Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niezbyt się nadaję, bo jako kibic wiem, że podobne "godłopodobne" loga znajdują się na koszulkach większości reprezentacji świata i że problem tożsamości tych reprezentacji jest o wiele bardziej złożony (wiąże się z wielokulturowością poszczególnych krajów, ale też, nie ukrywajmy, z polityką "transferową" ich federacji, załatwiających obywatelstwo zawodnikom niemającym szans na grę w krajach swojego urodzenia). Owszem, lubię symbole, i owszem, lubię debaty wokół symboli (pod warunkiem, że nie kończą się nałożeniem na debatujących nakazu milczenia, oczywiście...). Gdyby pan redaktor zapytał mnie, czy chciałbym, żeby reprezentacja nadal grała z orzełkiem na piersi, odpowiedziałbym pozytywnie, a wybierając się na mecz, zamiast repliki nowej koszulki przywdziałbym raczej którąś ze starych, np. z 1974 albo 1982 roku. Dodałbym jednak, że orzełek na piersi - podobnie jak np. krzyż w parlamencie - przed niczym nie chroni i niczemu nie pomaga. Taki np. poseł Jan Tomaszewski, który w piłce nożnej dokonał rzeczy wielkich, grając, a jakże, z orzełkiem, nazwał nowego reprezentanta Polski Damiena
Perquisa śmieciem. Jak nakłonić polityków do rezygnacji z sięgania po taki język, interesuje mnie o wiele bardziej niż spór o orłopodobne logo PZPN.