Czy Polsce będzie lepiej

Nowy lokator w Białym Domu to symboliczny koniec okresu, gdy kraje postkomunistyczne - w tym Polska - cieszyły się szczególną pozycją na mapie interesów USA.

10.11.2008

Czyta się kilka minut

Nadwiślańskie reakcje na zwycięstwo Baracka Obamy pokazują, jak trudno uchwycić charakter zmiany, którą zapowiada przyszły lokator Białego Domu. Dla jednych oznacza to zwrot Ameryki w stronę większego zaangażowania w problemy globalne i możliwy koniec bliskich relacji Warszawy z Waszyngtonem. Inni z kolei upatrują w tym szansę na nowy etap relacji z USA, oparty tym razem nie na mirażu strategicznego partnerstwa, lecz na wielostronnych strukturach współpracy atlantyckiej.

Oba podejścia mają jedną wspólną cechę: trafnie rozpoznają, że dobiegł końca czas, w którym obszar postkomunistyczny w Europie Środkowej i Wschodniej miał do pewnego stopnia autonomiczną i szczególną pozycję na mapie interesów USA. Tym samym tożsamość regionu - a zwłaszcza jego północno-wschodniej części - zbudowana na walce o suwerenność i na nieufności wobec Rosji, traci najważniejszego protektora.

Proces ten zaczął się zresztą już wiele lat wcześniej, wraz z pierwszą kadencją George’a W. Busha. Został jednak na chwilę zatrzymany wojną w Iraku, która - czyniąc z nas "starą Europę" - przedłużyła nadzieję na kolejne lata politycznej prosperity u boku Waszyngtonu.

Kadencja Baracka Obamy zapowiada się jako ostateczny przełom: jeżeli Polska chce coś znaczyć, to w o wiele większym stopniu będzie musiała sama się dostosować, niż liczyć na zrozumienie swej specyfiki u drugiej strony.

Katalog spraw, w których zbiegają się polskie nadzieje na zaangażowanie USA, wymaga zatem ponownej analizy - uwzględniającej nowe okoliczności. Ciekawym punktem odniesienia jest tarcza antyrakietowa. Dla Polski jest ona symbolem amerykańskiego zaangażowania w odstraszanie Rosji, zaś dla USA przejawem nowego podejścia do planowania obronnego, opartego nie na zagrożeniu (istnieniu konkretnego wroga), lecz zdolnościach (istnieniu technologii, które mogą zagrozić bezpieczeństwu Ameryki). W Polsce uważa się zatem tarczę za projekt o wiele ważniejszy, niż ma to miejsce w Stanach.

To nie oznacza, że nowa administracja USA wycofa się z porozumienia. Na pewno nie będzie jednak traktować tarczy priorytetowo, a zatem śpieszyć się z jej realizacją. Dla Obamy tarcza będzie bowiem jednym z elementów dyskusji na temat szerszej strategii bezpieczeństwa i nowego otwarcia w relacjach atlantyckich, a nie projektem mającym na celu budowę jakiejś "globalnej linii Maginota".

A co z Rosją? Z rozszerzeniem NATO na Wschód i z "agendą demokratyczną" - wizją rozszerzania demokracji i wolności na byłym obszarze sowieckim? Czy amerykańscy Demokraci i ich prezydent to mięczaki - przestraszą się moskiewskich pohukiwań? Po dorobku polityki rosyjskiej dwóch kadencji George’a W. Busha nawet europejska socjaldemokracja nie wydaje się być aż tak znowu naiwna. Gorzej zatem być nie może.

Nowa administracja nie będzie z pewnością uderzać w tony ? la John McCain - ale to akurat dobrze. Rosja jest problemem, który wymaga przemyślanej strategii, a nie bojowych okrzyków i dawania świadectwa własnej szlachetności. Najskuteczniejszą strategią wymierzoną w rosyjskie marzenia o odzyskaniu swego "miejsca pod słońcem" nie jest bezpośrednia konfrontacja - bo ona głównie utwierdza Rosjan w mylnym wrażeniu swej potęgi - ale działania w tych regionach, w których dobra pozycja Kremla wynika z amerykańskich błędów.

W polskim interesie jest więc, aby kadencja nowego prezydenta rozpoczęła się od działań umożliwiających Waszyngtonowi wyjście ze ślepego zaułka, w którym znalazła się polityka USA w Iraku, Afganistanie, Pakistanie czy Iranie. Jednak odzyskanie przez Amerykę pola manewru i zdobycie wsparcia jej zachodnioeuropejskich sojuszników nie będzie wcale rzeczą łatwą. "Obamomania" jest zjawiskiem z zakresu psychologii, a nie polityki. Nowa administracja nie może zaś pozwolić sobie na robienie prezentów sojusznikom. Musi określić priorytety i skoncentrować na nich swą uwagę.

Takim priorytetem będzie np. doprowadzenie do stabilizacji Afganistanu - i nie jest wykluczone, że zostaniemy (tak jak cała reszta europejskich sojuszników) poproszeni o wzmocnienie swych wojsk. Uwielbienie dla Obamy wśród lewicowych komentatorów i polityków może zatem zostać wystawione na poważną i niechcianą próbę.

Pod rządami Demokratów nie będzie więc ani łatwiej, ani prościej. Czy będzie lepiej, to się dopiero okaże.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2008