Czy Jaś doczeka?

Nauczyciele nie mogą liczyć na wsparcie rodziców w sytuacjach konfliktowych. Uznają ten brak współpracy za problem szkoły, jeszcze ważniejszy niż przemoc.

08.04.2008

Czyta się kilka minut

/rys. Mirosław Owczarek /
/rys. Mirosław Owczarek /

Z ogłoszonego właśnie raportu "Diagnoza szkolna 2008" wynika, że przytłaczająca większość uczniów jest szczęśliwa, podobnie jak większość nauczycieli. Ci ostatni biją pod tym względem dorosłych Polaków z innych grup zawodowych. Jeśli jednak ktoś oczekiwałby po tym wstępie sielankowego obrazka, ten się zawiedzie...

Jaś nałogowiec

Oto Jaś. (Tak będziemy nazywać ucznia obojga płci, biorącego udział w badaniach ankietowych składających się na "Diagnozę szkolną 2008"). Ma od 11 do 19 lat, uczęszcza do jednej z prawie trzystu szkół publicznych w kraju, od podstawówki do szkoły średniej. Jest dzieckiem internetu, spędza przy nim kilka godzin dziennie, przeważnie w domu, ale i w szkole. Niemal co trzeci należy do jakiegoś klubu sportowego. Czyżby taki właśnie grzeczny styl obrał sobie polski uczeń? Nic bardziej złudnego. Bo nasz Jaś okazuje się jednocześnie namiętnym palaczem (w wieku siedemnastu lat pali 33 procent nastolatków). Gimnazjaliści sięgają dziś po papierosa częściej niż przed rokiem, podobnie jak po narkotyki. I piją alkohol: w ciągu ostatnich 12 miesięcy miało z nim do czynienia 90 procent uczniów, a dziewczęta idą w tej "konkurencji" łeb w łeb z chłopakami.

Naszym babciom zapewne włosy stanęłyby na głowie, gdyby poznały jeszcze jeden sekret Jasia: on się lubi kochać, i to w coraz młodszym wieku. Znacznie przybyło uczniów, którzy przeżywają inicjację seksualną tuż po skończeniu gimnazjum.

Kiedy już wiemy, co Jaś wyczynia w wolnych chwilach, przyjrzyjmy się mu na lekcjach.

Jaś się nudzi

Zapewne wielu nauczycieli zdziwi się, że zwiększyła się liczba uczniów, którzy na szkołę narzekają, a na zajęciach szkolnych okropnie się nudzą. Ale czy będzie to zdziwienie zasadne? Nie. Bo choć wiadomo, że większość ludzi to wzrokowcy, forma wykładu (zapamiętywanego przez znikomy procent słuchaczy) wciąż dominuje w polskiej szkole jako podstawowe narzędzie przekazywania wiedzy - zwraca uwagę

dr Janina Zawadowska z Podlaskiego Instytutu Rozwoju Szkoły. Taką metodę nauczania serwuje się nawet czwartoklasistom. Nasi nauczyciele są bowiem nadal kształceni według obowiązujących w XIX wieku zasad. Co więc robi na lekcji znudzony Jaś? Pół biedy, gdy tylko się wierci, kręci i gada z koleżanką. Ale nierzadko idzie na wagary - najczęściej w liceach profilowanych, trochę rzadziej w technikach i zawodówkach. Kiedy wagaruje, dostaje gorszy stopień ze sprawowania i z innych przedmiotów, ma na pieńku z nauczycielami. Nie minie wiele czasu, a dopadnie go syndrom ucznia z problemami: częściej niż jego bardziej ułożeni rówieśnicy będzie sięgał po używki, buntował się i szybciej pozna, co to seks. Wpadnie w błędne koło: im więcej nagan za niewłaściwe zachowanie, tym więcej autodestrukcji: ucieczki w alkohol czy ćpanie. A stąd już tylko krok do agresji skierowanej przeciwko innym.

Jaś się wścieka

25 procent badanych, uczniów (większy wskaźnik niż przed rokiem) i nauczycieli uznaje przemoc w szkole za ważny problem.

- W polskiej szkole jeszcze nie jest tak źle jak w innych państwach europejskich - ocenia profesor Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego, autor raportu. - Nasza młodzież nie przoduje ani w braniu narkotyków, ani w stosowaniu przemocy. Jednak tam sytuacja, choć na gorszym poziomie, ustabilizowała się. W Polsce bardzo niepokoi dynamika zmian na gorsze.

