Mówić bez słów

Jak to się stało - pyta mały brat René Voillaume, organizator, by nie powiedzieć: twórca pierwszych wspólnot małych braci - że człowiek, który nie był założycielem zakonu ani mistrzem duchowości, pociągnął tylu ludzi na drogę życia według Ewangelii?.

13.11.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

On sam został przecież ukształtowany przez różne duchowości. Siedem lat w klasztorze trapistów, w którym zamierzał pozostać na zawsze, sprawiło, że pod pewnym względem mnichem pozostał całe dalsze życie: pokochał klauzurę, milczenie, pracę fizyczną, nocne czuwania, posty i wierność regule. Potem, w Nazarecie, wyniesione z klasztoru zamiłowanie do mniszej obserwancji połączył z życiem na wzór Świętej Rodziny, takim, jak je sobie wyobrażał. Oznaczało to odejście od świata, krańcowe ubóstwo i adorację Najświętszego Sakramentu. W tym czasie wielki wpływ na jego życie wywarła książka ojca Caussade “L’abandon ŕ la divine providence" (“Zdanie się na opatrzność"). Pod jej wpływem zacznie dostrzegać w kolejnych wydarzeniach wyraz woli Bożej, której chciał być bezgranicznie wierny.

Podobnie jak inni biografowie, o. Voillaume odpowiedź znajduje w niezwykłych rysach osoby brata Karola.

Kochaj, słuchaj, naśladuj

Pierwszym z nich jest miłość do Chrystusa. W chrześcijaństwie widzi on religię miłości. Urzeczywistnieniem jej, miłosnym zjednoczeniem jest Eucharystia, która zajmuje centralne miejsce w jego pobożności. Nie mogąc w swej pustelni celebrować Mszy św. codziennie (przepisy nie dopuszczały odprawiania jej w całkowitej samotności, a starania o otrzymanie pozwolenia przyniosły, jako jedyny rezultat, zgodę na odprawianie bez ministranta, ale w obecności przynajmniej jednego chrześcijanina), spędzał długie godziny na adoracji Najświętszego Sakramentu. Konsekwencją miłości Chrystusa była miłość do człowieka, każdego, zwłaszcza do najmniejszych.

Drugim jest fascynacja tajemnicą Wcielenia, widzianą tak, jak się objawiła w Nazarecie. Bóg przychodzi do ludzi jako brat, w okolicznościach najbardziej zwykłych i codziennych.

Tłumaczenie to wydawać by się mogło ogólne, odnoszące się również do innych ludzi świętych, gdyby nie osoba samego brata Karola. Przybliża ją ogromna dokumentacja jego przeżyć i przemyśleń, zawarta w zachowanych listach i notatkach. Tam dopiero jest to przełożone na język konkretnych elementów wspólnoty, której - daremnie - pragnął dać początek.

Przykładem może być notatka, rodzaj dziennika podróży w drodze od Tuaregów do pustelni (22 lipca 1905):

“Kochaj, słuchaj, naśladuj, żyj wiarą, nadzieją, miłością. Kochaj Jezusa, słuchaj Go i naśladuj. Posłuszeństwo doprowadzi cię tam, gdzie On chce, naśladuj Go w tym stanie. Jeżeli Jego wola nie wskazuje ci wyraźnie, że chce, byś coś zmienił w swojej sytuacji, pozostaw status quo. W każdym przypadku naśladuj Go. Bez naśladowania Go nie ma doskonałości, a ty masz szczególne powołanie naśladowania, to twój obowiązek, zadanie na każdą chwilę życia. Naśladowanie Go ma stać zawsze na czele wszystkich twoich wyborów, wszystkich rekolekcji, in capite libri. Ma stać na czele twego życia i kierować nim. Jezus umieścił cię na zawsze w życiu Nazaretu: życie misyjne i samotność są dla ciebie tylko wyjątkami, jak były dla Niego. Praktykuj je, gdy wskaże ci to jasno Jego wola; jeżeli jej nie ukazuje, pozostawaj w życiu Nazaretu.

Pragnij powstania Małych Braci i Małych Sióstr Serca Jezusa, trzymaj się regulaminu i dyrektorium, ale nie rób z tego ścisłego obowiązku. Czy jesteś sam, czy z kilkoma braćmi, i o ile będzie możliwe doskonałe wypełnianie życia Nazaretu Małych Braci i Sióstr w jakimś Nazarecie, który miałby klasztor, za cel zawsze miej życie Nazaretu w jego prostocie i jego wielkości. Posługuj się w tym celu regulaminem i dyrektorium, mają one pomóc w niektórych szczegółach, by wejść w życie Nazaretu, np.: niech Mali Bracia i Małe Siostry mają odpowiednie warunki, niech nie mają ustalonego stroju - jak Jezus w Nazarecie; niech nie będzie klauzury - jak nie miał Jezus w Nazarecie; niech nie mieszkają daleko od miejsc zamieszkałych, lecz blisko wiosek - jak Jezus w Nazarecie; niech nie mają mniej niż osiem godzin dziennie pracy fizycznej lub innej podobnej, jeśli możliwe - jak czynił Jezus w Nazarecie. Niech nie mają dużych terenów, wielkich domów ani dużych wydatków, nawet niech nie dają dużych jałmużn i zachowują we wszystkim wielkie ubóstwo - jak Jezus w Nazarecie. Jednym słowem we wszystkim być Jezusem w Nazarecie. Posługuj się regulaminem Małych Braci jak książką pobożną, by ci pomógł prowadzić takie życie. Unikaj wszystkiego, co nie sprowadza się do doskonałego naśladowania podobnego życia. Nie staraj się organizować, lecz przygotuj mieszkanie dla Małych Braci: żyj, jakbyś miał zawsze pozostać sam. Módl się jak Jezus, tyle co Jezus i jak On. Wiele czasu przeznaczaj na pracę fizyczną, co nie jest czasem odebranym modlitwie, lecz danym modlitwie. Czas pracy fizycznej jest czasem modlitwy. Życie Nazaretu można prowadzić wszędzie, wiedź je tam, gdzie to najkorzystniejsze dla bliźniego".

Czy naprawdę nie można?

Tekst, jak na założyciela zakonu, dość niezwykły. To, jak widział swoje życie i życie przyszłej wspólnoty, dobrze pokazuje też list do szwagierki, Marii de Bondy, datowany na 7 listopada 1915 r. Pisze tam o wprowadzonych przez Stolicę Apostolską zmianach dotyczących zasad życia zakonnego. Docenia wprawdzie pewne pozytywne ich aspekty, ale zachwycony nie jest: “To nas jeszcze bardziej oddali od ubóstwa, pokory, skromnego życia Nazaretu, którego przyszedłem tu szukać i od tego poszukiwania nie odstąpiłem. Jestem zgnębiony widząc, jakie życie prowadził Pan Jezus, a żadna dusza, żadna wspólnota w Kościele, nie myśli o tym, by takie życie wieść i dzielić z Nim z miłości do Niego, do Najświętszej Panny, św. Józefa. Czy nie istnieje możliwość utworzenia małego zgromadzenia, które by wiodło takie życie, utrzymywało się jedynie z pracy rąk własnych, jak nasz Pan, nie żyjąc z jałmużny i darowizn, ani pracy najemników cudzoziemskich, którymi by dyrygowano? Czy naprawdę nie można znaleźć kilku dusz, które by naśladowały Pana Jezusa we wszystkich Jego radach, wyrzekłszy się wszelkiego posiadania zespołowego i indywidualnego, i broniły tego, co nakazywał i czego zabraniał Pan Jezus; żadnego procesowania się czy dochodzenia swego, nigdy kontestacji, dopominania się o cokolwiek, absolutny obowiązek dawania jałmużny? Gdy się ma dwa habity, oddać jeden, gdy się posiliło, resztę rozdać biednym, którzy nie mają dość, nic nie zostawiając na dzień następny (...). Są to wzory życia ukrytego i rady dane przez Pana Jezusa (...): życie pracy i modlitwy, bez dwóch rodzajów zakonników jak w Citeaux, tylko jeden chór, jak chciał św. Benedykt. Bez skomplikowanej liturgii benedyktyńskiej, ale dużo modlitwy, różaniec, msza św. Nasza liturgia zatrzaskuje drzwi klasztorów przed Arabami, Turkami, Ormianami itp. Są to dobrzy katolicy, ale nie znają ani słowa z naszych języków. Tam bym chciał ujrzeć małe gniazdka życia gorliwego i pracowitego, podobnego do tego, jakie wiódł Pan Jezus, opartego na zaufaniu do Niego i oddanego w opiekę Maryi i św. Józefowi, w pobliżu osamotnionych misji na Bliskim Wschodzie, by dać schronienie duszom z tych krajów, które Bóg wzywa do służenia Mu i wyłącznej miłości!".

Te dwa długie cytaty dość dobrze pokazują wizję Karola de Foucauld. Dodajmy, że wizję życia w stylu Nazaretu rozumie jako powstrzymanie się od nauczania. Obecność, praca, świadectwo miłości, szacunek dla innych są jedynymi bliskimi mu formami apostolstwa.

***

Bardzo trudno nakreślić budujący portret brata Karola. On sam mówi o sobie: “Nauczyłem się jedynie samotnej modlitwy, życia książkami i serdecznej rozmowy w cztery oczy z biednymi".

A co do reszty, zacytuję Charlesa Lepetit, za Teresą M. Micewicz (“Światła w pustyni. Duchowość Karola de Foucauld"): “Gdyby Karol znał normalne życie rodzinne, gdyby Karol miał inny temperament, gdyby stale mieszkał samotnie, gdyby nie znał kolonizacji, gdyby Karol nie był Karolem, byłoby łatwiej uczynić z niego świętego z pobożnych obrazków. Ale taki nigdy nie istniał. Czy jest szansa odkrycia brata Karola? Oczywiście, obcy jest dla nas kontekst jego życia, arystokracja, Sahara, Tuaregowie, kolonizacja, Kościół przedsoborowy. Ale uczy nas kochać tymi darami, które się posiada, a nie które by się chciało mieć, być rozdzielonym pomiędzy modlitwę i zaangażowanie".

Karol de Foucauld porywa nazaretańską pokorą. Wspólnoty czerpiące z jego wizji zachowują najbardziej ewangeliczny sens życia konsekrowanego pomijając niejako, narastającą przez stulecia, warstwę jurydyczną, co - acz po długim oczekiwaniu - zostało przez Kościół zaaprobowane. Mówić - bez słów, ale całym życiem - o Chrystusie okazało się propozycją porywającą.

***

Uroczystości beatyfikacyjne Karola de Foucauld, planowane przez Jana Pawła II na 15 maja i odłożone w związku ze śmiercią Papieża, odbędą się w Watykanie 13 listopada. Nowy błogosławiony, pustelnik i misjonarz, urodził się w 1858 r. w rodzinie arystokratycznej. Po studiach w Akademii Wojsk Lądowych w Saint-Cyr pod Wersalem i Szkole kawalerii prowadził hulaszcze życie i deklarował się jako ateista. W 1880 r. udał się do Algierii, został odznaczony za bohaterską postawę w kampanii w południowym Oranie. Między 1883 i 1884 r. przemierzał Maroko w przebraniu wędrownego kupca żydowskiego.

W 1885 r. otrzymał od Francuskiego Towarzystwa Geograficznego Złoty Medal za swoje prace naukowe.

Poruszony świadectwem wiary muzułmańskiej, w wieku 28 lat przeżył nawrócenie, a w 1889 r. postanowił iść drogą powołania zakonnego w ukryciu przed światem. Spędził siedem lat w klasztorze trapistów, potem cztery lata w Nazarecie jako pustelnik. Wyświęcony na księdza w 1901 r. wyjechał na Saharę - najpierw do Beni-Abbes, potem do Tamanrasset, gdzie próbował być przyjacielem i bratem koczowników z pustyni. Uczył się ich języka, poznawał kulturę, opracowywał słowniki lokalnych języków. W 1916 r. został zabity w masywie Hoggar w Afryce. “Przyszły błogosławiony żył w ubóstwie, medytacji, świadcząc o wielkiej miłości Boga między chrześcijanami, żydami i muzułmanami" - w ten sposób kard. José Saraiva Martins, prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych, przedstawił życie Karola de Foucauld. To świadectwo pociągnęło wielu naśladowców, skupiających się przede wszystkim w założonych już po jego śmierci wspólnotach Małych Braci i Małych Sióstr Jezusa. Więcej o bracie Karolu pisali Janusz Poniewierski (“W poszukiwaniu ostatniego miejsca", “TP" nr 7/05) i mały brat Moris (“Rekolekcje z bratem Karolem", “TP" nr 7-12/05).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2005