Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W pierwszej chwili można pomyśleć, że to wręcz prowokacja. Albo stanowczo za daleko posunięta polityczna poprawność…
Braterstwo? Chrześcijan z muzułmanami? W dobie Iraku i Syrii?! I tylu innych miejsc zapalnych? W kontekście takich pytań stanowczo lepiej jest przywoływać świadków niż nauczycieli.
Świadkiem, którego z całą pewnością nie wolno nie przywołać, jest bł. Karol de Foucauld (w przyszłym roku minie setna rocznica jego śmierci). Nie sądzę, żeby była potrzeba przypominania detalicznie jego życiorysu. Wszyscy wiedzą, że ogromną część swego nawróconego życia Karol przeżył na Saharze – sam na pustelni, ale jednak wśród muzułmanów – powszechnie przez nich nazywany marabutem, czyli po prostu „Bożym Człowiekiem”. Wiadomo także, że to spotkanie z muzułmanami w Maroku popchnęło go w kierunku ponownego odkrycia własnego chrześcijaństwa; on zaś sam – już jako nawrócony uczeń Chrystusa, kapłan i pustelnik – w znacznie większej mierze „tworzył dobrych muzułmanów” (Ch. Lepetit), niż pozyskiwał nowych chrześcijan.
To ważna historia – tym bardziej że pozbawiona taniego happy endu: 1 grudnia 1916 r. Karol zginął od kuli wystrzelonej z pistoletu 15-letniego Tuarega, muzułmanina. Warto jednak przywołać rozeznanie, jakim kierował się Kościół, ogłaszając 10 lat temu Karola błogosławionym, a więc uznając go za kogoś, kto – wyniesiony do chwały ołtarzy – może stać się dla dzisiejszych chrześcijan ważnym punktem odniesienia – aktualnym na dziś osobowym modelem uczniostwa. W dniu beatyfikacji, przed modlitwą Anioł Pański, Benedykt XVI powiedział m.in.: „Bądźmy wdzięczni Bogu za świadectwo, jakie swoim życiem złożył Karol de Foucauld. W trakcie swego kontemplacyjnego i ukrytego życia w Nazarecie odkrył on prawdę o człowieczeństwie Jezusa, i zaprasza nas do kontemplacji tajemnicy wcielenia. To właśnie tutaj nauczył się on tak wiele o naszym Panu, którego chciał naśladować z pokorą i w ubóstwie. Odkrył, że Jezus, który chciał być z nami jedno w naszym człowieczeństwie, zaprasza nas do powszechnego braterstwa (którym Karol konsekwentnie żył na Saharze) oraz do miłości, jakiej Chrystus dał nam przykład”.
A więc to nie żadna doraźna strategia; nie hurraoptymistyczna wiara w ogólnoludzkie „braterstwo”, nie „filantropia”, lecz osobiste odkrycie Jezusa. Pełnej prawdy o Jego wcieleniu. Konsekwentne! Dzień Islamu w Kościele katolickim jest w pewnej mierze wędrówką do Nazaretu. Biblijny Nazaret jest bowiem syntezą wszystkiego, co małe i niepozorne. Kilkadziesiąt rodzin. Mieszkających po części w naturalnych grotach. To nie Rzym! Ani nawet Jerozolima. Czy może być coś dobrego z Nazaretu? – pytał Bartłomiej mieszkający w pobliskiej Kanie. Czy taki Dzień – nabożeństwa i spotkania z udziałem góra kilkudziesięciu ludzi mogą cokolwiek zmienić? Czy są adekwatną odpowiedzią na przemoc i terror? Czy Nazaret coś zmienił? W życiu Karola – wszystko! ©