Piąta kolumna Putina

Rosyjska agresja na Ukrainę i słaba reakcja Zachodu niepokoją Łotyszów. Co czwarty mieszkaniec ich kraju to Rosjanin, wielu nie ma łotewskiego obywatelstwa. Czy Łotwie grozi ukraiński scenariusz?

30.06.2014

Czyta się kilka minut

Łotewscy Rosjanie na manifestacji z okazji Dnia Zwycięstwa; czarno-pomarańczowe „wstążki georgijewskie”, nawiązujące do Krzyża św. Jerzego (rosyjskiego odznaczenia za odwagę), dziś są symbolem separatyzmu na Krymie i Ukrainie wschodniej. Ryga, 9 maja 2014 / Fot. Ilmars Znotins / AFP / EAST NEWS
Łotewscy Rosjanie na manifestacji z okazji Dnia Zwycięstwa; czarno-pomarańczowe „wstążki georgijewskie”, nawiązujące do Krzyża św. Jerzego (rosyjskiego odznaczenia za odwagę), dziś są symbolem separatyzmu na Krymie i Ukrainie wschodniej. Ryga, 9 maja 2014 / Fot. Ilmars Znotins / AFP / EAST NEWS

Ryga: ponad półmilionowa stolica kraju, liczącego niewiele ponad dwa miliony ludzi. Na ulicach rosyjski słychać na każdym kroku. Nic dziwnego: 56 proc. mieszkańców mówi w tym języku. To głównie Rosjanie (460 tys.), ale też Białorusini i Ukraińcy. Najbogatsi – także ci, którzy przybyli tu w interesach i otrzymali prawo pobytu – mieszkają w apartamentach w świeżo odrestaurowanych kamienicach w stylu art nouveau na starówce. Mają swoje kluby i restauracje. W niektórych, w centrum Rygi, obsługa zna tylko rosyjski.

Od 2010 r., gdy władze podjęły decyzję o udzielaniu prawa pobytu inwestorom, którzy wydadzą na Łotwie co najmniej 71 tys. euro, do kraju przybyło ponad 7 tys. Rosjan z Federacji Rosyjskiej. Chodziło o to, by rozruszać rynek nieruchomości, sparaliżowany kryzysem. Przybysze zainwestowali łącznie 600 mln euro. Ocenia się, że do końca 2015 r. wartość rosyjskich inwestycji na Łotwie sięgnie nawet 1,7 mld euro.

Biedniejsi Rosjanie mieszkają głównie w tzw. dzielnicy moskiewskiej. Ciągnie się na południe od centrum, a góruje nad nią Pałac Kultury i Nauki – taki jak w Warszawie, tylko niższy. Ulice noszą tu nazwiska słynnych Rosjan. Kamienice wyglądają biednie, podwórka są smutne, bez zieleni.

Igor Vatolin, mój przewodnik, podkreśla jednak, że te podziały związane są głównie ze statusem majątkowym, a nie z dystansem dzielącym Rosjan i Łotyszy.

– Nie ma w Rydze rosyjskiego odpowiednika nowojorskiego Chinatown – przekonuje. Vatolin mówi o sobie, że jest Łotyszem rosyjskiego pochodzenia. Historyk i dziennikarz, jest zwolennikiem integracji tutejszych Rosjan w łotewskim państwie i społeczeństwie.

Życie w tyglu

Ten kraj to etniczny tygiel: Łotysze stanowią tylko 62 proc. mieszkańców. Żyje tu kilkadziesiąt narodowości, posługujących się kilkunastoma językami. Ale dominują dwa: łotewski (używa go 1,28 mln osób, na 2,07 mln mieszkańców) i rosyjski. Z ostatniego spisu z 2011 r. wynika, że rosyjskim posługuje się na co dzień 699 tys. osób, z czego 557 tys. to etniczni Rosjanie. Większość przybyła tu w czasach sowieckich, choć korzenie niektórych sięgają czasów carskich. Są regiony, przy granicy z Rosją, gdzie odsetek tzw. rosyjskojęzycznych sięga 60-70 proc.

– Rosjanie przybywali na Łotwę w kilku falach – mówi Vatolin. – Uciekali przed prześladowaniami religijnymi, niepokojami społecznymi i w końcu przed rewolucją bolszewicką. Dziś najbardziej lojalni wobec Rosji są potomkowie tych, którzy przybyli za komuny. Wielu nie zgadza się z tym, że Sowieci okupowali Łotwę. Dla nich Związek Sowiecki to była ojczyzna.

Napięcia między państwem łotewskim i rosyjską mniejszością utrzymują się od początku odzyskania przez Łotwę niepodległości w 1990-91 r. Ale dziś nabierają szczególnego wymiaru: od kiedy Władimir Putin zaczął agresję przeciw Ukrainie – twierdząc, że jej celem jest ochrona rodaków – na Łotwie wzrósł poziom lęku.

Nie brak tu bowiem rosyjskich organizacji, które manifestują niezadowolenie z rzekomo dyskryminacyjnej polityki rządu. Czy inspirowani przez Kreml tutejsi Rosjanie mogą wystąpić przeciw państwu? Dla Łotyszów to jedno z dwóch głównych pytań. Drugie brzmi: jak postąpiłby Zachód, gdyby Putin przeniósł swą wojnę nowego typu – asymetryczną, hybrydalną, pełzającą, gdzie główną rolę grają inspirujące rebelię „zielone ludziki” – także na Łotwę?

Linie podziału

Tymczasem Łotwą co chwila wstrząsają konflikty na tle narodowościowym. „Ręce precz od rosyjskich szkół”, „Rosja się nie podda”, „Stop dyskryminacji” – głosiły transparenty tych, którzy w lutym protestowali przeciw rządowemu pomysłowi, aby od 2018 r. zmniejszyć liczbę godzin przedmiotów nauczanych w szkołach w językach mniejszości, m.in. po rosyjsku. Transparenty kontrmanifestantów głosiły: „Ten kraj nigdy nie będzie wasz”.

Rządząca centroprawicowa koalicja uważa, że taka decyzja będzie sprzyjać integracji społeczeństwa – dziś 14 proc. przedstawicieli mniejszości nie zna łotewskiego. Tymczasem ten ruch rządu idzie pod prąd postulatom części rosyjskich organizacji: chcą, aby rosyjski otrzymał status języka regionalnego lub nawet drugiego języka państwowego. O tym, jakie budzi to emocje, można było się przekonać w 2012 r., podczas referendum w tej sprawie. Frekwencja wyniosła 71 proc., niemal tyle, co w referendum na temat wejścia do Unii Europejskiej. Za tym, by rosyjski był drugim językiem państwowym, głosowało 25 proc. Tylko czy aż?

Łotyszy i Rosjan dzieli też oczywiście historia. Nie tylko okupacja Łotwy przez ZSRR w latach 1940–1990. W marcu znów było głośno o demonstracjach upamiętniających żołnierzy Łotewskiego Legionu, którzy 70 lat temu walczyli przeciw Sowietom, wspólnie z Waffen SS. Z sondaży wynika, że dla 37 proc. społeczeństwa legioniści to bohaterowie, a dla 26 proc. coroczne marsze to honorowanie kolaborantów. Podział ten eksploatuje propaganda Kremla: oskarżenia o „flirt z faszyzmem” to główny wątek rosyjskich mediów elektronicznych, krytykujących współczesną Łotwę; odbierane na Łotwie, są one chętnie oglądane przez mniejszość.

Także agresja na Ukrainę skłoniła wielu do wyjścia na ulicę: jednych przeciw neoimperializmowi Kremla, innych przeciwnie. A po tym, jak Krajowa Rada ds. Mediów Elektronicznych zakazała nadawania na Łotwie kanału Rossija RTR – w konflikcie rosyjsko-ukraińskim jest on tubą Kremla – a potem z tego samego powodu nałożyła na proputinowski Pierwyj Bałtijskij Kanał karę finansową, wielu łotewskich Rosjan manifestowało „w obronie wolności mediów”.

Z kolei przed wyborami do Parlamentu Europejskiego na ulice wyszli bezpaństwowcy: to ci, którzy na Łotwę przybyli w czasach ZSRR, i ich potomkowie. Zgodnie z prawem nie mogą uzyskać obywatelstwa, chyba że poddadzą się naturalizacji (zdadzą egzamin z języka, historii Łotwy i konstytucji). Jest ich 300 tys., w większości to Rosjanie.

Do 2010 r. naturalizacji poddało się 135 tys. osób; najwięcej przed i po wejściu do Unii. Teraz proces wyhamował. Gdyby bezpaństwowcom dać prawo głosu, tworzyliby 13-procentowy elektorat.

– Dziś nikt tego nie zrobi. Ale zintegrowanie ich w społeczeństwie jest kluczowe, bo oni zasilają „piątą kolumnę”, czyli grupę najbardziej prokremlowską – uważa Vatolin.

„Rosyjski interes”

Łotewskie służby specjalne monitorują Rosjan – i uważają, że wiele ich działań inspirują organizacje, których celem jest „realizacja na Łotwie rosyjskiego interesu geopolitycznego”. Czyli „dyskredytowanie łotewskiego państwa i jego władz, podważanie racji stanu, rozbijanie jedności społeczeństwa poprzez buntowanie językowych mniejszości przeciw większościowej części społeczeństwa” – czytamy w opublikowanym właśnie raporcie służb.

Chodzi głównie o rosyjskie stowarzyszenia, które nie są zarejestrowane na Łotwie; w ten sposób omijają obowiązek ujawnienia źródeł finansowania. Raport łotewskich służb wymienia m.in. Kongres Bezpaństwowców. Założony przez Elizabetę Krivcovą, broni – jak twierdzi ta 35-letnia posłanka prorosyjskiej partii Saskanas Centrs – osób niemających obywatelstwa.

Łotewski kontrwywiad wspomina też o organizacjach, w których udziela się Tatiana Żdanok: 64-letnia posłanka z Łotwy do Parlamentu Europejskiego, wybrana głosami Rosjan. Jej partia, Rosyjska Unia dla Łotwy, organizuje protesty w obronie nauczania po rosyjsku i bezpaństwowców. Za działalność w komunistycznej organizacji Interfront, nawołującej do odtworzenia ZSRR, została ona pozbawiona prawa startowania w wyborach do łotewskiego parlamentu. Ale nie zabroniono jej startu w eurowyborach – właśnie zdobyła mandat na drugą kadencję.

Czy dziś, w kontekście Ukrainy, ów „interes rosyjski” to coś więcej niż „dyskredytowanie łotewskiego państwa”? Dyplomaci ze Stałej Reprezentacji Łotwy przy NATO w Brukseli nie chcą o tym spekulować. Mówią, że nie widzą militarnego zagrożenia ze strony Rosji, choć jej poczynania na Ukrainie niepokoją. – One sprawiają, że postrzegamy Rosję jako bardzo nieobliczalnego partnera – mówi dyplomatycznie Māris Riekstiš, ambasador Łotwy przy NATO.

Gdyby spytać działaczy rosyjskich organizacji – tych przez kontrwywiad traktowanych jako wywrotowe – usłyszymy, że jedynie walczą z dyskryminacją, a oskarżenia o współpracę z Rosją to sposób na dyskredytację ich postulatów. – W tym tkwi łotewski problem: krytycy polityki rządu od razu są oskarżani o kolaborację z Rosją. To ucina możliwość demokratycznej debaty – mówi Elizabeta Krivcova.

Wtóruje jej Tatiana Żdanok, chyba najbardziej prorosyjska deputowana w Parlamencie Europejskim.

– Unia pogrążona jest w rusofobii, a obywatele rosyjskojęzyczni są na Łotwie traktowani jak zło konieczne – twierdzi. – Wydarzenia na Ukrainie zmobilizowały nas do ostrzejszej walki – deklaruje. I grozi, że ich lojalność wobec Łotwy jest coraz mniejsza.

– W kontekście działań Rosji na Ukrainie rozwiązanie naszych wewnętrznych sporów to już kwestia bezpieczeństwa narodowego, a nie tylko praw człowieka – przyznaje Igor Vatolin.

Mniejszość w mniejszości

Niezadowolenie łotewskich Rosjan ogniskuje się wokół czterech tematów: edukacji po rosyjsku, statusu języka, pamięci historycznej i kwestii bezpaństwowości. – Ale nie są to tematy, które jednoczą rosyjskojęzyczną społeczność przeciw naszemu państwu. Wśród Rosjan nie ma tu konsensu– uważa socjolog Aldis Pauliš. – Z badań wynika, że ci najbardziej radykalni to głośna, ale mimo wszystko mniejszość.

Zarzut dyskryminacji Rosjan, na którym ufundowany jest polityczny byt takich osób jak Tatiana Żdanok, nie znajduje potwierdzenia w badaniach nastrojów. Na pytanie, czy czują się dyskryminowani, 76 proc. rosyjskojęzycznych obywateli Łotwy odpowiada, że nie, a tylko 10 proc., że czasem. O tym, że dyskryminacja nie jest realnym problemem, świadczą też inne dane. – Dyskryminacja odbija się z reguły na statusie społeczno-ekonomicznym marginalizowanej grupy, jest więc widoczna w takich wskaźnikach jak poziom wykształcenia czy zatrudnienia. W przypadku łotewskich Rosjan wskaźniki te nie budzą niepokoju – uważa Pauliš.

Poziom wykształcenia etnicznych Rosjan jest niemal taki sam jak Łotyszy: 20-30 proc. ma wykształcenie wyższe, 25-30 proc. średnie zawodowe, 20 proc. średnie, a 13-15 proc. podstawowe. Bezrobocie w tej grupie też nie odbiega od normy: o ile w całym społeczeństwie wynosi 11,9 proc., to wśród Rosjan 14,5 proc. Ale przyczyną nie są utrudnienia w dostępie do pracy, lecz wyższy wśród Rosjan odsetek ludzi w wieku poprodukcyjnym. Nie ma też różnic w dostępie do opieki medycznej czy możliwości kultywowania tradycji.

– Wbrew temu, co można wywnioskować z mediów, społeczeństwo Łotwy jest dobrze zintegrowane. Ponad jedna trzecia małżeństw na Łotwie to małżeństwa mieszane. To też pokazuje, jakie są relacje między oboma grupami – mówi Pauliš.

Media zamiast czołgów

Mimo to istnieje grupa bardzo negatywnie nastawiona do łotewskiego państwa. To około 40 proc. rosyjskojęzycznych mieszkańców kraju. – Łączy ich konsumpcja rosyjskich mediów, a nie niższy status społeczny, który mógłby być przyczyną niezadowolenia – uważa Pauliš. Z badań TNS Latvia wynika, że wśród respondentów rosyjskojęzycznych Rosję popiera 41 proc., nie popiera 28 proc., a 31 proc. deklaruje, iż nie ma zdania.

– Rosja nie musi wprowadzać na Łotwę czołgów ani uzbrojonych prowokatorów, bo skutecznie i od lat implementuje tu swoją miękką siłę. Rosyjskie media to główne narzędzie wpływu i destabilizowania sytuacji w naszym kraju – twierdzi Ainārs Dimants, łotewski badacz mediów i szef Krajowej Rady ds. Mediów Elektronicznych.

Dimants uważa, że ludzie, którzy stale oglądają kanały Rossija RTR czy Russia Today, są przekonani, iż Putin chce dla nich dobrze, iż chce ich wyzwolić od opresyjnego łotewskiego rządu, nieszanującego ich praw. – To właśnie te media kształtują agendę organizacji, które z prawami człowieka na sztandarach wychodzą na ulice. Tak walczy „piąta kolumna” Putina – mówi Dimants.

O tym, ilu mieszkańców Rygi może pozostawać pod wpływem propagandy z Rosji, najłatwiej przekonać się w sylwestrową noc. Nie trzeba do tego socjologicznych narzędzi. Wystarczy o godzinie 23 wyjść na ostatnie piętro któregoś z bloków z szarej płyty. Nad wieloma ulicami rozbłyskają już noworoczne fajerwerki. Odpalają je ci, którzy oglądają rosyjską telewizję – i świętują według moskiewskiego czasu. W stolicy Rosji jest już północ.

Ofensywa proeuropejskich Rosjan

Łotewski kontrwywiad twierdzi, że od kryzysu rosyjsko-ukraińskiego „piąta kolumna” bardzo się uaktywniła. Przekonał się o tym także Vatolin. Jest on pomysłodawcą Europejskiego Ruchu Rosjan na Łotwie. Ruch właśnie zaczął działalność. Ma zrzeszać Łotyszy rosyjskiego pochodzenia, którzy nie popierają polityki Kremla i są lojalni wobec Łotwy.

– Proeuropejscy Rosjanie nie mają na Łotwie wyrazistej reprezentacji. Chcemy to zmienić – mówi Vatolin.

Jego pomysł nie podoba się tym, którzy dotąd zawłaszczali rosyjskojęzyczny dyskurs.

– Można o nas usłyszeć, że mamy ukrytą prokremlowską agendę. Widać, że gdy trzeba, antyrosyjskie resentymenty są wykorzystywane przez proputinowskich działaczy – śmieje się ironicznie.

Vatolin ma nadzieję, że łotewski rząd nie będzie zaostrzać kursu wobec mniejszości; to byłoby na rękę Putinowi. – Dla łotewskiej racji stanu jest kluczowe, aby dbać o potrzeby mniejszości. Żeby rozgoryczeni i rozczarowani nie odwracali się ku Rosji – mówi.

A co zrobi Putin?

– Jest grupa, która inspirowana przez Rosję mogłaby próbować wywołać zamieszanie. Ale jej siły są ograniczone – uważa Aldis Pauliš.

– Rosja jest nieobliczalna i wydarzenia na Krymie pokazały, że nie można wykluczać żadnego scenariusza – mówi Igor Vatolin. – Dlatego trzeba mobilizować tych przedstawicieli rosyjskojęzycznej mniejszości, którzy są przeciwwagą dla propagandy Kremla. Oni mogą pomóc w walce ze stereotypami, które nas dzielą i osłabiają Łotwę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2014