Tylko jedna trzecia uczniów nie miała żadnych zatargów z rówieśnikami. Chłopcy częściej popadają w sytuacje konfliktowe w podstawówkach, gimnazjach i ogólniakach, dziewczęta w zdominowanych zwykle przez chłopców liceach profilowanych i technikach. A rozgniewany Jaś najchętniej stosuje przemoc psychiczną: a to obraża ofiarę, a to ją wyzywa, a to szkaluje przed innymi, dość często rzuca się na nią z pięściami (na szczęście rzadko z nożem). Jego agresja wychodzi jednak poza krąg rówieśniczy: skarżą się na nią też nauczyciele. Przede wszystkim chodzi o ignorowanie poleceń, bo to uniemożliwia prowadzenie lekcji, prowokowanie do wybuchu gniewu, a sporadycznie - zastraszanie i szykany. Warto jednak odnotować, że o ile spadł odsetek ( z 69,8 do 68,1 proc.) nauczycieli, których dotknęła jakaś forma przemocy ze strony podopiecznych, o tyle gwałtownie przybyło uczniów skarżących się na straszenie i używanie obraźliwych słów przez nauczycieli, szczególnie w gimnazjach.

Tak więc, jak widać, pod powłoczką szczęśliwości dzieje się sporo złego.

Jaś jest samotny

Z przemocą najgorzej jest w województwie opolskim, a najlepiej w wielkopolskim. Profesor Czapiński tłumaczy to charakterystycznym dla tego pierwszego regionu wysokim wskaźnikiem niepełnych rodzin, głównie w związku z emigracją zarobkową. W bogatszej Wielkopolsce rodzice raczej się za granicę nie ruszają, a więc i kontrola wychowawcza nad młodymi ludźmi jest lepsza. Badania nie pozostawiają wątpliwości: istnieje ścisły związek między brakiem jednego z rodziców a złym zachowaniem dziecka. Gdy skojarzy się tę korelację z faktem, że to właśnie w rodzinie szuka się wsparcia w trudnych sytuacjach, łatwo o wniosek: niedostatek tego typu relacji skutkuje osamotnieniem. Wyniki "Diagnozy" są nieubłagane: samotny czuje się co piąty uczeń; to o dwa procent więcej niż w populacji dorosłych. Jeszcze inne przyczyny składają się na ów wynik. Pewne jest, że poczucie osamotnienia rośnie wraz z wiekiem, osiągając szczególnie wysoki poziom w drugiej klasie gimnazjum, zwłaszcza u dziewcząt.

Ale właściwie dlaczego mamy poświęcać temu zjawisku tyle uwagi? Czy samotność Jasia jest pod jakimś względem "lepsza", bardziej frapująca od samotności dorosłego Jana? I tu raport socjologów daje czytelną odpowiedź: ona jest społecznie groźniejsza, bo wpływa na wzrost przemocy i inne patologiczne zachowania nastolatków. Na przykład ci z syndromem ucznia problemowego czują się samotni ponad dwukrotnie częściej niż ich koledzy nieskonfliktowani z otoczeniem!

Samotność ma jednak i swoją jaśniejszą stronę: okazuje się bowiem, że grupa rówieśnicza wyklucza ze swego grona agresywnych czy ćpających kolegów. - Dla człowieka wchodzącego na złą drogę to znak, że musi liczyć się z izolacją - komentuje to zjawisko prof. Czapiński.

Tak więc samotność odrzuconych może mieć i swoją ozdrowieńczą moc.

Jaś jest nieufny

W "Diagnozie szkolnej 2008" odnajdujemy jeszcze jeden odcień wyalienowania. To słabe zaangażowanie nastolatków w akcje społeczne, niechęć do zrzeszania się (znaczny spadek w ostatnim roku). Niech nas nie zwiedzie widok młodych ludzi zbierających datki na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. To są zrywy jednorazowe, spektakularne. Wolontariuszy stale działających w organizacjach humanitarnych, przyparafialnych, politycznych, pokojowych jest mało - 27 procent chłopców, 38 procent dziewcząt. Dlaczego? "Bo w naszej edukacji dominuje model indywidualnego sukcesu, połączonego z rywalizacją i unikaniem zaangażowania w sprawy publiczne" - pisze w raporcie Alicja Pacewicz z Centrum Edukacji Obywatelskiej.

Szkoła uważana jest za dobrą, jeśli dobrze przygotowuje do egzaminów, a nie wtedy gdy wychowuje uczniów na myślących i aktywnych obywateli. Więc socjologowie alarmują: nawet szybki rozwój gospodarczy nie zapewni narodowi pomyślności. Niezbędny jest do tego kapitał społeczny, czyli ludzka gotowość do samo-

organizowania się, ofiarowywania własnej energii i czasu na rzecz dobra wspólnego, umiejętność patrzenia poza kraniec własnego nosa - a ten kapitał mamy najniższy w Europie. W dodatku nie sprzyja mu gremialna nieufność do ludzi.

I znów mały Jaś okazuje się tu nieodrodnym potomkiem dużego Jana, a nawet nieco go wyprzedza: zaledwie 18 procent uczniów deklaruje zaufanie do bliźnich. Można obwiniać za ten stan poprzedni system, który wygenerował społeczeństwo zamknięte, podejrzliwe i pozostawił ślady w naszych obyczajach. Trudno jednak znaleźć usprawiedliwienie dla braku działań, które po dwóch dekadach wolnej Polski zaowocowałyby szkołą uczącą otwartej mentalności.

