Długi trzeba darować

Zewsząd słyszymy, że długi godzi się spłacać. Ale czy na pewno ta ogólna zasada zawsze przynosi dobre społecznie i ekonomicznie skutki?
w cyklu Woś się jeży

22.10.2020

Czyta się kilka minut

Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /

W polskiej debacie ekonomicznej o długu prywatnym mówimy rzadko. Politycy, eksperci i komentatorzy wolą rozwodzić się nad długiem publicznym. Ujawniać jego ukryte elementy, wieszać liczniki długu w centrum miasta, przeliczać zadłużenie na głowę jednego mieszkańca i w ogóle straszyć, że „obciążamy przyszłe pokolenia”, skazując nasze dzieci i wnuki na płacenie za nasze dzisiejsze „życie ponad stan”.

Tymczasem prawdziwym „ukrytym długiem”, który naprawdę przydusza człowiekowi z krwi i kości perspektywy na przyszłość, jest właśnie dług prywatny. A zwłaszcza ta jego część, która zostaje po odjęciu długu sektora przedsiębiorstw prywatnych. Czyli właśnie zadłużenie gospodarstw domowych. W Polsce wysokość tego długu wynosi ok. 35 proc PKB. Na tle zachodnich krajów to ciągle nie tak wiele. Dodajmy bowiem dla porównania, że w Unii Europejskiej household debt wynosi ok. 50 proc. PKB. W Niemczech 54 proc., w USA około 70 proc., Francji 72 proc., w Wielkiej Brytanii 90 proc., a w Danii czy Holandii nawet 120-130 proc. całego produktu krajowego.

Jest jeszcze jedna ważna różnica. W Polsce o długu prywatnym mówi się zazwyczaj jedynie przy dwóch konkretnych okazjach. Raz w kontekście „frankowiczów” albo szerzej – osób zadłużonych hipotecznie w walucie obcej. A dwa – gdy mowa o branży lichwiarskiej. Czyli wszelkiego rodzaju chwilówkach i mikropożyczkach udzielanych na bardzo wysoki procent. Oba te zjawiska rzadko ujmowane są zbiorczo jako dwie twarze tego samego problemu. Przede wszystkim dlatego, że dotykają dwóch różnych klas społecznych, które mają ze sobą coraz mniej punktów stycznych. W efekcie franki i chwilówki krytykuje się jedynie jako przekręt. Bezprawne nagięcie zdrowych kapitalistycznych reguł przez chciwych przestępców. Nie zaś jako naturalną konsekwencję życia w kapitalistycznym społeczeństwie, w którym nożyce pomiędzy aspiracjami do „dobrego życia” a realnymi możliwościami zarobienia na to życie są bardzo szeroko rozwarte. 

W krajach mających z kapitalizmem nieco dłuższe pożycie wygląda to jednak inaczej. Już kilka lat temu w Wielkiej Brytanii mieliśmy np. do czynienia z oddolną kampanią zorganizowaną przez kolektyw Strike Debt. Polegała ona na zbieraniu pieniędzy w internetowych zrzutkach i kupowaniu za te środki przeterminowanych długów prywatnych. Antyzadłużeniowi aktywiści skorzystali tu dokładnie z tego samego schematu, według którego działają firmy ściągające długi. Tyle, że – w przeciwieństwie do windykatorów – nie straszyli dłużników połamaniem nóg ani spotkaniem w sądzie. Tylko dzwonili do ludzi, by ich poinformować, że ich dług został darowany. Oczywiście, takie rozwiązanie nigdy nie będzie systemowym pomysłem i traktować je należy raczej jako happening. Nie zaś jako poważną ofertę polityczną.


Autorska rubryka Rafała Wosia co czwartek w serwisie "Tygodnika Powszechnego"


 

Co nie znaczy, że systemowego oddłużenia gospodarstw domowych nie można sobie wyobrazić. Owszem, można. A pewnie nawet trzeba. Zwłaszcza w kontekście obecnego kryzysu. Jedna z lepszych nowych publikacji na ten temat to książka „Should we abolish household debt” („Czy znieść dług gospodarstw domowych?”) ekonomistki Johnny Montgomerie z londyńskiego King's College.

Idąc zaprezentowanym przez nią tropem, takie nowoczesne „strząśnięcie długu” (termin historyczny przywodzący na myśl antyczne reformy Solona) jest potrzebne z kilku powodów.

Po pierwsze, dlatego że zadłużenie prywatne (zwłaszcza takie, którego nie sposób spłacić) działa niszcząco na spójność społeczną, ograniczając dzietność, konsumpcję czy społeczną mobilność i przynosząc ze sobą na dodatek całą paletę negatywnych skutków społecznych: od chorób cywilizacyjnych wywołanych stresem po samobójstwa.

Po drugie, oddłużenie staje się szczególnie palące w czasach obecnego koronakryzysu, kiedy wiele gospodarstw domowych żyjących dotąd w bezpiecznej (zdawało się) odległości od problemu długu może się w jego spiralę w najbliższych miesiącach ześlizgnąć. Głównie oczywiście z powodu spadku dochodów wywołanych czy to antycovidowymi lockdownami czy to recesją, którą ze sobą przynoszą. W tym kontekście strząśnięcie długów przestaje być już nawet aktem dobrej woli i odruchem pomocy dla najbiedniejszych. Tylko urasta do sensownej (bo działającej stabilizująco na cykl koniunkturalny) polityki gospodarczej. Zauważmy bowiem, że gdyby wprowadzić dziś oddłużenie, to natychmiast podziałałoby ono niczym solidna obniżka podatków albo sensowny dochód podstawowy, zwiększając siłę ekonomiczną i bezpieczeństwo gospodarstw domowych najbardziej narażonych na negatywne skutki koronakryzysu.

Po trzecie wreszcie, mamy przecież precedensy. I nie chodzi nawet o (wspomniane już) epizody darowania długów w historii antycznej, tylko niedawne darowanie długów sektora finansowego po kryzysie 2008 roku. Dlaczego nie pozwolić na to samo gospodarstwom domowym? 

Czy znajdą się siły polityczne, które sięgną po takie rozwiązania w najbliższych latach? Mam nadzieję, że tak. Choć nie ma się co łudzić, że zostaną przyjęte z otwartymi ramionami. Jeśli się pojawią, usłyszymy pod ich adresem wiele oskarżeń, przy których dzisiejszy straszak „populizmu” to drobnostka. Klasy panujące mają na oddłużeniu zawsze najwięcej do stracenia. To się od czasów Solona akurat nie zmieniło.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej