Dla dobra społeczności

Raport w sprawie irlandzkich domów samotnej matki przyniósł wstrząsające informacje, ale nie zamknął bolesnego rozdziału w historii tego kraju. Pojawia się coraz więcej pytań.

25.01.2021

Czyta się kilka minut

Ocalała z domu matki i dziecka w Tuam Carmel Larkin podczas czuwania  w miejscu masowego pochówku dzieci oraz historyczka Catherine Corless (po prawej),  która zebrała informacje dotyczące śmierci dzieci. Tuam, 25 sierpnia 2019 r. /  / CHARLES MCQUILLAN / GETTY IMAGES
Ocalała z domu matki i dziecka w Tuam Carmel Larkin podczas czuwania w miejscu masowego pochówku dzieci oraz historyczka Catherine Corless (po prawej), która zebrała informacje dotyczące śmierci dzieci. Tuam, 25 sierpnia 2019 r. / / CHARLES MCQUILLAN / GETTY IMAGES

W 1934 r. w archidiecezji w Tuam odbyła się konferencja duchownych, podczas której omawiano m.in. „skandal nieślubnych narodzin”. Zalecano, by każdy taki przypadek był potępiany jako „degradacja duszy, hańba dla rodziny, grzech przeciwko dobremu imieniu lokalnej społeczności”. O każdym przypadku należało informować arcybiskupa.

Aby tej „hańby” uniknąć, rodziny, zwykle przy pomocy miejscowego księdza, usuwały ciężarne córki, siostry, kuzynki z oczu społeczności, zanim ich stan był widoczny. Kobiety, czasem ledwie nastolatki, trafiały do prowadzonych przeważnie przez instytucje religijne domów samotnej matki. Czasem pozostawały tam przez lata. Ich dzieci oddawano często do adopcji – również bez ich zgody lub nawet wiedzy.

W tym samym roku, w którym duchowni w Tuam debatowali o problemie nieślubnych narodzin, irlandzki parlament otrzymał informację o znacznie wyższej śmiertelności dzieci w domach samotnej matki. W samym Tuam, gdzie działała placówka prowadzona przez zakonnice Bon Secours, zmarło ich w tamtym roku trzydzieścioro. Przez cały okres działalności umrze ich ok. 800. Dom działał w latach ­1926-61, więc można powiedzieć, że dziecko umierało średnio co dwa tygodnie.

Cukierek

Wszyscy o tych „domach matki i dziecka” wiedzieli, wszyscy widzieli „biedne dzieci”, które tam mieszkały, gdy prowadzono je do szkoły. O tym jednak, co dokładnie działo się za murami owych instytucji, zwykle wolało się nie wiedzieć. Sytuacja zmieniła się za sprawą historyczki Catherine Corless, która ujawniła, że na terenie dawnego domu zakonnego w Tuam pogrzebano w nieoznaczonym grobie szczątki kilkuset dzieci, wśród nich i niemowlęta, i dzieci kilkuletnie. Ich los nie dawał Corless spokoju, a jej nieustępliwość doprowadziła do powołania w 2015 r. specjalnej komisji, która teraz, w styczniu, opublikowała raport opisujący warunki w 18 takich placówkach.

Corless wychowała się w Tuam. Pamięta dom zakonny otoczony wysokim murem z tłuczonym szkłem na szczycie i dzieci stamtąd. Chodziła do tej samej szkoły, do której przyprowadzano „dzieci z Domu”, jak wszyscy je nazywali. Zabiedzone, chude, w drewniakach zamiast butów. Przyprowadzano je do szkoły na tyle późno, by nie miały szansy zintegrować się przed lekcjami z innymi uczniami. Zresztą nikt chyba nie chciał się z nimi bawić. Corless wielokrotnie opowiadała, jak bardzo żałuje swojego „żartu” – jednej z dziewczynek z domu zakonnego dała kamień zawinięty w papierek po cukierku. Mała złapała go szczęśliwa z podarunku, jednak zamiast cukierka czekały ją rozczarowanie i poniżenie wśród zanoszących się śmiechem innych uczniów.

Warunki w domach samotnej matki bywały tragiczne, czasem brakowało bieżącej wody, sale źle ogrzewano, najgorsza była jednak stygmatyzacja – np. w szkole, jak wspomina Corless, uczniów sadzano koło „dzieci z Domu” za karę. „Hańby” przyjścia na świat poza małżeństwem nie można było zmazać. Jak miała odkryć Catherine Corless, jej matka również była takim dzieckiem. Nigdy jednak nie wyznała swojemu mężowi i rodzinie, że w jej akcie urodzenia nie ma wpisanego nazwiska ojca. Za bardzo się wstydziła.

Trzy tysiące stron

Prace nad raportem trwały pięć lat. Na kilku tysiącach stron opisuje on system izolacji niezamężnych kobiet w ciąży w domach matki i dziecka. Od 1922 r. do 1998 r. (wtedy zamknięto ostatni z domów) przebywało w nich 56 tys. niezamężnych matek, w tym ponad 5,6 tys. w wieku od 12 do 17 lat oraz 57 tys. dzieci. Aż 9 tysięcy z nich zmarło.

Raport szczegółowo opisuje funkcjonowanie domów, wyszczególniono też takie kwestie jak dyskryminacja, adopcje dzieci, stosunki społeczne, postrzeganie kobiet w ciąży. Przygotowano listę zaleceń. Po publikacji natychmiast w imieniu państwa premier Micheál Martin przeprosił kobiety i dzieci z tamtych domów. Przeprosili też przedstawiciele Kościoła. Planowane są odszkodowania. Upamiętnienie zmarłych dzieci. A jednak to nie wystarczyło – krytyka narasta i podnosi szereg spraw, w których raport rozczarował.

Jednym z powodów jest szerokie rozłożenie odpowiedzialności za to, co się stało – na całe irlandzkie społeczeństwo. Choć prawdą jest, że najczęściej same rodziny pozbywały się niezamężnych kobiet w ciąży, to robiły to pod presją ówczesnych norm społecznych; były one elementem systemu opresji, w którym swoją rolę odgrywały Kościół i państwo. Choćby owa konferencja w Tuam w 1934 r. pokazuje, że angażowanie się w prywatne życie parafian – w tym kwestię pozamałżeńskich ciąż – Kościół traktował jako swój obowiązek.

Raport tymczasem podkreśla, że to rodziny zmuszały kobiety do odejścia z domów, a instytucje religijne oferowały im „schronienie” („surowe schronienie w niektórych przypadkach” – zaznacza się...). „Nie ma dowodów na to, że kobiety były zmuszane do przyjścia do domów matki i dziecka przez Kościół lub władze państwowe. Większość kobiet nie miała alternatywy” – czytamy. Pomija się jednak dominującą rolę Kościoła w formowaniu takiego właśnie społeczeństwa, w którym owej alternatywy nie było. Ta dyskusja – również o roli i pozycji Kościoła w budowie suwerennej Irlandii – zaczęła się już wcześniej, ale teraz widać, że szybko się nie skończy.

Przepraszamy

Choć część komentatorów, a także osób osobiście zaangażowanych w sprawę domów samotnej matki, czuje, że raport rozmywa odpowiedzialność, to jednak trzeba powiedzieć, że natychmiast po jego publikacji ze strony przedstawicieli Kościoła pojawiły się oświadczenia ową odpowiedzialność przyjmujące. „Kościół był częścią tej kultury, w której ludzie byli często piętnowani, osądzani i odrzucani. Za to oraz za długotrwałe zranienie i emocjonalne cierpienie, które z tego wynikło, bez zastrzeżeń przepraszam ocalałych” – skomentował raport metropolita Armagh abp Eamon Martin. Arcybiskupi Kościoła Irlandii John McDowell i Michael Jackson (domy były prowadzone głównie przez zakony katolickie, ale nie tylko: protestancki był np. Bethany Home, jeden z opisywanych w raporcie) przeprosili za „rolę, jaką nasz Kościół odegrał w kształtowaniu społeczeństwa, w którym niezamężne kobiety i ich dzieci był traktowane w taki sposób”. Uznali także, że Kościół jest współwinny w „kulturze hipokryzji i osądu, która piętnowała kobiety i dzieci i zagrażała ich zdrowiu i dobrostanowi”.

Stowarzyszenie Duchownych Katolickich zwróciło uwagę na „dwa szkodliwe aspekty nauczania katolickiego” wskazane w raporcie: mizoginię i negatywny, opresyjny stosunek do seksualności, szczególnie w odniesieniu do kobiet.

Przeprosiła również kongregacja Bon Secours, która prowadziła dom w Tuam. Zakonnice zapowiedziały, że będą uczestniczyć w planowanym programie odszkodowań.

Swoją porcję odpowiedzialności ma też państwo – to jego władze lokalne domy finansowały, w całości lub częściowo, m.in. wypłacając zakonnicom stawkę od każdego dziecka i matki przebywających w placówce, pokrywając też pensje niektórych pracowników oraz koszty remontów.