Jaś ma wywiadówkę

Trudno jednak wyobrazić sobie jakiekolwiek pozytywne zmiany, szczególnie w walce z przemocą, bez współpracy z rodzicami. A tu raport przynosi kolejne niepokojące dane: tylko nieco połowa rodziców chodzi na wywiadówki, około 50 procent w ogóle nie interesuje się sprawami szkoły, zaledwie 8 procent kontaktuje się z nauczycielami nie tylko z okazji wywiadówek. Miażdżąca większość nauczycieli twierdzi, że nie może liczyć na wsparcie rodziców w sytuacjach konfliktowych i uznaje brak współpracy z nimi za drugi (po niskiej motywacji uczniów do nauki) problem szkoły, jeszcze ważniejszy niż przemoc.

Skąd się bierze ta rezerwa? Zazwyczaj obie strony wyobrażają sobie, że ich postawy powinny być identyczne - wyjaśnia w "Diagnozie" psycholog Ewa Czemierowska-Koruba. Rodzice pragną, aby nauczyciel był w szkole dla ich dziecka zastępczą mamą albo tatą, a więc rozumiał, usprawiedliwiał, przymykał oko na niektóre zachowania. Natomiast nauczyciele oczekują, że rodzice będą postępować z nim w domu tak, jak oni postępują w szkole: obiektywnie, bez taryfy ulgowej. Takie nastawienie jest błędne, bo obydwie te role powinny się uzupełniać, a nie rywalizować - konkluduje psycholog.

Obopólnej niechęci nie sprzyja też styl, w jakim przyjęło się traktować rodzica w szkole; nawet jeśli już tam zajrzy, to stoi pod drzwiami klasy lub pokoju nauczycielskiego niczym uczniak, na wywiadówkach siedzi w ciasnych ławkach - bo w szkołach nie ma miejsca, w którym mógłby się z nauczycielem spotkać. Nic więc dziwnego, że takich upokarzających sytuacji unika. I tak obydwie strony trwają w szkodliwym zapętleniu, a Jaś na to patrzy.

Jaś ma perspektywy

Ale "Diagnoza szkolna" nie poprzestaje na opisie rzeczywistości. Podsuwa pomysły, jak owe szkolne zapętlenia rozwiązywać.

Nie musimy wymyślać wszystkiego od początku, możemy czerpać z już istniejących wzorców - przekonuje Janina Zawadowska i namawia nauczycieli: polubcie konstruktywizm po to, żeby uczniowie się na lekcjach nie nudzili. Konstruktywistyczne podejście do nauczania, popularne np. w Wielkiej Brytanii czy Holandii, oznacza różnorodność metod kształcenia, które uaktywniają dziecko.

- Nie wbijajcie młodym do głowy, że istnieje świat bez konfliktów, lecz uczcie ich, w jaki sposób je rozwiązywać - postuluje Magdalena Grodziecka z Polskiego Centrum Mediacji. Właśnie mediację z udziałem rówieśników wskazuje jako sposób na ukrócenie przemocy. I proponuje: pozwólcie, żeby ten, kto zrobił coś złego, sam naprawił szkodę, bo to najlepszy trening odpowiedzialności za własne czyny.

- Porzućcie rutynę, organizujcie nastolatkom gry, konkursy i zabawy, żeby złapały bakcyla społecznego zaangażowania - przekonuje Alicja Pacewicz z Centrum Edukacji Obywatelskiej. Niech np. biorą udział w międzyszkolnym festiwalu kabaretu politycznego, niech w kilku-

osobowych zespołach pracują nad różnymi tematycznie projektami, np. "Młodzi wobec mediów". I nie bójcie się stawiać warunku: do zaliczenia roku nie wystarczą stopnie na świadectwie, trzeba jeszcze podziałać w jakimś wolontariacie, a choćby dawać korepetycje komuś z młodszej klasy. Efekty nie przyjdą od razu - przestrzega Pacewicz - tym bardziej należy zacząć od razu.

A czy w nieodległej perspektywie nasz Jaś ma szansę chodzić do lepszej jakościowo szkoły?

- Wszystko wskazuje na to, że dynamika pogarszających się wskaźników przemocy, używania narkotyków czy alkoholu jeszcze przez jakiś czas się utrzyma i zostanie zahamowana dopiero wtedy, kiedy nasze społeczeństwo osiągnie poziom Wielkiej Brytanii, Włoch czy Francji - przewiduje prof. Janusz Czapiński.

Wygląda więc, że Jaś sobie poczeka.

"Diagnoza szkolna 2008. Przemoc i inne problemy w polskiej szkole" została opracowana w ramach programu społecznego "Szkoła bez przemocy" realizowanego przez dzienniki regionalne i Fundację Grupy TP. Badanie na próbie 21 757 uczniów i 4093 nauczycieli z 292 szkół przeprowadzono w styczniu i lutym tego roku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2008