Czy tata jest w niebie?

Nie mamy innego wzorca Bożej miłości niż miłość ludzka.

07.05.2018

Czyta się kilka minut

Kilkuletni Emanuel pyta papieża o swojego zmarłego ojca, który był niewierzący, Rzym, 15 kwietnia 2018 r. / WWW.ROMEREPORTS.COM
Kilkuletni Emanuel pyta papieża o swojego zmarłego ojca, który był niewierzący, Rzym, 15 kwietnia 2018 r. / WWW.ROMEREPORTS.COM

Rosły, brodaty mężczyzna, pijąc kawę w kawiarni, musiał przepraszać ludzi z sąsiednich stolików. Zaniepokoiło ich jego zachowanie – wpatrując się w ekran smartfona, nagle zaczął płakać. Amerykańskiego jezuitę o. Jacka Bentza wzruszyła do łez scena, która wydarzyła się na peryferiach Rzymu w połowie kwietnia.

Pytanie Emanuela

Papież, wizytując ubogą parafię św. Pawła od Krzyża, spotkał się z dziećmi i – jak to ma w zwyczaju – odpowiadał na ich pytania. Gdy przyszła kolej na kilkuletniego Emanuela, chłopiec „zaciął się” przy mikrofonie i rozpłakał. Wówczas papież zawołał go do siebie, prosząc, by mu powiedział „na ucho”. Przez chwilę rozmawiali przytuleni do siebie – Franciszek obejmował chłopca, gładząc go po głowie i uważnie słuchał. Gdy chłopiec odszedł, papież powiedział: „Płakał za swoim tatą. Miał odwagę zrobić to przed nami, bo w jego sercu jest miłość do swojego ojca. Zapytałem Emanuela, czy mogę wypowiedzieć jego pytanie publicznie. Powiedział, że tak, dlatego to zrobię”. I Franciszek zacytował wypowiedź chłopca: „Niedawno zmarł mój tata. Był ateistą, ale ochrzcił wszystkie czworo dzieci. Był dobrym człowiekiem. Czy mój tata jest w niebie?”.

Spokojnie i bez zastanowienia papież mówił: „Jeśli ten człowiek był w stanie wychować takie dzieci, to prawda, był dobrym człowiekiem. On był dobrym człowiekiem. Nie miał daru wiary, nie był wierzącym, ale jego dzieci zostały ochrzczone. Miał dobre serce. I Emanuel ma wątpliwości, czy jego tata, nie będąc osobą wierzącą, jest w niebie”. Franciszek zauważył: „Bóg jest tym, który decyduje, kto idzie do nieba”. A potem zapytał: „Bóg ma serce ojca. Czy ojca, który nie był wierzącym, ale ochrzcił swoje dzieci i dał im tę dobroć… myślicie, że Bóg byłby w stanie zostawić go samemu?”. „Myślicie tak? Głośno, odważnie!” – ponaglał. Dzieci odpowiedziały: „Nie!”. „Czy Bóg porzuca swoje dzieci? Czy Bóg porzuca swoje dzieci, gdy są dobre?” – ponownie zapytał. I znów rozległo się gromkie „nie”. „Emanuelu, to jest odpowiedź – zwrócił się papież do chłopca. – Bóg z pewnością był dumny z twojego taty. Ponieważ łatwiej być wierzącym i ochrzcić swoje dzieci niż ochrzcić je będąc niewierzącym. Z pewnością bardzo podobało się to Bogu. Porozmawiaj ze swoim tatą. Módl się do swojego taty. Dziękuję Emanuelu za twoją odwagę”.

Zimna wiara

Franciszek nie rozczulił się. Na pytanie chłopca odpowiedział z całkowitą powagą. Warto też podkreślić: bez wahania czy zastanowienia, tak jakby i pytanie, i odpowiedź od dawna miał dobrze przemyślane. „Dlaczego płakałem? Dlaczego ten krótki film, w którym stary człowiek jest miły dla małego chłopca, tak bardzo wzruszył mnie i wielu innych ludzi? Myślę, że dlatego, iż Franciszek pokazał nam, jak ryzykować, obejmując zraniony świat” – usprawiedliwiał się na swoim blogu o. Jack Bentz.

