Atak na Ukrainę do wstrzyknięcia

Walki pod Kijowem, Charkowem i Mariupolem trwały już tydzień, gdy ormiańskie władze po raz pierwszy ogłosiły, co myślą o rosyjskim najeździe na Ukrainę. Premier Nikol Paszynian oświadczył, że jest „głęboko zasmucony” ukraińską wojną i że wciąż ma nadzieję, iż Rosjanie i Ukraińcy rozstrzygną dzielące ich spory drogą rozmów.
Drugiego dnia wojny ormiański minister obrony Suren Papikjan przyjechał do Moskwy na spotkanie z rosyjskim kolegą po fachu Siergiejem Szojgu. Nazajutrz ministerstwo dyplomacji z Erywania zaprzeczało pogłoskom, jakoby ormiańskie wojska miały przyłączyć się do rosyjskiej inwazji, i zapewniało, że wizyta Papikjana w Moskwie nie miała żadnego związku z Ukrainą, a termin podróży ustalono już dawno. Ormiańskie ministerstwo oświadczyło też, że nie zamierza się zajmować sprawą uznania samozwańczych republik Doniecka i Ługańska, które przy wsparciu Rosji ogłosiły secesję od Ukrainy, a Kreml uznał ich niepodległość.
Gdy Rada Europy debatowała nad wykluczeniem z jej grona Rosji, Armenia sprzeciwiła się temu jako jedyna (oprócz Rosji), a gdy Zgromadzenie Ogólne przyjęło rezolucję potępiającą rosyjską napaść na Ukrainę, Armenia wstrzymała się od głosu (kilka lat temu głosowała przeciwko rezolucjom potępiającym rosyjską aneksję Krymu).
STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →
Milczenie Ormian dostrzegł ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, który parokrotnie dziękował Azerom za pomoc humanitarną i solidarność. Dziękował też Gruzinom, chociaż ich rządowi, który odmówił przyłączenia się do zachodnich sankcji przeciwko Rosji (doceniając to, Rosja obiecała znieść embargo na import gruzińskiego mleka, masła i serów), nie szczędził przykrych słów. Do Ormian Zełenski nie zwracał się w ogóle, a i w Erywaniu, w przeciwieństwie do Tbilisi czy Batumi – nikt nie urządzał wieców solidarności z Ukrainą. W ormiańskiej stolicy największą – choć nieliczną – manifestację urządziła miejscowa ambasada Ukrainy.
Ormianie, choć współczują Ukraińcom, nie mogą zapomnieć Zełenskiemu, że jesienią 2020 r., gdy toczyli z Azerami wojnę o Górski Karabach, Ukraina stała po stronie Baku. I nie chcą słuchać, że inaczej nie mogła postąpić, że straciwszy na rzecz Rosji Krym, a także samozwańcze republiki Doniecką i Ługańską, nie mogła wspierać Ormian i secesji Karabachu, ormiańskiej enklawy wchodzącej oficjalnie w skład Azerbejdżanu.
Ormianie wypominają Ukraińcom nie tylko polityczne wsparcie dla Baku, ale także dostawy ukraińskiej broni, która pomogła Azerom w odniesieniu zwycięstwa i odzyskaniu znacznej części Karabachu (na początku lat 90. ormiańscy partyzanci pobili Azerów i ogłosili niepodległość Karabachu, a także zajęli położone wokół niego azerbejdżańskie powiaty, z których uczynili bezludną strefę buforową; jesienią 2020 r. Azerowie odbili strefę buforową i zajęli część Karabachu).
Od pierwszych dni niepodległości w 1991 r. Ukraina wraz z Azerbejdżanem, a także Gruzją i Mołdawią, próbowała tworzyć przymierze sprzeciwiające się sojuszom polityczno-obronnym i gospodarczym, jakie Rosja kleci z resztek Związku Radzieckiego. Armenia zaś przystąpiła zarówno do Unii Euroazjatyckiej, jak i do Organizacji Bezpieczeństwa Zbiorowego. Jako przewodnicząca tej ostatniej, w styczniu ogłaszała decyzję o zbrojnej interwencji w pogrążonym w rozruchach Kazachstanie, a po rosyjskiej inwazji na Ukrainę pojawiły się plotki, że sprzymierzeńcy Rosji, Ormianie, Białorusini, Kazachowie, Kirgizi i Tadżycy także poślą swoje wojska nad Dniepr. Ormianie ogłosili jednak, że wojsk do Ukrainy posyłać nie będą.
Styczniowa wyprawa wojenna do Kazachstanu przypomniała im, że kiedy jesienią 2020 r. prosili Rosjan o pomoc, Moskwa odmówiła. Twierdziła wówczas, że Armenia nie została napadnięta przez Azerbejdżan, a Karabach pozostaje przecież formalnie częścią azerbejdżańskiego państwa. Ormianie nie dostali znikąd wsparcia, podczas gdy Azerom pomagali Ukraińcy, a przede wszystkim Turcja.
