STRONA ŚWIATA | O co walczą Armenia i Azerbejdżan

​​​​​​​Po krótkiej, gwałtownej i krwawej wojnie granicznej, w której Azerowie znów pobili Ormian, przywódca tych ostatnich gotów jest wyrzec się Górskiego Karabachu – spornej ormiańskiej enklawy w Azerbejdżanie – byle zawrzeć z sąsiadami pokój.
w cyklu STRONA ŚWIATA

16.09.2022

Czyta się kilka minut

Wardenis, jedno z miast ostrzelanych przez wojska azerskie, 15 września 2022. Z tyłu billboard o treści „Służ ojczyźnie” / KAREN MINASYAN/AFP/East News
Wardenis, jedno z miast ostrzelanych przez wojska azerskie, 15 września 2022. Z tyłu billboard o treści „Służ ojczyźnie” / KAREN MINASYAN/AFP/East News

Chcę podpisać porozumienie, które wielu się nie spodoba i za co wielu okrzyknie mnie zdrajcą, a może nawet spróbuje usunąć z urzędu, ale podjąłem już w tej sprawie decyzję. Nie obchodzi mnie, co się stanie ze mną. Obchodzi za to, co stanie się z Armenią – obwieścił w środowe popołudnie w parlamencie Armenii premier Nikol Paszynian. – W maju zeszłego r. straciliśmy na rzecz Azerbejdżanu około 40 kilometrów kwadratowych naszej, ormiańskiej ziemi. Teraz Azerowie zajęli kolejne dziesięć. Zrobię wszystko, by Armenia była bezpieczna i cieszyła się pokojem, i żeby nic już nie zagrażało pozostałym 29,8 tys. kilometrów kwadratowych naszych ziem”.


SŁUCHAJ PODKASTU POWSZECHNEGO:

JAGIELSKI STORY #14 | AZERBEJDŻAN ATAKUJE ARMENIĘ. CO DZIEJE SIĘ NA KAUKAZIE, GDY ROSJA ZAJMUJE SIĘ UKRAINĄ? >>>>


Arcach i Górski Karabach

W Armenii takie słowa rozumiane są jednoznacznie – władze zamierzają wyrzec się Arcachu, będącego poza Armenią ostatnią na południowym Kaukazie i Azji Mniejszej krainą, którą Ormianie uważają za swoją ojczyznę i gdzie stanowią jeszcze większość ludności.

Arcach, jak Ormianie nazywają Górski Karabach, to górzysty region, należący oficjalnie do sąsiedniego Azerbejdżanu, drugiego obok Turcji najgorszego z ormiańskich wrogów. Tysiąc lat temu ziemie te wchodziły w skład królestwa Armenii, podbitego przez seldżuckich Turków i wcielonego do ich imperium. Potem panowali tu Persowie, a w końcu Rosja, która zagarnęła te terytoria w XVIII stuleciu.

Na początku XX wieku, po przegranej przez Turcję I wojnie światowej, w Górskim Karabachu, podobnie jak w Azerbejdżanie, doszło do pogromów Ormian, sprowokowanych ludobójczym mordem, jakiego dokonali na nich Turcy. Po rozpadzie tureckiego imperium Armenia zdobyła w 1918 r. niepodległość  (trzy lata później została wraz z Gruzją i Azerbejdżanem znów podbita przez Rosję, tym razem bolszewicką), ale Karabach dostał się Azerbejdżanowi. Zachodni alianci, Brytyjczycy i Francuzi, chcieli w ten sposób zyskać sobie przychylność tureckich krewniaków, Azerów, a także dostęp do ich przebogatych złóż ropy naftowej z kaspijskiego szelfu. Bolszewicy także woleli pozostawić Karabach Azerom licząc, że zyskają tym sobie i rewolucji przychylność rządzących w Ankarze „młodoturków” oraz ich przywódcy, Mustafy Kemala Atatürka.

Dopiero w 1988 r., gdy zaczęło się chwiać kolejne imperium rosyjskie w postaci Związku Radzieckiego, karabascy Ormianie zażądali dla siebie wolności. Wezwali rządzących na Kremlu, by przyłączyli Karabach do Armenii albo chociaż zgodzili się, by stał się taką samą, oddzielną prowincją istniejącego wciąż imperium, jak Armenia czy Azerbejdżan.

Kreml odmówił, w azerbejdżańskich miastach Baku, Sumgaicie i Gjandży doszło do nowych pogromów Ormian, a w Karabachu wybuchło zbrojne powstanie, pierwsza z wojen, jakie miały towarzyszyć rozpadowi Związku Radzieckiego. Po pierwszych klęskach ormiańscy fedaini, wspierani przez ochotników z Armenii i diaspory, przeszli do natarcia i w 1994 r. rozgromili Azerów. Zajęli nie tylko cały Karabach, który ogłosili niepodległą republiką Arcachu, ale podbili wszystkie sąsiadujące z nią azerbejdżańskie powiaty, z których wygnali ludność cywilną, zrównali je z ziemią i przerobili na strefę buforową, mającą chronić ich przed odwetowym atakiem Azerów. Karabach rozrósł się w ten sposób i dopełzł do granicy z Armenią, od której był dotąd oddzielony pasem azerbejdżańskiego terytorium (pas ormiańskiej ziemi oddziela w ten sam sposób od Azerbejdżanu należący do niego Nachiczewan).

Przekonani o swojej wojskowej przewadze Ormianie nie widzieli żadnego powodu, by układać się z Azerami o Górski Karabach, faktycznie zjednoczony z Armenią, jej gospodarką, a nawet życiem politycznym – drugim i trzecim przywódcą Armenii byli wywodzący się z Karabachu i przewodzący jego secesyjnej wojnie Robert Koczarian (1998-2008) i Serż Sarkisjan (2008-2018).

Azerowie nie zapomnieli jednak o Karabachu i upokorzeniu, jakim była przegrana wojna. Dzięki coraz bliższej współpracy wojskowej z Turcją, a także petrodolarowemu bogactwu, zdobytemu dzięki korzystnej koniunkturze, stworzyli nowoczesną, a przede wszystkim świetnie wyposażoną armię i po kilku „próbach generalnych”, przeprowadzanych we wcześniejszych latach, jesienią 2020 r. ruszyli zbrojnie na Karabach. Wystarczyły im 44 dni, by rozgromić ormiańskie wojsko (największe zniszczenie powodowały tureckie samoloty bezzałogowe „bayraktary”), odbić trzy czwarte Karabachu, a także wszystkie położone wokół niego i okupowane przez Ormian azerbejdżańskie ziemie. Pełne zwycięstwo odebrali Azerom Rosjanie, którzy wkroczyli między nich a Ormian jako rozjemcy i przymusili do zawieszenia broni.

Pokój i zdrada

Już wtedy tysiące Ormian wyszło na ulice Erywania, oskarżając Paszyniana o zdradę i żądając jego głowy. Najgorzej złorzeczono mu w Karabachu-Arcachu, którego przywódców, Koczariana i Sarkisjana, Paszynian odsunął od władzy, dokonując wiosną 2018 r. ulicznej bezkrwawej rewolucji i samemu obejmując rządy w kraju.


CZYTAJ SERWIS STRONA ŚWIATA

WOJCIECH JAGIELSKI, jeden z najwybitniejszych europejskich reporterów, co tydzień pisze o punktach zapalnych świata >>>>


Wtedy, ponurą dla Ormian jesienią 2020 r., Paszynianowi udało się zachować władzę. Przetrwał zimę mimo ulicznych demonstracji i sporu z wojskowymi, którzy usiłowali dokonać zamachu stanu, zgodził się rozpisać przedterminowe wybory (poprzednie wygrał w grudniu 2018 r. jako ludowy bohater po zwycięskiej rewolucji) i poddać ludowemu osądowi. W czerwcu 2021 r. zwyciężył w wyborach ponownie, choć tym razem – on, niedawny ulubieniec ulicy – zdobył tylko niewiele ponad połowę głosów. Zachował jednak stanowisko i jako premier nadzorował wypełnianie zobowiązań, jakie na Armenię nałożyło zawieszenie broni w karabaskiej wojnie.

Wojna o Arcach-Karabach, w której zginęło ponad 30 tysięcy ludzi (kolejnych 6 tysięcy zginęło w jesiennej wojnie z 2020 r.), zlała się u Ormian z walką o niepodległość i stała się fundamentem ich państwowości, a wyrzeczenie się Arcachu – tożsame z narodową zdradą. Oskarżony o nią został nawet Lewon Ter-Petrosjan, przywódca ruchu niepodległościowego i pierwszy prezydent niepodległej Armenii, gdy w 1997 r. przekonywał, by układać się z Azerami i ich sojuszniczką Turcją, że jeśli wymusi się na Baku gwarancje dla bezpieczeństwa i autonomii Arcachu, może on, nawet jako Karabach, pozostać częścią Azerbejdżanu. Na początku 1998 r. Ter-Petrosjan został odsunięty z urzędu wskutek „pałacowej” rewolucji, którą kierowali Koczarian i Sarkisjan, przywódcy karabaskiej secesji.

Koczarian i Sarkisjan rozmawiać z Azerami o statusie Arcachu-Karabachu ani myśleli. I gdyby nie przegrana wojna, nie rozmawiałby pewnie również Paszynian. Po klęsce poniesionej na polu bitwy zgodził się jednak wycofać ormiańskie wojsko ze zdobytej przez Azerów części Karabachu i ze „strefy buforowej”, a także otworzyć drogi przez Zangezur, oddzielający Azerbejdżan od jego nachiczewańskiej eksklawy, rodzinnych stron rządzącej w Baku dynastii Alijewów.

Dwa tysiące rosyjskich żołnierzy, sprowadzonych do Karabachu, by rozdzielili Azerów od Ormian, nie sprawili się z rolą rozjemców i w górach co rusz dochodziło do mniejszych i większych strzelanin oraz potyczek, kończących się zwykle zwycięstwem Azerów, którzy zajmowali kolejne strategiczne wzgórza i poszerzali kontrolowane przez siebie terytoria. W sierpniu walki wybuchły, kiedy Azerowie domagali się, by Ormianie szybciej wycofali się z tzw. korytarza Laczin-Berdzor (Laczin to nazwa azerska, Berdzor – ormiańska), łączącego Karabach z Armenią. Paszynian skarżył się wtedy, że Azerowie skorzystają z okazji, iż Rosja pochłonięta jest bez reszty swoją inwazją na Ukrainę, i będą na Kaukazie zabierać siłą to, czego Ormianie nie zechcą oddać im po dobroci. Ostatniego dnia sierpnia w Brukseli Paszynian rozmawiał też z prezydentem Ilhamem Alijewem (po raz szósty od przerwania wojny 44-dniowej) i narzekał, że Azerom wydaje się, iż negocjacje oznaczają jedynie spełnienie ich żądań. W Brukseli uzgodniono, że Ormianin i Azer spotkają się ponownie, w listopadzie.

W nocy z poniedziałku na wtorek (12/13 września) wojna graniczna wybuchła z nową siłą, tym razem już nie tylko w Karabachu, ale na terytorium samej Armenii. Ormianie twierdzą, że zaczęli ją Azerowie, Azerowie – że Ormianie. Zanim przerwano ją kolejnym, wynegocjowanym przez Rosjan rozejmem, w dwa dni zginęło ponad 100 ormiańskich żołnierzy i ponad 70 azerskich.

Kiedy Paszynian w parlamencie mówił, że Armenia gotowa jest zawrzeć z Azerbejdżanem pokój i uznać w nim jego integralność terytorialną, czyli że zamieszkany przez 150 tysięcy Ormian Arcach jest azerbejdżańskim Karabachem, ponad 40 tysięcy ludzi przyszło pod parlament w Erywanie, by żądać dymisji premiera i oskarżać go o zdradę. Cztery tysiące protestowało na głównym placu w karabaskiej stolicy, Stepanakercie, a tamtejszy prezydent Araik Harutjunian zapewniał rodaków, że Arcach nigdy nie będzie Karabachem i żadna władza, żaden premier z Erywania nie ma prawa za karabaskich Ormian niczego decydować.

Cena Zangezuru

Tym razem jednak, świadomi wojskowej i politycznej przewagi, Azerowie żądają nie tylko zwrotu całego Karabachu, ale także „korytarza” zangezurskiego na samym południu Armenii. Górzysty Zangezur (nazwa azerska) to dawne ormiańskie królestwo Sjuniku, będące dziś jedną z dziesięciu prowincji Armenii. To właśnie położone tam miasta Kapan (stolica prowincji) i Goris (a także nieodległe Dżermuk i Wardenis w sąsiednich prowincjach) zostały ostrzelane przez azerskie samoloty i artylerię. Przez Zangezur, otoczona od zachodu przez Turcję i od wschodu przez Azerbejdżan, Armenia graniczy na południu z życzliwym jej Iranem (północna sąsiadka Gruzja nigdy nie była do Armenii przyjaźnie usposobiona), a przez położone na granicy miasto Meghri wiedzie nieczynna dziś z powodu karabaskiej wojny linia kolejowa, łącząca Nachiczewan z resztą Azerbejdżanu.

Rozejm po wojnie z 2020 r. zobowiązuje Azerów, by umożliwili transport ludzi i towarów między Karabachem przez korytarz Laczin-Berdzor do Armenii, a Ormian, że otworzą kolej i drogi wiodące z Nachiczewanu przez Sjunik do Azerbejdżanu. Straż przy tych drogach pełnić zaś mają rosyjscy żołnierze.

Ormianie twierdzą, że gotowi są choćby jutro uruchomić kolej, a także otworzyć punkty graniczne i swoje drogi do Nachiczewanu, ale Azerowie żądają eksterytorialnego, wyłączonego spod ormiańskiej kontroli korytarza przez Zangezur, gdzie zbudowaliby sobie własną nową drogę, biegnącą równolegle do linii kolejowej przez Meghri. Ormianie nie chcą się na to zgodzić, bo eksterytorialny korytarz przez Meghri i Zangezur odciąłby ich faktycznie od granicy z Iranem. Nawet mówiąc w parlamencie, że gotów jest podpisać z Azerbejdżanem pokój i oddać mu Karabach w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i autonomię, Paszynian zapewniał, że na oddanie Azerom eksterytorialnego „korytarza” przez Zangezur nie zgodzi się nigdy ani on, ani żaden ormiański przywódca.

Azerowie, świadomi swojej siły i przewagi nad Ormianami (Rosja zajęta jest Ukrainą, Zachód, krytyczny dotąd wobec Baku, zabiega dziś o jego względy, by ciągnąć ropę naftową i gaz z Morza Kaspijskiego, a Turcja z każdym rokiem rośnie w siłę), dyktują warunki, ale jeśli sukces zawróci im w głowie, mogą przelicytować i przegrać wszystko. Coraz częściej słychać opinie, że postanowili zaatakować Armenię, bo nie obawiali się, że przyjdzie jej z pomocą Rosja, osłabiona i zajęta wojną w Ukrainie.

Armenia wraz ze swoją odwieczną sojuszniczką Rosją, a także Białorusią, Kazachstanem, Kirgizją i Tadżykistanem, należy do Układu o Zbiorowym Bezpieczeństwie zobowiązującym członków sojuszu do udzielenia zbrojnej pomocy innemu, jeśli zostanie napadnięty. Kiedy w 2020 r. Ormianie walczyli z Azerami i prosili sojuszników o pomoc, usłyszeli, że wojna toczy się o Karabach, należący oficjalnie do Azerbejdżanu, a sama Armenia zaatakowana nie została. Tym razem Armenia została napadnięta, ale na swoją prośbę o pomoc usłyszała, że sojusznicy przyślą na Kaukaz misję obserwacyjną. Rosja, której brakuje żołnierzy na wojnę w Ukrainie, ściąga ich z baz w Armenii, Karabachu, ale także Kirgizji i Tadżykistanie. „Pomóc można nie tylko zbrojnie, jest jeszcze polityka, dyplomacja” – tłumaczył w Erywanie Paszynian.

Gdyby miał podzielić los Ter-Petrosjana i zostać odsuniętym od władzy – a ma przeciwko sobie nie tylko Ormian karabaskich i ich przywódców, ale też niechętne mu wojsko – z powodu karabaskiej wojny i karabaskiej ugody, Azerom trudno będzie doczekać się kolejnego ormiańskiego przywódcy, który równie odważnie i wprost mówić będzie o konieczności kompromisu i ustępstw. W triumfującym Baku nie słychać jednak głosów zrozumienia i wezwań do umiaru, ale raczej pretensje, że Paszynian nie panuje nad sytuacją i że to jego przeciwnicy, a także przeciwnicy pokoju z Azerami sabotują rozmowy pokojowe.

Rosja, zajęta ukraińską wojną, najchętniej przeczekałaby nową odsłonę ormiańsko-azerskiego konfliktu, licząc, że Baku nie będzie w stanie porozumieć się z Erywaniem, a rosyjscy żołnierze wciąż pozostaną strażnikami i rozjemcami w Górskim Karabachu, który i tak bardziej podlega ich wojskowej administracji niż rządowi z Erywania i którego połowa mieszkańców nosi w kieszeniach rosyjskie paszporty, tak chętnie rozdawane wcześniej przez Kreml w Abchazji i Południowej Osetii, zbuntowanych gruzińskich prowincjach, które przy wsparciu Rosji powygrywały secesyjne wojny, oderwały się od Gruzji i poogłaszały samozwańcze niepodległości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej