbrew pozorom, Magisterium wcale nie stoi przed alternatywą: trwać przy dotychczasowym mało empatycznym nauczaniu albo uznać moralnie akty homoseksualne. Wystarczyłoby na przykład dostrzec w skłonności homoseksualnej nie tyle „obiektywne nieuporządkowanie”, co po prostu przeszkodę do życia w heteroseksualnym – a więc zgodnym z Bożym zamysłem – małżeństwie. Zło moralne aktów homoseksualnych bierze się przecież stąd, że są pozamałżeńskie. Gdyby podejść do aktywności homoseksualnej w ten sposób, wówczas specjalnie niczym się ona nie wyróżnia od nadużywania seksualności poza małżeństwem przez heteroseksualistów – z osób homoseksualnych spada odium „zboczeńców” i „sodomitów”. (Nawiasem mówiąc, jestem ciekaw, czy po wypowiedzi Franciszka portal Fronda.pl oraz prawicowi parlamentarzyści zrezygnują z szafowania tym ostatnim epitetem, który w potocznym języku polskim kojarzy homoseksualizm z zoofilią).

Reasumując, nie dziwi, że wypowiedź papieża wywołała zaskoczenie i zainteresowanie. Franciszek swoim naturalnym, łamiącym uprzedzenia i stereotypy podejściem do trudnych problemów moralnych prędzej czy później „wymusi” wysubtelnienie i „uczłowieczenie” dotychczasowego nauczania.

MIŁOSIERDZIE DLA ROZWODNIKÓW

Podobnie sprawa ma się z problemem dopuszczenia do komunii św. osób rozwiedzionych, które zawarły ponowny związek. Na pytanie: „Podczas tej podróży wiele razy Wasza Świątobliwość mówił o miłosierdziu. Czy istnieje możliwość, że coś zmieni się w dyscyplinie Kościoła w kwestii dopuszczenia do sakramentów osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach?”, papież odpowiedział od razu: „Miłosierdzie jest większe niż przypadek, który pan przedstawia”. Mówił także, iż Kościół nie może biernie czekać na takie osoby, musi sam do nich wyjść. Natomiast sam problem umieścił w kontekście duszpasterstwa małżeństw i mocno to kilka razy podkreślał. Wspomniał także o innym niż w Kościele katolickim podejściu w prawosławiu („Oni trzymają się teologii ekonomii, jak ją nazywają, i dają drugą szansę, pozwalają na to”). Ujawnił, że o tym problemie będzie rozmawiać z Radą Kardynałów w październiku, pojawi się on także jako temat przygotowywanego Synodu Biskupów.

W każdym razie Franciszek dostrzega problem jako bardzo poważny, o czym świadczą zacytowane przez niego słowa jego poprzednika w Buenos Aires, kardynała Quarracino: „Jego zdaniem połowa małżeństw to małżeństwa nieważne. Dlaczego tak mówił? Bo pobierają się ludzie niedojrzali, pobierają się, nie zdając sobie sprawy, że to do końca życia, albo biorą ślub, ponieważ powinni się pobrać ze względów społecznych”. Na koniec papież uczynił zagadkową uwagę: „To również problem prawny, orzekanie nieważności małżeństwa, wymaga rewizji, ponieważ nie wystarczają do tego sądy kościelne”.

Można powiedzieć, że właściwie Papież niczego konkretnego nie powiedział, a jednak jego wypowiedź zapowiada gotowość zmian. Do tej pory wszelkie postulaty – wysuwane np. z grona kardynałów – były szybko przez Watykan ucinane. Przypomnijmy inicjatywę trzech niemieckich biskupów: Waltera Kaspera, Karla Lehmanna oraz Oskara Saiera (dwaj pierwsi zostali później kardynałami), którzy w 1993 r. postulowali dopuszczanie do komunii rozwiedzionych, będących w swoim sumieniu pewnych, że ich pierwszy związek nie jest ważny, a niepotrafiący tego udowodnić na forum publicznym. Kongregacja Nauki Wiary w następnym roku wydała dokument odrzucający taką możliwość. Tymczasem obecnie słyszymy z ust papieża, że do orzekania nieważności małżeństwa „nie wystarczają sądy kościelne”. Czy nie jest to wyraźna aluzja do tamtych postulatów?

Niektórzy kardynałowie widzą wręcz możliwość zmiany dyscypliny Kościoła. W 2008 r. główny redaktor Katechizmu Kościoła Katolickiego kard. Christoph Schönborn w rozmowie z austriackim dziennikiem „Die Presse” mówił o ewentualnych warunkach dopuszczenia do komunii św.: zbadanie historii winy po rozpadzie pierwszego małżeństwa, wyrażenie skruchy i podjęcie pracy nad sobą, a także podjęcie prób pojednania. „Wtedy można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć z duszpasterskiego punktu widzenia, że to jest taka sytuacja, w której także dostęp do sakramentów ma ponownie sens” – mówił jeden z najbliższych współpracowników Benedykta XVI.

***

Kościół nie może małżonkom stawiać bardzo wysokich wymagań i jednocześnie pozostawiać ich bez duszpasterskiego wsparcia. Natura małżeństwa nie zmieniła się: jest ono głęboką wspólnotą życia i miłości mężczyzny i kobiety. Dramatycznie zmienił się jednak w ostatnim czasie społeczny i psychologiczny kontekst tworzenia małżeństwa.

Dawniej osoby zawierające małżeństwo wchodziły w sztywne i jasno sprecyzowane struktury rodziny wielopokoleniowej. Ich zadanie ograniczało się do spełniania określonych „obowiązków stanu” – innych dla kobiety, innych dla mężczyzny. Solidne instytucjonalne ramy małżeństwa i społeczne wsparcie gwarantowały bezpieczeństwo, stabilizację i prestiż związku. Dziś młodzi ludzie zwykle są skazani sami na siebie w budowaniu codziennie od nowa dynamicznej relacji miłości małżeńskiej. Nie uzyskują potrzebnego wsparcia od Kościoła. I to na pewno trzeba zmienić. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2013