Moc w codzienności

Nie mieszkają w klasztorach, wykonują proste prace. Małe Siostry Jezusa we wrześniu obchodzą 80-lecie.

03.09.2019

Czyta się kilka minut

Polskie Małe Siostry od Jezusa, Częstochowa, 2013 r. / MATERIAŁY ZGROMADZENIA
Polskie Małe Siostry od Jezusa, Częstochowa, 2013 r. / MATERIAŁY ZGROMADZENIA

Po co one są?” – ksiądz Igor z Brześcia zadawał sobie to pytanie od dawna. Żyją w bloku, wśród ludzi, najczęściej podejmując pracę fizyczną. Pierwszy raz fraternię zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa w Nowej Hucie w Krakowie odwiedzam przed Wielkanocą 2019 r. W mieszkaniu dominuje kolor niebieski. Na prasowalnicy leżą poukładane błękitne habity. Jest cicho, spokojnie. Słucham o powołaniu, o codzienności. Siostra Teresa Maria już tego samego dnia opowiada mi także o swojej pasji.

– Poczekaj, pokażę ci – przynosi kartki, które sama tworzy. Suszy wcześniej polne kwiaty, a potem układa je w różne wzory w zależności od okazji. Przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą wspólnota wysyła je do bliskich. – Wybierz sobie.

Przyglądam się kwiatom, ziarenkom piasku. Jest też krzyż. Krzyż z sercem. Dokładnie taki, jaki towarzyszy zgromadzeniu.

– Może chciałabyś takie pudełko? – pyta niedługo potem siostra Krysia. Jest w kształcie serca, kolorowe. – Odwiedzamy w więzieniu mężczyznę skazanego na dożywocie. Robi tam takie rzeczy i dzieli się z nami.

– Tu masz olejek do włosów i peeling czekoladowy – siostra Justyna przysuwa opakowania w moją stronę. Pracuje w wytwórni naturalnych kosmetyków.

Zanim zjemy kolację, siostry zapraszają mnie na wspólną modlitwę w domowej kaplicy, na którą przeznaczony został osobny pokój.

Francuska bagietka

– Małe Siostry Jezusa to wspólnota, która próbuje żyć duchowością Karola de Fou­caulda. Nasza założycielka, mała siostra Magdalena, czytając jego reguły, miała taką intuicję, że nie tylko słowo jest ważne, ale też duch, czyli sposób, w jaki Karol żył. To jest próba odtworzenia życia Jezusa w Nazarecie – Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Zwyczajne życie, zanurzone w codzienności, a jednocześnie zanurzone w obecności Ojca – tłumaczy siostra Krystyna Klara.

Magdalena Hutin założyła zgromadzenie 8 września 1939 r. w Tugurut w Algierii. Obecnie na całym świecie jest 1350 małych sióstr, w tym ok. 40 Polek.

– Pragnieniem Karola de Foucaulda było stanie się bratem Jezusa. Jezus jako człowiek był i jest pośród nas. Tak samo i my chciałybyśmy być jednymi spośród ludzi, z którymi żyjemy i pracujemy. Nie kimś lepszym, a mniejszym – dodaje siostra Teresa Maria, która decyzję o wstąpieniu do wspólnoty podjęła w czwartej dekadzie życia. Do fraterni w Krakowie przyjechała jako emerytka. Wcześniej jednak odbyła długą drogę, poprzez spotkanie z założycielką zgromadzenia – małą siostrą Magdaleną, naukę francuskiego we włoskiej wspólnocie, a następnie wyjazd do Francji i po powrocie mieszkanie w kilku polskich fraterniach.

Dla Teresy kluczowy fragment Ewangelii to rozmowa Jezusa z samarytanką: pokazała jej, jak wiele rzeczy ją więzi. Dobra praca, pozycja społeczna, mieszkanie. – Usłyszałam Jezusowe „daj mi pić” i w tym momencie otworzyło się to we mnie jako „pójdź za mną, zostaw wszystkie te ułudy, które wydaje się, że cię napełnią, nasycą” – wspomina siostra Teresa. Po tym wydarzeniu poprosiła o przyjęcie do zgromadzenia.

Złożyła podanie o bezpłatny urlop – szefowa rozpłakała się, nie wyobrażała sobie jej odejścia. Teresa wtedy jeszcze nie wiedziała, gdzie będzie odbywać formację zakonną. Okazało się, że ma wyjechać do fraterni w Rzymie. To był moment kryzysowy – miała już 37 lat, czuła, że sobie nie poradzi, że musi zrezygnować. Gdy powiadomiła szefową o zmianie planów, usłyszała słowa, których się nie spodziewała: „Pani Tereniu, kto przykłada rękę do pługa, niech się wstecz nie ogląda”. Potem długo płakała podczas modlitwy. Ostatecznie usłyszała, że będzie dobrze.

Kiedy po raz pierwszy przyjechała do Tre Fontane, miała wrażenie, że mieszka tam już od dawna.

– Siostry próbowały rozmawiać ze mną na migi, uśmiechem, tak jak potrafiły – wspomina siostra Teresa. – Ja dziwnym sposobem wiele rzeczy rozumiałam, mimo że rozmawiałam z Koreanką mówiącą po francusku albo z Afrykanką mówiącą trochę po angielsku.

To była jedna z pierwszych styczności z inną kulturą. Kolejna okazja przyszła sześć lat po złożeniu ślubów wieczystych, gdy pojechała do Béni Abbès w Algierii, by poznać islam z bliska. Jeden miesiąc przeznaczyła tam na modlitwę, drugi na kontakt z ludźmi. Pierwsze, o czym teraz opowiada, to gościnność i wrażliwość mieszkańców. Kiedyś odwiedzały z inną siostrą rodzinę wspólnoty muzułmańskiej. Poczęstowano je zieloną herbatą i długą francuską bagietką. Chwilę później trójka dzieci wróciła ze szkoły, prosząc o jedzenie.

– Okazało się, że ta bagietka miała starczyć dla rodziny i dzieci, ale przyszli goście, więc zostali przyjęci w imię Allaha. Dzieci popatrzyły, wypiły trzecie parzenie herbaty i wybiegły się bawić. Pozostało we mnie wrażenie ich ogromnej wrażliwości na gościa, a równocześnie poczucie, jak mało znałam i rozumiałam sytuację tych ludzi...

Większą część życia zakonnego spędziła w Częstochowie. Były wtedy lata 80. i w sklepach panowały pustki. Wspólnota posiadała duży ogród, co pozwalało przygotować posiłki dla sióstr i dla gości. Ogród, hodowla kur i owiec – te zadania należały do siostry Teresy.

Krótko pracowała w Szczecinie w małej manufakturze czekoladek i cukierków, gdzie ręcznie produkowano słodycze. Na sześć lat zatrzymała się w Zielonce, pełniąc tam służbę dla zgromadzenia. Dopiero później przyjechała do Krakowa. Do dziś zajmuje się wspólnym domem, cieszy się prostotą i zwyczajnością życia oraz relacjami ze starszymi mieszkańcami bloku i osiedla.

Dzieci Boga

– Zawsze wiedziałam, że nie chcę iść do zgromadzenia i nie chcę być nauczycielką – śmieje się siostra Justyna, która w tym roku „przeżyła kryzys trzydziestki”. – Gdy w głowie zaczęły się pojawiać myśli o wstąpieniu, byłam przerażona. To było jeszcze przed maturą – dodaje i wspomina o zgromadzeniu franciszkanek. Szukała prostoty, ubóstwa, radości. Ostatecznie postanowiła skończyć studia, tyflopedagogikę, i rozeznać myśli o powołaniu, które jej towarzyszyły. Jej życie zmieniło się na Krakowskim Przedmieściu. Wpadła wtedy na koleżankę, która powinna być w tym czasie na Erasmusie. Zapytana o przyczynę powrotu, wypowiedziała trzy słowa: Małe Siostry Jezusa. Tak siostra Justyna dowiedziała się o zgromadzeniu. Od pierwszego impulsu do wstąpienia minęło osiem lat i był to czas znaków, które zrozumiała dopiero po kilku latach.

„Follow me” (chodź za mną) – widniał napis na torbie mężczyzny jadącego obok niej w metrze. Justyna uśmiechnęła się pod nosem. Jechała na uroczystości obchodzone 1 grudnia, czyli w dzień śmierci brata Karola de Foucaulda. Małe Siostry Jezusa z Warszawy zapraszały, by świętowała razem z nimi. Zgodziła się.

Co roku czytany jest wtedy fragment z Księgi Mądrości: „Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!” (Mdr 11, 22-26; 12, 1-2). Dwa lata wcześniej była na modlitwie u dominikanów. Modliła się o wskazanie zgromadzenia i drogi jej powołania. Na zakończenie rozdawano kartki z cytatami – na jej kartce były te same słowa, teraz przypomniała sobie intencję, z jaką ją losowała.

Poprosiła Małe Siostry Jezusa o staż. Przez miesiąc sprzątała klatki schodowe, chodziła spać o 22.00, a wstawała o 4.30. Doświadczyła jednocześnie trudu i radości życia. Pokochała tę prostotę. Do zgromadzenia wstąpiła w październiku, na świętego Łukasza.

Droga Justyny nie ograniczyła się do wspólnoty polskiej. Wigilia we wspólnocie we Francji była początkowo dla niej wyzwaniem. Bo w Korei, Stanach, we Włoszech czy Rwandzie nie przeżywano jej tak, jak w Polsce. Pośród tej różnorodności pojawiała się jednak wspólna myśl, by spędzić Wigilię z opuszczonymi. Pomyślały o bezdomnych. Zrobiły kanapki, zapakowały ciastka, przygotowały herbatę, czekoladę i kawę w termosach. Wyszły na Wigilię do miasta.

– Później poszłyśmy na pasterkę o północy. Jeszcze po zakończeniu stałyśmy z bezdomnymi przed kościołem i piliśmy razem czekoladę. Był wśród nich Francuz, bardzo nieśmiały. Trochę z nim rozmawiałam, ciągle jednak to ja musiałam rozpoczynać temat. Wychodząc z domu pomyślałam, że zabiorę jedną rzecz, którą komuś podaruję. Był to mały Jezus z gliny. Poprosiłam, żeby Francuz wystawił rękę, i położyłam mu na dłoni figurkę. Zaczął płakać i ucałował jego głowę. Powiedział, że to najpiękniejszy prezent, jaki mógł tego dnia otrzymać.

Nie tylko w święta siostry odkrywały różnice między sobą. Polityka czy ­sytuacja w innych państwach również ­stanowiły temat do dyskusji. Raz na tydzień każda z sióstr przygotowywała informacje ze świata. To była okazja, żeby poznać siebie nawzajem.

– Żyjąc we wspólnocie z osobami z innego kraju czy kontynentu zrozumiałam, kim jestem. Zaczęłam mocniej rozumieć, skąd wynikają niektóre nasze zachowania. Dzięki temu odkryłam, że jestem Justyną, a później Polką. A to jest Francesca, moja siostra, niezależnie, czy jest ­Pol­ką, czy Koreanką, niezależnie od koloru oczu albo skóry. Ta tożsamość nie musi być taka znacząca. Można mieć do tego dystans. Mogę zrobić coś inaczej, niż nauczyła mnie moja kultura. Mogę nie obchodzić jakiegoś święta, mogę spojrzeć na coś z innej strony. To nie umniejsza tego, kim jestem, nie umniejsza mojej godności, tożsamości. Tożsamość jest głębsza. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi.

Założycielka zgromadzenia, mała siostra Magdalena

Dlaczego ja?

„No idź i zobacz” – usłyszała od zaprzyjaźnionego księdza. Kiedy Krystyna miała 12 lat, w jej rodzinnej miejscowości pojawił się młody wikary. Dał dziewczynom książkę o Karolu de Foucauldzie. To był pierwszy mocny znak, bo w latach 80. o Małych Siostrach Jezusa się nie mówiło, działały już w Polsce, ale nieoficjalnie. Potem Krystyna pojechała na rekolekcje. Znów usłyszała o bracie Karolu. Fascynował ją sposób funkcjonowania zgromadzenia, bo korespondował z życiem Franciszka z Asyżu.

Od tego momentu dużo o nim czytała. Wkrótce upadł komunizm, Małe Siostry zostały zarejestrowane jako wspólnota zakonna. Miała wtedy 19 lat i przygotowywała się do matury. Powiedziała rodzicom, że jedzie na Jasną Górę, żeby pomodlić się przed egzaminem. Pojechała do Częstochowy odwiedzić fraternię Małych Sióstr Jezusa. – I rzeczywiście, poszłam, zobaczyłam i zostałam – wspomina.

Przed złożeniem ślubów wieczystych odbyła podróż do Nigru, kraju z większością muzułmańską. – Przyjazd do Nigru to był szok. Mnie jednak zauroczyło życie koczowników, jego ogromna prostota, zanurzenie w naturze, bez ograniczenia murami, choć jest to życie bardzo wymagające, radykalne. W pierwszej kolejności ze względu na klimat, na upał, który tam panuje, na brak deszczu. Oprócz tego stała i bardzo bliska konfrontacja ze śmiercią. Prosty przykład: skorpiony. Mama zarzuca swoje niemowlę na plecy i owija je chustą, a w chuście siedzi skorpion. Jeżeli ukąsi dziecko, ono nie przeżyje. Kiedy wyprowadza się stado kóz na pastwisko, nie zawsze wszystkie wracają, bo może zaatakować je szakal. Szakale potrafiły podchodzić bardzo blisko do obozowisk. Panuje głód. Ludzie są wycieńczeni. Nie ma dostępu do lekarza, lekarstw. Żyjąc na pustyni zrozumiałam, że jedyną pomocą, jaką mają ci muzułmańscy koczownicy, jest Bóg. Zdanie się na Boga, przyjmowanie wszystkiego z taką wdzięcznością, jest bardzo przejmujące.

Siostra Krystyna od siedmiu lat sprząta klatki schodowe. Na początku były zdziwione spojrzenia mieszkańców, domysły... Niektórzy pytali od razu, inni dopiero po kilku miesiącach, ktoś zapraszał do domu, próbując odkryć przyczynę. Teraz jest to już naturalne. Przyzwyczaiła się.

Gdy pytam o monotonię, siostra odpowiada: – Dla nas monotonia jest ważnym doświadczeniem. Nazaret jest monotonią. Nie myślałam o zmianie pracy. Lubię ją, chociaż czasami mnie denerwuje. Wiem, że jest szokująca dla ludzi. To mocny znak, myślę, że potrzebny: dlaczego ktoś rezygnuje ze wszystkiego, żeby wykonywać taką prozaiczną pracę? Zamiatać schody bez końca...

Z pasją uczęszcza na kurs biblijnego języka hebrajskiego. Już piąty rok. Pokazuje mi książki, Biblię, hebrajskie słowa. Widzę radość w jej oczach.

– Od czasu do czasu wraca do mnie zdumienie, że to ja jestem na tej drodze.

Powtarza, że ciężko jej znaleźć odpowiednie słowa. – Przecież na tych rekolekcjach, gdzie usłyszałam o bracie Karolu, było tyle innych dziewczyn, więc dlaczego ja? To nie jest żal. Nie umiem tego wyjaśnić. Nie jest to też zachwyt swoją osobą. Myślę, że to dotyka tajemnicy Boga, który wchodzi w relacje, w więź z każdym z nas. Potem ta droga z Nim może nagle zejść na takie ścieżki, które zostawiają człowieka oszołomionym, po francusku bouche ouverte, z buzią otwartą. Dlaczego ja? Może Pan potrzebuje takiego znaku. Znaku życia dziewiczego, życia w kluczu Nazaretu... Dotykasz tajemnicy i to jest takie transcendentne... Trochę wprawia cię w bojaźń. Może to tak, jak Mojżesz stał przed krzakiem na pustyni. Widział, że krzak płonie, ale się nie spala. I akurat on przed tym stał. Dlaczego ja?

Wśród ludzi

Księdza Igora z Brześcia siostra Krystyna poznała, gdy zaraz po powrocie z Nigru przyjechała do Kostomłotów – wioski nad Bugiem, w której istnieje jedyna w Polsce parafia neounicka modląca się w obrządku bizantyjsko-słowiańskim. Uczyła się tam nowej kultury i języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. Dołączyła do tamtejszego zgromadzenia, żeby budować jedność. – To jest mała parafia, gdzie żyją jednocześnie prawosławni, unici i rzymscy katolicy. Chociaż należymy do Kościoła rzymskokatolickiego, w tej wiosce zdecydowałyśmy się, by należeć do Kościoła unickiego. Zgodnie z myślą, żeby stać się „jednym z” – wyjaśnia siostra Krystyna.

Ksiądz Igor długo próbował zrozumieć charyzmat Małych Sióstr Jezusa. Często zadawał sobie pytanie o sens ich życia.

Czekam, aż siostra Krystyna dokończy opowieść.

– W końcu ksiądz z Brześcia na modlitwie usłyszał odpowiedź: „Igor, Ja Jestem. One są”. ©


Czytaj także: Mały brat Jezusa: Janusz Poniewierski o Karolu de Foucauld


Małe Siostry, Mali Bracia

„Nikogo za życia nie ­nawrócił, nawet w tym sensie nie odniósł sukcesu życiowego. A przecież stworzył duchowość naszych czasów” – pisał prof. Stefan Swieżawski o Karolu de Foucauldzie. Istotnie, gdy w 1916 r. islamscy Senussowie zamordowali francuskiego pustelnika, wydawało się, że jego życie było pasmem niepowodzeń. Usunięty z armii francuskiej za hulaszcze życie, nawrócony w wieku 28 lat, próbował zostać trapistą. Ostatecznie powędrował na algierską pustynię, gdzie napisał regułę dla chcących być świadkami Ewangelii wśród muzułmanów. Nie znalazł jednak żadnych uczniów.

Po kilkunastu latach do Béni Abbès przybywają jednak pierwsi z nich: zafascynowany życiem de Foucaulda francuski ksiądz René Voillaume i jego czterej koledzy seminaryjni. W 1933 r. zakładają wspólnotę kontemplacyjną. Kilka lat później przyjeżdża do nich Magdalena Hutin, która pod wpływem lektury biografii Karola (autorstwa René Bazina) chce odnaleźć własną drogę powołania. Po wielu rozmowach z Voillaume’em uznają, że Kościół potrzebuje zgromadzenia łączącego kontemplację ze zwykłym życiem pośród najuboższych ludzi. Oboje podróżują po świecie, zakładając kilkuosobowe wspólnoty. W 1967 r. papież zatwierdza zakony Małych Sióstr i Małych Braci Jezusa. „To duchowość, która eliminuje termin: »sukces«” – pisał Swieżawski. „Małe siostry mają żyć w masie ludzkiej, jak zaczyn w cieście” – nauczała Magdalena Hutin.

Od 1965 r. Małe Siostry działają w Polsce: pierwsza wspólnota powstaje w Częstochowie: nielegalnie, w tajemnicy. Prymas Stefan Wyszyński mówi siostrom: „Możecie w Polsce pracować, ale macie być niewidzialne”. W podobnej konspiracji (od końca lat 70.) działają bracia.

©(P) MACIEJ MÜLLER

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2019