Przegrana w karabachskiej wojnie pogłębiła u Ormian rozgoryczenie i poczucie osamotnienia. Nawet najbardziej prozachodnia, opozycyjna Europejska Partia Armenii (w zeszłorocznych wyborach zdobyła 0,19 proc. głosów) domagając się przerwania rosyjskiej inwazji na Ukrainę, poparła politykę rządu. „Trzeba robić tylko to, co dobre dla Armenii i unikać wplątania w sprawy, które przyniosą nam tylko straty” – mówił na wiecu solidarności z Ukrainą przywódca „Europejczyków” Tigran Chzmaljan, chwaląc przy tym rząd, że odmówił zajęcia się sprawą uznania samozwańczych republik Doniecka i Ługańska i potępiając przywódców karabachskich Ormian, którzy uznali zadnieprzańskich separatystów za braci. Podobne do „Europejczyków” stanowisko zajęło także najsilniejsze opozycyjne ugrupowanie Armenia byłego prezydenta Roberta Koczariana (1998-2008), głównego wroga premiera Paszyniana.
Politycy ugrupowania Armenia domagają się od rządu w Erywaniu, by nie wykluczał możliwości uznania samozwańczych republik znad Dniepru, a nawet korzystając z ich secesji, żądał również niepodległości ormiańskiego Karabachu. Ich partyjni koledzy, a także towarzysze z opozycji, studzą jednak gorące głowy i tłumaczą, że skoro Armenia nie uznała ogłoszonej w 1991 r. niepodległości Karabachu, nie powinna uznawać niepodległości także innych secesjonistów.
WOJCIECH JAGIELSKI: Tysiące Rosjan opuszcza kraj. Jedni w obawie przed sankcjami, inni ze strachu przed cenzurą policyjnego państwa >>>
Armenia nie uznała też niepodległości Abchazji ani Osetii Południowej, oderwanych w 2008 r. od Gruzji przez Rosję, mimo że Kreml bardzo się tego od Erywania domagał. Niepodległość Abchazji i Osetii Południowej uznały za to – i z wzajemnością – władze Karabachu.
Karabachski prezydent Araik Arutiunian, w przeciwieństwie do premiera Armenii Nikola Paszyniana, z radością powitał secesję Doniecka i Ługańska, a także uznanie ich przez Rosję za niepodległe państwa. Sam jednak na uznanie ich niepodległości się nie zdecydował. Niepodległość Doniecka i Ługańska uznała – z wzajemnością – Osetia Południowa, ale uznana przez nie również Abchazja nie odwzajemniła się tym samym, czym naraziła się na gniew Kremla.
Skazana na przymierze z Rosją Armenia długo starała się nie zaniedbywać też współpracy z Zachodem. Zabiegał o to zwłaszcza następca Koczariana, prezydent Serż Sarkisjan (2008-18); obaj wywodzili się zresztą z Karabachu. Za jego rządów Armenia szykowała się nawet do podpisania wraz z Ukrainą, Mołdawią i Gruzją umów stowarzyszeniowych z Unią Europejską. Gruzja i Mołdawia umowy podpisały, ale Ormianie jesienią 2013 r. w ostatniej chwili odmówili. Ogłoszono to podczas wizyty Sarkisjana w Moskwie, a co więcej, zakomunikował o tym nawet nie on sam, ale jego gospodarz, Putin.
Kiedy wkrótce potem z podpisania umowy stowarzyszeniowej wycofała się Ukraina, rządzona przez prezydenta Wiktora Janukowycza, w Kijowie doszło do ulicznej rewolucji, nazwanej Euromajdanem. Armenia zaś stoczyła się do roli rosyjskiego wasala. Rosja utrzymuje w Armenii bazę wojenną, a rosyjscy żołnierze stoją na jej granicach z Turcją, Iranem i Azerbejdżanem. Rosyjskie koncerny i korporacje przejęły na własność ormiańską gospodarkę z energetyką i siecią kolejową. Po przegranej, jesiennej wojnie z 2020 r. o Górski Karabach dwa tysiące rosyjskich żołnierzy pełni tam funkcję rozjemców i strażników pokoju.
Armenia boi się, że ukraińska wojna i sankcje, jakimi Zachód ukarał Rosję, przyniosą kłopoty armeńskiej gospodarce. Rosja jest głównym partnerem handlowym Armenii, a zaciskając pasa z powodu wojny i sankcji, ograniczy zakupy. Z powodu słabszego rubla ucierpią też ormiańskie rodziny, utrzymywane w kraju przez tych, którzy wyjechali do Rosji za chlebem.
Władze z Erywania niepokoją się też, że w konfrontacji z Zachodem Rosja zażądać może od nich nowego dowodu lojalności, co może skończyć się sankcjami także wobec Armenii. Obawiają się również, że ściągając wojskowe posiłki nad Dniepr – a Rosja ściąga je nawet z Dalekiego Wschodu – Kreml wycofa też żołnierzy z Karabachu, co może zachęcić Azerów do wznowienia wojny, by podbić i podporządkować sobie cały zbuntowany region. Rosja rzeczywiście ogłosiła, że zamierza przerzucać do Ukrainy wojska z bazy w Giumri w Armenii. A ukraiński sztab generalny twierdzi, że Rosja prowadzi zaciąg na wojnę także w Serbii i Górskim Karabachu.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)