Raport w raporcie

W raporcie, któremu zarzuca się także suchość i prawniczą skrupulatność, znajduje się rozdział „Raport Komitetu Zaufania”. Oddaje głos osobom, które doświadczyły pobytu w domach samotnej matki, zarówno jako dzieci, jak i np. pracownicy. Zapewniono im anonimowość – to było szczególnie istotne, bo, jak się okazało, wielu uczestników projektu nigdy nie mówiło o swojej przeszłości nawet swoim najbliższym. Ostatecznie na rozmowę z Komitetem zdecydowało się ponad 500 osób, z czego ponad 300 to matki.

Choć liczba 9 tysięcy dzieci, które zmarły w irlandzkich domach samotnej matki, a którą podano w chwili publikacji raportu, była wstrząsająca, to jednak dopiero lektura tych relacji pozwala zrozumieć, jak tragiczne było położenie młodych matek oraz ich dzieci.

Raport zaczyna się od relacji kobiety, która dowiedziała się, że jej matka została zgwałcona w drodze do szkoły. Jej rodzice zdecydowali się oddać ją wtedy do domu samotnej matki. Miesiąc po urodzeniu jej dziecko – czyli autorka relacji – zostało oddane do sierocińca. Takie historie zgwałconych kobiet – i dziewczynek, bo niektóre były jeszcze dziećmi – powtarzają się w raporcie Komitetu dość często.

Inna historia pokazuje, co oznaczał brak społecznej akceptacji dla nieślubnych dzieci. Jedna z kobiet urodzonych w domu samotnej matki trafiła do rodzin zastępczych, gdzie do 12. roku życia była ofiarą przemocy seksualnej. Potem wysłano ją do tzw. szkoły przemysłowej (był to rodzaj szkół zawodowych z internatem dla zaniedbanych lub problematycznych dzieci). Kiedy miała 18 lat, odnalazła matkę. Dowiedziała się, że wyszła ona za jej ojca i szczęśliwie mają dziewiątkę innych dzieci. Jej matka nigdy nie przyznała się do pierwszej ciąży, do tego, że urodziła – nawet swojemu mężowi, choć przecież było to jego dziecko. Bała się, że to „zniszczy rodzinę”. Obawy nie były bezpodstawne, bo jej córka, świadek Komitetu, postąpiła inaczej i jakiś czas po ślubie powiedziała swojemu mężowi, że jest nieślubnym dzieckiem. To zmieniło ich relację: „Nie szanował mnie i małżeństwo już nie było takie samo”.

Urodzony w 1947 r. mężczyzna, który spędził w prowadzonym przez zakonnice domu sześć pierwszych lat życia (bez matki), przyznał, że czasem w nocy budzi się i boi, że znów jest tam, gdzie się nad nim znęcano psychicznie i fizycznie, gdzie przez cały czas był głodny. „Ciągle śnią mi się koszmary o tym miejscu i zastanawiam się, jak to możliwe, że ludzie w religijnym kraju mogli być tak okrutni wobec małych dzieci”. To też jedno z pytań w obecnej publicznej debacie.

Dostęp do prawdy

Osoby, które przeszły przez „domy matki i dziecka”, chcą sprawiedliwości – czasem chodzi o przeproszenie, przyjęcie odpowiedzialności, czasem o wysłuchanie. Są też jednak postulaty konkretne, jak dostęp do informacji. W przypadku dzieci oddanych do adopcji chodzi o ich dostęp do dokumentów adopcyjnych i oryginalnego aktu urodzenia. Jeśli jest nawet za późno, by odnalazły swoje matki, to mogą chcieć poznać swoich krewnych lub po prostu dowiedzieć się, kim są. W związku z adopcją do wyjaśnienia pozostają też inne sprawy, jak kwestia korzyści finansowych odnoszonych przez instytucje religijne.

Inną sprawą, która nadal wymaga dokładniejszego zbadania, jest wykorzystanie dzieci z domów samotnej matki w medycznych programach testów szczepionek. Raport zaznacza, że nie próbowano kontaktować się z ich matkami w sprawie zgody. Jednocześnie stwierdzono, że nie ma dowodów, by miało to dzieciom zaszkodzić. Jednak zdaniem osób, które poddano testom, ten wniosek nie zamyka wcale sprawy.

Helen Shaw, komentując raport w dzienniku „The Irish Times”, pisze, że to kolejny element strasznej układanki, „ciemna, narodowa historia zinstytucjonalizowanego okrucieństwa i przemocy”, od której Irlandczycy nie uciekną. Jej zdaniem żadne przeprosiny ani finansowe odszkodowania tu nie pomogą. Do zaleczenia ran potrzebne jest otwarcie archiwów, sfinansowanie projektów odbudowy rodzin, z wykorzystaniem archiwistów i badań DNA.

Słowem, potrzebna jest prawda. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2021