Czy rzeczywiście papież ryzykował?

Są ludzie, którzy widzą ojca Emanuela w piekle. „Oczywiście nie można było powiedzieć zrozpaczonemu sześciolatkowi, że jego niewierzący ojciec smaży się teraz w piekle na wieki, są jednak sposoby, aby pocieszyć chłopca bez popełniania śmiertelnych grzechów herezji i zgorszenia” – napisał anonimowy autor portalu novusordowatch.org. Jego zdaniem zgorszeniem i herezją jest głoszenie, że można iść do nieba bez łaski wiary. Portal prowadzony jest przez sedewakantystów, dla których Kościół katolicki od czasu Soboru Watykańskiego II zdradził Jezusa i stał się diabelską sektą.

Można zignorować sposób myślenia skrajnych tradycjonalistów, wskazując na jego intelektualną miałkość, problem w tym, że podobne poglądy Kościół oficjalnie głosił jeszcze 150 lat temu. Przez wieki dominowało przekonanie, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Po raz pierwszy oficjalnie to ekskluzywistyczne i wykluczające myślenie przełamał dopiero Pius IX w przemówieniu z 1854 roku. Zrobił to w taki sposób, by dogmat wrosły w tradycję pozostał nienaruszony. Najpierw papież przypomniał: „Trzeba oczywiście przyjąć jako prawdę wiary, że poza apostolskim, rzymskim Kościołem nikt nie może być zbawiony. On jest jedyną arką zbawienia. Jeśli ktoś do niej nie wejdzie, zginie podczas potopu”. Potem dopowiedział: „Równocześnie jednak za pewne należy uważać, że ci, co są w nieznajomości prawdziwej religii, nieznajomości nie do przezwyciężenia, żadnej nie ponoszą winy z tego powodu w oczach Pana”.

Krytyk teologii katolickiej, brytyjski filozof religii John Hick nie bez ironii zauważył, komentując tę zmianę, że papież dokonał jej „w typowo katolicki sposób”: usiłował zmodyfikować dogmat, jednocześnie pozostając mu wiernym. Faktem jest jednak, że świadomość tego, iż nie ma sprzeczności między wyjątkowością Kościoła jako „sakramentu zbawienia” (sformułowanie użyte na Soborze Watykańskim II) a wolą Bożą, by wszyscy byli zbawieni, dojrzewała bardzo powoli.

Piekło poza Kościołem

Formułę „poza Kościołem nie ma zbawienia” (extra Ecclesiam salus nulla) po raz pierwszy użył w III wieku św. Cyprian, biskup Kartaginy. Potrzebował jej w dyskusji z nowacjanami – nie chcieli oni przyjąć na powrót do Kościoła tych chrześcijan, którzy wcześniej wyrzekli się wiary podczas prześladowań. Cyprian argumentował, że zrywając więź ze swoimi biskupami, stawiają się poza Kościołem.

Formuła się przyjęła. Fulgencjusz z Ruspe ok. 525 roku sprecyzował, kogo ona dokładnie dotyczy: „Nie należy wątpić, że nie tylko wszyscy poganie, ale i wszyscy Żydzi, wszyscy heretycy i schizmatycy, umierający poza Kościołem katolickim pójdą w ogień wieczny, przygotowany dla szatana i aniołów jego, jeżeli nie połączą się z Kościołem katolickim przed swoją śmiercią”. Teologa z VI wieku zacytuje w 1442 roku Sobór Florencki. Wcześniej zdogmatyzuje ją w bulli „Unam sanctam” (z 1302 r.) Bonifacy VIII: „Wiara przynagla nas do trwania w przekonaniu i do wyznawania, że jest jeden Kościół święty, katolicki i apostolski. My w niego wierzymy mocno i tę wiarę bez zastrzeżenia wyznajemy. Poza nim ani nie ma zbawienia, ani odpuszczenia grzechów”.

Po przełomie dokonanym przez Piusa IX dyskusja nadal trwała. Gorąco dyskutowali w latach 40. XX w. m.in. biskupi ze Stanów Zjednoczonych. Poprzednik Kongregacji Nauki Wiary, Święte Oficjum uznało za stosowne, by zareagować. W Liście do abp. Richarda Cushinga doprecyzowano, że do zbawienia wystarcza „pragnienie lub życzenie” przynależenia do Kościoła. A nawet: „Bóg także przyjmuje ukryte pragnienie” zawarte „w dobrym usposobieniu” uzgadniania swojej woli z wolą Bożą.

W końcu możliwość zbawienia niewierzących przewiduje Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium” Soboru Watykańskiego II. „Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują nie bez łaski Bożej wieść uczciwe życie. Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie” – czytamy w tym przełomowym dla samoświadomości Kościoła dokumencie.

Piekło w Kościele

Był czas, że więzy rodzinne nie miały większego znaczenia w teologii. Formułę sakramentu chrztu pojmowano jako niezbędną przepustkę do nieba. Gdy dziecko zmarło, zanim zostało ochrzczone, z powodu niezmazanego grzechu pierworodnego trafiało do piekła o złagodzonym rygorze – limbus puerorum. W istocie taki teologiczny automatyzm więcej miał wspólnego z myśleniem magicznym niż z chrześcijańską wiarą. Na pytanie, co z bliskimi, którzy trafią do piekła, niektórzy odpowiadali, że ich zasłużone cierpienia będą stanowić dodatkową radość dla zbawionych. W jednej ze swoich książek ks. Wacław Hryniewicz cytuje słowa Honoriusza z Autun (XII w.), przez długi czas przypisywane św. Anzelmowi z Canterbury: „Po sądzie dobrzy będą zawsze widzieć złych w mękach, zaś źli nigdy już nie ujrzą dobrych. Czy sprawiedliwi nie będą odczuwać bólu, widząc ich w takiej męce? Nie! Choćby ojciec widział syna albo syn ojca w męce, albo córka matkę lub matka córkę tam ujrzała, albo mąż żonę lub żona męża – nie tylko nie odczuwają bólu, lecz widok ten tak jest dla nich ucieszny, jak dla nas, gdy widzimy ryby igrające w odmętach”. Taką „zimną” teologię Hans Urs von Balthasar nazywał haniebną.

Dziś coraz trudniej jest nam godzić miłość Bożą i Boże miłosierdzie z piekłem. Ale ta trudność działa – na zasadzie analogii – już na ludzkim poziomie: czy każdą miłość da się pogodzić z piekłem? A co, gdy na Golgocie stała też matka (żona, siostra, córka) złego łotra? Te pytania oczywiście nie przesądzają nieistnienia piekła, ale nie pozwalają zadowalać się teologii łatwymi („zimnymi”) odpowiedziami.

„Franciszek niweluje dystans między papieżem a dzieckiem, między wierzącym a niewierzącym, i dociera do sedna sprawy – od człowieka do człowieka” – zauważa o. Jack Bentz. Można odpowiedzieć: do tego nas zdążył już przyzwyczaić – nic w tym wyjątkowego. Co chwilę możemy być świadkami wzruszających scen. Spotkanie z Emanuelem stanie się ważnym punktem tego pontyfikatu z innego powodu. Jego siła i wyjątkowość polegają na tym, że papież pokazał, iż „bardzo trudno jest Miłości być bez miłości”. Więcej nawet, bardzo trudno jest – parafrazując celną uwagę amerykańskiego jezuity – zrozumieć Miłość bez miłości.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2018