Atak na Ukrainę do wstrzyknięcia

Gdy Ukraińcy w 2017 r. uzyskali prawo do podróżowania po strefie Schengen bez wiz, w rosyjskich mediach i komentarzach politycznych królowała wyniosła kpina: „bezwiz, myślałby kto, też mi osiągnięcie, ha-ha”. Tymczasem od wielu dni perspektywa braku możliwości otrzymania europejskiej wizy przez Rosjan jest najgorętszym tematem, komentowanym dosłownie wszędzie – w mediach prokremlowskich, mediach społecznościowych, w kuchniach i wysokich gabinetach.
Zaczęło się od tego, że Estonia, Łotwa, Litwa i Czechy zawiesiły wydawanie wiz turystycznych dla obywateli Rosji do marca 2023 r. Estonia następnie zamknęła granice dla Rosjan, którzy mają wizy schengeńskie, wydane przez Tallin i zapowiedziała, że nie będzie także wpuszczać obywateli Rosji, dysponujących wizami schengeńskimi wydanymi w innych państwach UE. Dziś Łotwa wprowadziła zakaz wydawania zezwoleń na pobyt tymczasowy dla obywateli Rosjan, zakaz ma obowiązywać przez rok. Finlandia zamierza zmniejszyć liczbę przyznawanych Rosjanom wiz o 90 procent w stosunku do liczby obecnie wydawanych – to reakcja na ogromną falę rosyjskich turystów, którzy traktują lotnisko w Helsinkach jako wygodny punkt przesiadkowy do miejsc wypoczynku w Europie. Dania i Holandia z podobnych pobudek zaprzestały wydawania Rosjanom krótkoterminowych wiz. Sprawa wiz dla obywateli agresywnego państwa, prowadzącego krwawą wojnę, ma być przedmiotem unijnej dyskusji 31 sierpnia. Wśród państw UE nie ma konsensusu w tej kwestii.
Po słowach prezydenta prokremlowscy komentatorzy ucieszyli się na myśl o możliwym powrocie z Europy tych antyputinistów, którzy wyjechali z kraju. Propaganda uznała ponadto plan pozbawienia Rosjan prawa pobytu w Europie za kolejny przejaw rusofobii. Z kolei emigranci, którzy z zagranicy krytykują Putina i wojnę, zaniepokoili się tym, że wszyscy obywatele Rosji zostaną wzięci pod jeden strychulec i stracą prawo pobytu niezależnie od stanowiska wobec polityki Kremla.
W Rosji emocje huśtają głównie tym segmentem społeczeństwa, które przez minione trzydzieści lat przyzwyczaiło się do swobodnego podróżowania. A to całkiem pokaźna grupa. Choć według statystyk aż 69 procent Rosjan nigdy nie wyjeżdżało za granicę, to pozostałe 31 procent chętnie obsiadało latem śródziemnomorskie plaże, a zimą kurorty narciarskie w Alpach. Jak pokazał wzmożony ruch na popularnych kierunkach w lipcu, Rosjanie nie zamierzają rezygnować z tej formy wypoczynku. I nie widzą ku temu najmniejszego powodu – przecież ta nieszczęsna wojna toczy się gdzieś daleko i nie przeszkadza ani w konsumowaniu kawy z rogalikiem w moskiewskiej kawiarni, ani tym bardziej w piciu drinków z parasolką nad basenem na Lazurowym Wybrzeżu.
Dysydent Ignat Dawydow napisał na Facebooku: „Odnoszę wrażenie, że w Rosji zapanował zbiorowy problem z empatią. Nie dlatego, że uważam, iż Zełenski ma rację i wszystkich Rosjan należy deportować z Europy do Rosji, aby obalili Putina (ludzie w Rosji obecnie generalnie nie mają wpływu na nic). A dlatego, że nikt z nas nie był prezydentem kraju, który od półrocza broni się przed rozwścieczoną rosyjską armią. Nikt nie może nawet w przybliżeniu wyobrazić sobie, co przez te długie sześć miesięcy czuje Zełenski i 40 mln Ukraińców, którzy są celem nieustannych ostrzałów i bombardowań. My po prostu nie mamy moralnego prawa wskazywać im, co oni mają myśleć i czuć. A Ukraińcy mają moralne prawo, aby nie przejmować się problemami rosyjskich emigrantów”.
Wspomniany minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow na własnej skórze odczuł ostatnio to, że i on może mieć trudności w poruszaniu się po świecie szerokim. Ławrow chce się wybrać na sesję Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, którego siedziba znajduje się w Nowym Jorku. Jest objęty amerykańskimi sankcjami jako jedna z głównych osób odpowiedzialnych za rozpętanie wojny w Ukrainie. Rosyjska telewizja nadała dziś spektakl z udziałem ambasadora Rosji w USA Anatolija Antonowa, który fukając gniewnie, oznajmił, iż ambasada żąda od Białego Domu i Departamentu Stanu USA natychmiastowego wydania wizy rosyjskiej delegacji z Ławrowem na czele. Żąda. Nie zabiega, nie zwraca się z prośbą, a żąda. Z jakim skutkiem? Zobaczymy.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)