Na nowych zasadach

Michał Baranowski, szef warszawskiego biura Fundacji German Marshall Fund: Amerykanie uważnie przyglądają się debacie w sprawie unijnego budżetu. To istotne, czy Polska będzie postrzegana jako konstruktywny, czy też destruktywny członek Unii.

30.11.2020

Czyta się kilka minut

 / Dora Laszlo Gulyas
/ Dora Laszlo Gulyas

MARTA ZDZIEBORSKA: Trump nie utrudnia już Bidenowi przygotowań do rządzenia, ale może jeszcze sporo napsuć w polityce zagranicznej USA?

MICHAŁ BARANOWSKI: Niestety tak. Rozmawiam z amerykańskimi ekspertami – Demokratami i Republikanami – i muszę przyznać, że są mocno przejęci. Jeszcze zanim zapadła decyzja o wycofaniu wojsk z Iraku i Afganistanu, Trump pytał doradców o możliwości uderzenia na Iran. To wszystko nie pomaga w postrzeganiu Stanów jako stabilnego mocarstwa. Dodajmy próbę delegitymizacji zwycięstwa Bidena, czym Trump podważa zaufanie do amerykańskiej demokracji. W tej sytuacji trudniej będzie Amerykanom mówić o jej promocji na świecie. Zresztą kryzys wizerunkowy to jedno, a do niedawna głównym problemem było utrudnianie ekipie Bidena dostępu do informacji kluczowych dla bezpieczeństwa kraju.

A to coraz bardziej niepokoiło nawet Republikanów. CNN donosiło, że niektórzy członkowie administracji Trumpa kontaktowali się z ekipą Bidena na własną rękę.

To był miły gest, ale takie rozwiązanie umożliwiało jedynie przekazywanie szczątkowych informacji. Przez ponad dwa tygodnie od ogłoszenia zwycięstwa Biden nie mógł uczestniczyć w briefingach dotyczących bezpieczeństwa narodowego, jakie tradycyjnie otrzymuje codziennie prezydent. To sytuacja precedensowa. Nie można jej porównać z rokiem 2000, gdy ze względu na spór wyborczy między Alem Gore’em i George’em W. Bushem formalny proces przekazywania władzy zaczął się dopiero w połowie grudnia.

Jak Joe Biden będzie układał relacje USA ze światem?

W dużej mierze będzie zajęty polityką wewnętrzną: pandemią i gospodarką. W sferze zagranicznej skupi się na odbudowie przywództwa USA na świecie, opierając się na współpracy z sojusznikami – w sposób mniej transakcyjny niż za rządów Trumpa i z naciskiem na organizacje wielostronne, jak NATO. Należy też spodziewać się pogłębiania relacji z sojusznikami w rejonie Azji i Pacyfiku – Japonią, Koreą Południową, Australią. Biden chce też powrotu Stanów do WHO i porozumienia paryskiego. Ale nie jestem przekonany, że będzie to taki multilateralizm jak za czasów Baracka Obamy.

A jaki będzie multilateralizm Bidena?

Biden nie będzie ograniczał się do działania w ramach organizacji wielostronnych. Czasami będzie stawiał na współpracę z koalicjami państw opartymi na wartościach demokratycznych. Ta różnica między Bidenem a Obamą będzie ciekawa. Nie zakładałbym, że czeka nas prezydentura spod znaku „Obama 3”.

W końcu w ostatnich czterech latach świat bardzo się zmienił.

Oczywiście. Mamy do czynienia z innym układem międzynarodowym. Obserwujemy coraz silniejsze Chiny i Stany Zjednoczone, które zmagają się z nadszarpniętą opinią, obniżoną soft power i nieco osłabionym potencjałem gospodarczym. Mam wrażenie, że nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, jak poważne skutki wywołała w USA pandemia. Siłą rzeczy Stany będą współpracować z innymi państwami w zakresie pandemii, a także ochrony klimatu czy kwestii związanych z demokracją. Przy tym ostatnim punkcie chodzi o postawienie się w kontrze do autorytarnych reżimów, jak Chiny i Rosja, z którymi Stany konkurują w kontekście ekonomicznym, wojskowym i ideowym. Ten nacisk na wartości do pewnego stopnia przełoży się też na relacje dwustronne z Polską.

