Rosjanie uciekają z kraju

Tysiące Rosjan opuszcza kraj. Jedni w obawie przed sankcjami, inni ze strachu przed cenzurą policyjnego państwa.
w cyklu STRONA ŚWIATA

15.03.2022

Czyta się kilka minut

Pasażerowie na moskiewskim lotnisku dowiadują się o kolejnym odwołanym locie, 5 marca 2022 r. Fot. AFP/East News /
Pasażerowie na moskiewskim lotnisku dowiadują się o kolejnym odwołanym locie, 5 marca 2022 r. Fot. AFP/East News /

Wyjeżdżają ci, którzy nie chcą żyć w putinowskiej satrapii, ostracyzmie i sankcjach, na jakie Zachód skazał Rosję za zbrojną napaść na Ukrainę. Dziennikarze uciekają przed narzuconą przez Kreml cenzurą (piętnaście lat więzienia grozi za nazwanie wojny wojną), a ci, którzy sprzeciwiają się dyktaturze – przed represjami i brutalnością policji. Odkąd Rosja najechała na Ukrainę, podczas antywojennych protestów aresztowanych zostało już kilkanaście tysięcy osób.

Kreml skrywa wszystkie informacje, ale szacuje się, że tak wielkiej fali emigracyjnej nie było od czasów wojny domowej sprzed stu lat i przejęcia władzy przez bolszewików. To może być nawet ćwierć miliona obywateli.

Ucieczkę utrudniają Rosjanom międzynarodowe sankcje. Zachodnie granice i niebo zostały dla nich zamknięte, muszą przeprawiać się przez kraje, które wciąż pozostają dla nich otwarte.

Serbska siostrzyczka

Jednym z nielicznych krajów Europy, który nie przyłączył się do zachodnich sankcji, jest Serbia, tradycyjna sojuszniczka Rosji. Choć Belgrad ubiega się o przyjęcie do Unii Europejskiej (ale nie do NATO), prezydent Aleksandar Vicić ogłosił, że nie przyłączy się do sankcji przeciwko Rosji, mimo że popiera integralność terytorialną Ukrainy.

Rosję i Serbię od wieków łączą prawosławna wiara i polityczne przymierze. Belgrad uzależniony jest od rosyjskich surowców energetycznych, a Rosja, jako jedyne ze światowych mocarstw zasiadających w Radzie Bezpieczeństwa NZ i mających prawo weta, nie uznała niepodległości Kosowa ani jego secesji od Serbii.

Serbskie samoloty z linii lotniczych Air Serbia wciąż latają z Belgradu do Moskwy i Sankt Petersburga, a odkąd wybuchła wojna w Ukrainie, w pierwszych jej dniach, podwoiły nawet liczbę lotów. Latają okrężną drogą, przez Turcję, bo najkrótsza trasa wiodła przez zamknięte dziś niebo ukraińskie, ale i chętnych na podróż „bałkańskim korytarzem” jest tak wielu, że trudno dostać bilety nawet na najdroższe miejsca.

Dysponujący ważnymi wizami Rosjanie rozjeżdżają się z belgradzkiego lotniska dalej po Europie. Większość kieruje się na Cypr, a także do Słowenii, Włoch, Szwajcarii, Austrii, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.

Kierunek południowy

Do Rosji codziennie latają też samoloty z Turcji. Według zachodnich dziennikarzy od wybuchu wojny w Ukrainie w Stambule wylądowało kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy przybyszów z Rosji. Poprzednim razem tak liczna armia rosyjskich emigrantów wylądowała w Turcji sto lat temu, gdy po przegranej wojnie domowej z bolszewikami ewakuowali się tam z Krymu żołnierze i zwolennicy „białego” generała Piotra Wrangla.


Czytaj także: Zdjęcia z bombardowanego szpitala położniczego w Mariupolu obiegły cały świat. I tylko minister Ławrow ich nie oglądał.


 

Jeszcze dalej na południe, do Dubaju, wędrują rosyjscy bogacze, którzy – korzystając z neutralności Zjednoczonych Emiratów Arabskich (wstrzymały się od głosu, gdy w ONZ przyjmowano rezolucję potępiającą Rosję) – próbują przenosić do tamtejszych banków zagrożone w zachodniej Europie rekwizycją majątki.

Agenci nieruchomości z Dubaju zacierają ręce, bo rosyjscy oligarchowie, tracący posiadłości w Londynie, Szwajcarii i na francuskiej Riwierze, wykupują pałace nad Zatoką Perską. Bogacze, którzy – jak Borys Abramowicz – dorobili się majątków na grabieżczej prywatyzacji Związku Radzieckiego, i którzy wyrobili sobie paszporty izraelskie, uciekają do Tel Awiwu.

Przyjazna Armenia

Tak jak Serbia od lat pozostaje sojuszniczką i klientką Rosji na Bałkanach, Armenia jest nią na południowym Kaukazie. Sąsiadująca z nieprzyjaznymi Turcją i Azerbejdżanem, Armenia przyłączyła się do utworzonego przez Rosję przymierza wojskowego Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (następczyni Układu Warszawskiego) i Unii Euroazjatyckiej (dziedziczki Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej). Rosja utrzymuje w Armenii bazę wojenną, a rosyjscy żołnierze stoją na jej granicach. Podczas głosowania w ONZ Armenia wstrzymała się od głosu, a w Radzie Europy jako jedyna (poza Rosją) głosowała przeciwko wykluczeniu z niej Rosji.

Język rosyjski jest powszechnie znany w Armenii. Leży ona niedaleko Rosji, dzięki członkostwu w Unii Euroazjatyckiej Rosjanie mogą podróżować do niej legitymując się dowodem osobistym i podejmować w niej pracę, a życie w Erywaniu jest dużo tańsze niż w Moskwie, Petersburgu czy nawet Krasnodarze.


Czytaj także: Sieć w końcu uległa presji opinii – Rosję czeka pożegnanie z hamburgerem. McDonald’s to 850 restauracji i prawie 200 tysięcy miejsc pracy.


 

Odkąd wybuchła wojna w Ukrainie, do Armenii zjechało już kilkanaście tysięcy Rosjan, a samoloty – podobnie jak do Belgradu i Stambułu – nadal latają pełne. W erywańskich hotelach i pensjonatach brakuje wolnych pokojów, a ceny nieruchomości poszybowały w górę.

Władze Armenii zachęcają rosyjskich przedsiębiorców, zwłaszcza z branży informatycznej, by przenosili tu z Rosji swoje firmy. Uniknęliby w ten sposób zachodnich sankcji, a przy okazji rozkręcili ormiańską gospodarkę. Miejscowe ministerstwo gospodarki doradza rosyjskim firmom, jak najłatwiej zarejestrować się w Erywaniu, pomaga zdobyć nieruchomości, a nawet podpowiada, jak przetransferować z Rosji pieniądze (Kreml zabronił wywozu ponad 10 tys. dolarów).

Gruzja ulubiona

Rosjanie latają także do Uzbekistanu, Kirgizji i Kazachstanu, a samochodami przemieszczają się na Łotwę i do Estonii (wyłącznie posiadający ważne wizy), pociągami podróżują do Helsinek. Najwięcej rosyjskich emigrantów kieruje się jednak do Gruzji.

Odkąd w XIX w. Gruzja została włączona do rosyjskiego imperium, Rosjanie mieli do tego kaukaskiego kraju szczególne upodobanie. Chętnie się w Gruzji osiedlali, a wakacje w Gruzji, w czarnomorskich Suchumi w Abchazji lub Batumi w Adżarii, były marzeniem mieszkańców zarówno carskiej Rosji, jak i jej komunistycznej mutacji, Związku Radzieckiego.