Pierwsze takie sygnały pojawiły się podczas kampanii: Biden skrytykował Polskę za uchwały o „strefach wolnych od ideologii LGBT”, a podczas telewizyjnej debaty wrzucił nas do jednego worka z Węgrami i reżimami totalitarnymi.

Polska ma coraz gorszą prasę w Waszyngtonie. Mówiąc o problematycznych sojusznikach w kontekście demokracji i praworządności, Amerykanie wymieniają Polskę obok Turcji i Węgier. To przełoży się na temperaturę relacji z Waszyngtonem, Biden mniej chętnie będzie się spotykał i fotografował z polskimi politykami. Pytanie, na ile sprawy związane z wartościami demokratycznymi przełożą się na twarde interesy w relacjach polsko-amerykańskich.

Wraz z wygraną Bidena pojawiły się wątpliwości, czy Stany będą zainteresowane wzmacnianiem obecności swoich wojsk w Polsce.

Na pewno eksperci i politycy w Warszawie są zgodni, że choć trudniej nam będzie dogadać się w sferze politycznej, to w kwestiach bezpieczeństwa i obrony już niekoniecznie. Ale w Partii Demokratycznej toczy się na ten temat debata. Jedni mówią, że sprawy związane z polityką i wartościami nie powinny być łączone z bezpieczeństwem. Tego zdania jest np. doradca Bidena Michael Carpenter, z którym niedawno rozmawiałem. Ale jest też drugi nurt tej debaty: według niektórych Demokratów sprawy bezpieczeństwa są najlepszym narzędziem nacisku i należy to wykorzystywać.

Mówi Pan o progresywnym skrzydle Partii Demokratycznej?

Tak. A konkretnie o części establishmentu zajmującego się sprawami zagranicznymi, dla którego prawa człowieka, wolność mediów i praworządność są najbardziej priorytetowe. Bez względu na toczącą się dyskusję, Polska będzie nadal ważna w kontekście przeciwdziałania wpływom Rosji. W relacjach z Warszawą pojawi się zapewne temat Ukrainy i Białorusi. Biden lepiej niż Trump rozumie ten region, wielokrotnie mówił o sytuacji na Białorusi. Należy się spodziewać, że jego administracja będzie starała się odwrócić decyzję Trumpa o wycofaniu części amerykańskich żołnierzy z Niemiec. To będzie dla Polski dobre.

Są jednak sprawy, które za rządów Bidena zapewne nie ulegną zmianie. Tak jak Trump będzie on naciskać na Europę, by wzięła większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo?

Oczywiście, to się nie zmieni. Ale Biden będzie działać w białych rękawiczkach. Wyciągnie rękę do Europy i powie: hej, jesteśmy dobrymi sojusznikami, pomóżcie mi. Europejskim liderom będzie trudniej odmówić Bidenowi. Zwłaszcza Niemcom, które staną się dla USA najważniejszym europejskim sojusznikiem. Zdaniem Amerykanów to Berlin powinien wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo Europy, również na wschodniej flance.

Jak to będzie przekładało się na relacje Waszyngtonu z Polską? Trumpowi nie przeszkadzało, że rząd PiS ma napięte stosunki z Niemcami.

Na pewno w kontaktach ze Stanami nie pomogą nam tarcia z Berlinem, Paryżem i Brukselą. Z toczącej się wśród Demokratów debaty wynika, że Bidenowi będzie zależało nie tylko na rozwijaniu współpracy z Unią Europejską w zakresie handlu czy relacji z Chinami. Ważne też, aby Unia była silnym i spójnym graczem. Dostaję sygnały z Waszyngtonu, że Amerykanie uważnie przyglądają się debacie w sprawie budżetu unijnego [polski rząd grozi wetem, jeśli wejdą w życie przepisy umożliwiające zawieszanie funduszy dla krajów łamiących zasady państwa prawa – red.]. To istotne, czy Polska będzie postrzegana jako konstruktywny, czy też destruktywny członek Unii Europejskiej.

A relacje z Moskwą? Przed wyborami Biden mówił w wywiadzie dla CBS News, że Rosja to największe zagrożenie dla USA.

Patrząc na podejście Bidena i osób z jego otoczenia – takich jak Antony Blinken i Michele Flournoy [Blinken zostanie sekretarzem stanu, a Flournoy sekretarzem obrony – red.] – należy spodziewać się twardego, pryncypialnego kursu wobec Moskwy. Biden jest w tej kwestii z zupełnie innej bajki niż Obama: pamięta czasy zimnej wojny, był zaangażowany w rozszerzanie NATO. Jego percepcja i serce mówią, by absolutnie nie dogadywać się z Putinem. Ale jest też drugi nurt debaty w Waszyngtonie. Kilka miesięcy temu w serwisie „Politico” ukazał się list podpisany przez ponad stu ekspertów, którzy twierdzili, że obecna polityka USA wobec Moskwy jest bezpłodna i trzeba zmienić kierunek: co prawda nie lubimy Rosji, ale musimy się z nią jakoś porozumieć. Nie określają jednak tego jako reset, lecz jako nowe otwarcie.

Czego można się spodziewać po Blinkenie?

To człowiek, który zjadł zęby na polityce zagranicznej. Miałem okazję wielokrotnie z nim rozmawiać. Pamiętam go z czasów, gdy podchodził pryncypialnie do rozszerzania NATO. Opowiem pani anegdotę. Przez lata współpracowałem z Ronem Asmusem, analitykiem i dyplomatą, który napisał pierwszy artykuł postulujący rozszerzenie NATO, co za początków prezydentury Clintona było absolutnie niewyobrażalnym pomysłem. Ron opowiedział mi o rozmowie, jaką odbył z nim kiedyś Blinken. Wyglądała mniej więcej tak: „Wiesz Ron, chcielibyśmy cię wciągnąć do administracji, bo podoba nam się idea rozszerzenia NATO. Choć cały Waszyngton jest przeciwko, ja i prezydent popieramy ten pomysł”. To jest bardzo idealistyczne podejście do polityki zagranicznej i na pewno Tony od tamtego czasu trochę się zmienił. Ale wierzę, że podobnie jak Biden widzi on Stany w roli dobrodusznego hegemona odpowiedzialnego za świat. Druga sprawa, jak takie podejście przełoży się na rzeczywistość.

Bo Biden, pochłonięty polityką wewnętrzną, nie zdoła zdziałać wiele na arenie światowej?

Paradoksalnie, może być na odwrót. W obliczu polaryzacji w USA i kwestionujących wynik wyborów Republikanów, Biden będzie poruszał się tam w dysfunkcjonalnym systemie nastawionym na ostre zwarcie. Może się więc okazać, że nowa administracja będzie musiała wyjść na zewnątrz, żeby cokolwiek zrobić. Wówczas to amerykańscy wrogowie i amerykańscy sojusznicy bardziej odczują zmianę w Białym Domu niż sami Amerykanie. ©

MICHAŁ BARANOWSKI jest dyrektorem warszawskiego biura German Marshall Fund of the United States – amerykańskiego think tanku działającego na rzecz wzmocnienia współpracy transatlantyckiej.


Czytaj także: Administracja Donalda Trumpa rozpoczęła przekazywanie władzy Joemu Bidenowi. Ale to nie znaczy, że ustępujący prezydent pogodził się z porażką i schowa się w cieniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2020