Poza krajami bałtyckimi – Litwą, Łotwą i Estonią, przyjętymi do Unii Europejskiej i NATO – ze wszystkich państw powstałych po rozpadzie ZSRR Gruzja najbardziej rwała się na Zachód i pozostawała oazą zachodnich porządków i swobód. Nawet po 2008 r., gdy Rosja najechała na Gruzję, by uniemożliwić jej przystąpienie do NATO, rosyjscy liberałowie przenosili się do Tbilisi, by cieszyć się zachodnimi wolnościami i uciec spod coraz bardziej dyktatorskich rządów Putina. Gruzini, sławni w całym świecie z gościnności, nie robili im wstrętów.


Czytaj także: Władca Rosji nie ma odwrotu. Położył na szalę los swój i swojego kraju, musi iść dalej.


 

Władze z Tbilisi twierdzą, że od wybuchu wojny w Ukrainie do Gruzji przyjechało już ponad 20 tys. Rosjan. Według ministerstwa turystyki w lutym przyjechało ich prawie 21 tys., podczas gdy w zeszłym roku było ich dziesięć razy mniej (siedmiokrotnie zwiększyła się także liczba przyjezdnych z Białorusi – z pięciuset do 3,5 tys.). Przyjechało także prawie 200 rosyjskich dziennikarzy, którym Kreml uniemożliwił pracę wprowadzając cenzurę i zamykając niepokorne stacje radiowe i telewizyjne.

Gruzja, podobnie jak Serbia, nie przyłączyła się do zachodnich sankcji, twierdząc, że zbyt ucierpiałaby na tym jej gospodarka. Gruzja, której Rosja odebrała wskutek wojny z 2008 r. Abchazję i Południową Osetię, nie chce drażnić Kremla i ryzykować kolejnego najazdu. Gruzińscy dziennikarze twierdzą, że właśnie obawa, by nie rozgniewać Kremla, sprawia, że władze z Tbilisi starają się utrudniać przyjazd do kraju uciekającym z Rosji przeciwnikom Putina i dziennikarzom, znanym z krytycznych wobec niego ocen. Michaił Fiszman, prowadzący z zamkniętej przez Putina niezależnej telewizji Dożd, został odesłany z Tbilisi do azerbejdżańskiego Baku.

Wojna w Ukrainie i najazd rosyjskich przybyszów sprawił, że gościnni Gruzini przypomnieli sobie o wojnie z 2008 r. i własnych, doznanych ze strony Rosji krzywdach. Rosjanie mieszkający w Gruzji od lat skarżą się, że coraz częściej zdarza się im spotykać z nieprzyjaznymi gestami ze strony Gruzinów, z odmową obsługi w sklepach, hotelach i bankach, a także przy wynajmie mieszkań (najazd Rosjan i Białorusinów spowodował, że ceny nieruchomości w Tbilisi wzrosły prawie dwukrotnie).


Atak na Ukrainę: Korespondencje, rozmowy, reportaże, analizy, podkasty


 

Gruzini, zwłaszcza młodzi, coraz częściej i głośniej domagają się, by rząd w Tbilisi wprowadził dla Rosjan obowiązek posiadania wiz. Narastająca niechęć gruzińskich gospodarzy do rosyjskich gości sprawiła, że Irakli Kobachidze, szef rządzącej w Tbilisi partii Gruzińskie Marzenie, zapowiedział wprowadzenie surowszych kar za najdrobniejsze przejawy rusofobii.

Tbiliscy Rosjanie, z których wielu osiedliło się w Gruzji po tym, jak rosyjska policja brutalnie rozprawiła się z antyrządowymi demonstracjami na placu Błotnym w Moskwie, po sfałszowanych wyborach do Dumy, przyznają, że rozumieją irytację Gruzinów, ale jako przeciwnicy Putina nie czują się odpowiedzialni za jego politykę. „Widocznie zapomnieli już jak to jest żyć w kraju rządzonym przez dyktatora” – narzekają.

ARTYKUŁ ZOSTAŁ ZAKTUALIZOWANY

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej