Czarne, białe i szare. Nowy film Siergieja Łoznicy

Siergiej Łoznica nie składa broni w rozpracowywaniu mechanizmów dziejowych. W „Babim Jarze” otworzył ziejącą jamę przez dekady wypełnianą milczeniem i odpadami z pobliskiej fabryki.

09.05.2022

Czyta się kilka minut

Siergiej Łoznica, 58. Krakowski Festiwal Filmowy, 29 maja 2018 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
Siergiej Łoznica, 58. Krakowski Festiwal Filmowy, 29 maja 2018 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Skoro istnieje już rozróżnienie między „prawdą czasu” i „prawdą ekranu”, należałoby uwzględnić jeszcze jedną prawdę – czasu, w którym dany film na ekrany trafia. „Babi Jar. Konteksty” ukraińskiego reżysera Siergieja Łoznicy miał premierę przed rokiem, ale dziś może być oglądany nieco inaczej.

W czasie, kiedy Ukraina krwawi w walce o swą suwerenność, a putinowska propaganda straszy „ukraińskim nazizmem”, dokument o tym, jak jesienią 1941 r. hitlerowcy wymordowali pod Kijowem prawie 34 tys. Żydów, dla części widzów może być problematyczny. Zwłaszcza że dotyczy regionu, który znalazł się w kleszczach dwóch totalitaryzmów i wielu jego mieszkańców splamiło się kolaboracją z nazistami. Złe wyczucie chwili? Jednak zmontowana z archiwaliów opowieść o masakrze i jej politycznych uwarunkowaniach przynosi spotkanie z przeszłością „skrwawionych ziem”. I ze sposobem konstruowania historycznej narracji.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Łoznica zdążył już mocno oberwać, nie tylko za ten film. Chociaż wkrótce po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji wystąpił z Europejskiej Akademii Filmowej, by oprotestować jej zbyt łagodne stanowisko wobec wydarzeń w Ukrainie, niecały miesiąc później został wyrzucony z Ukraińskiej Akademii Filmowej. Zarzuca mu się, że sprzeciwiając się bojkotowi wszystkich rosyjskich twórców, również tych antyputinowskich, szkodzi swojemu państwu. Na dodatek urodzony w Białorusi, wykształcony w Kijowie i Moskwie, od lat pracujący w różnych krajach Europy filmowiec sam nazywa siebie twórcą ukraińskim i jednocześnie kosmopolitą, co w warunkach wojny wywołuje kontrowersje. Autor fabularnego, jakże proroczego „Donbasu” (2018) czy kręconego na gorąco dokumentu „Majdan. Rewolucja godności” (2014), chcąc nie chcąc, uosabia wszelkie paradoksy polityki kulturalnej uprawianej podczas tej wojny.

„Babi Jar” to kolejny w dorobku Łoznicy, po „Blokadzie” (2005) i „Śmierci Stalina” (2019), mistrzowski kolaż archiwaliów – niemieckich, rosyjskich, ukraińskich. Z założenia miał być wypełnieniem białej plamy w radzieckiej i poradzieckiej historii, rozliczeniem z przeszłością bliskiego reżyserowi miejsca, a przy okazji stać się lekcją dla nas. W wywiadach Łoznica chętnie porównuje hitlerowskie postrzeganie Żydów do dzisiejszej nienawiści rosyjskiej wobec Ukraińców. Ale nawet bez tej retoryki materia filmu jest na tyle gęsta i świeża, że obcowanie z nią czasem wywołuje dreszcze.

Wrażenie naoczności dają odrestaurowane materiały filmowe (wyglądają tak, jakby nakręcono je ledwie wczoraj), sugestywny sposób ich ułożenia (jednym z montażystów był polski dokumentalista Tomasz Wolski) i dograna po latach realistyczna ścieżka dźwiękowa. Słychać na niej codzienny gwar lwowskiej czy kijowskiej ulicy, strzępy wypowiedzi odczytywane z ruchu warg, bzyczenie much, które obsiadły ludzkie zwłoki. Gdyby nie czarne tablice informujące o konkretnym miejscu i dawno minionym czasie, można by mieć poczucie całkowitej imersji w ukraińskiej rzeczywistości wczesnych lat czterdziestych.

A film dokumentuje ją po kronikarsku, z niewielkim tylko komentarzem, jakkolwiek trudno zignorować ukryte w nim oskarżenia. Zanim ekran wypełni epitafium Wasilija Grossmana i dowiemy się, jak eksterminacja stworzyła „Ukrainę bez Żydów”, oglądamy zwykłych ludzi zaplątanych w tryby wielkiej historii. Masy hajlujące hitlerowskim „wyzwolicielom”, fetujące OUN i Banderę, gorliwa ukraińska milicja, wieszanie flag ze swastyką i portretów Führera… Już za dwa lata, po wygranej przez Sowietów bitwie o miasto, sięgną one bruku, by ustąpić miejsca podobiznom innego wodza. Lecz zanim to nastąpi, nastają te dwa wrześniowe dni, kiedy mieszkańcy Kijowa „odetchnęli po oczyszczeniu miasta z orientalnych barbarzyńców” (cytat z lokalnej gazety).

Ów beznamiętny ton, brak intensywnej dramatyzacji wydarzeń, surowa prezentacja wojennych okropności sprawiają wrażenie zbyt monotonnej obserwacji, aczkolwiek pracuje ona w filmie na pewien zamierzony efekt. Czyni z widza biernego świadka lub raczej ulicznego gapia przyglądającego się żydowskiej tragedii. Teoria o banalności zła okazuje się wtedy jeszcze bardziej dotkliwa, jej wzmocnieniem zaś stają się przelotne spojrzenia w kamerę anonimowych bohaterów.

Współproducentem dokumentu, powstałego z okazji 80. rocznicy masakry, jest Babyn Yar Holocaust Memorial Center – fundacja, która w radzie nadzorczej ma takie nazwiska, jak Swietłana Aleksijewicz, Joschka Fischer, Wołodymyr Kłyczko i Aleksander Kwaśniewski, a została założona przez urodzonych w sowieckiej Ukrainie rosyjskich oligarchów o żydowskich korzeniach. Mamy więc kolejny kontekst tego filmu wpisujący się we współczesny, niedawno bardzo żywy w Ukrainie spór o upamiętnianie – kto go dokonuje, przeciw komu i w czyim tak naprawdę imieniu.

„Babi Jar. Konteksty” wyrasta przede wszystkim z przekonań i emocji środowisk żydowskich, z lęku przed każdą formą agresywnego nacjonalizmu i podkreśla wyjątkowy charakter Zagłady, aczkolwiek wiadomo, że nie tylko szczątki Żydów spoczywają w podkijowskim wąwozie. Trudno jednak w obecnym stanie wojny przejść obok takiej narracji całkiem obojętnie.

Łoznica nie składa broni w rozpracowywaniu mechanizmów dziejowych. Cannes za chwilę pokaże jego najnowszy film inspirowany książką „Wojna powietrzna i literatura” W.G. Sebalda, podczas gdy Krakowski Festiwal Filmowy ma w programie „Mr. Landsbergisa” – czterogodzinny dokument relacjonujący dramatyczne okoliczności, w których Litwa wywalczyła sobie niepodległość od ZSRR, torując drogę innym republikom. W „Babim Jarze” reżyser otworzył ziejącą jamę, przez dekady wypełnianą milczeniem i odpadami z pobliskiej fabryki.

Ten czarno-biały (w większości) film ma przypominać, że historia nie jest czarno-biała i że mimo to, a może właśnie dlatego, trzeba ją opowiadać. To jeden z tych dokumentów, który ławo uznać za tendencyjny, ale z pewnością warto się z nim skonfrontować, angażując samodzielne myślenie, a następnie podyskutować. Chociażby o kształtowaniu zbiorowej pamięci przez współczesną kulturę wizualną i przez tych, którzy za nim stoją. ­©

BABI JAR. KONTEKSTY (Babyn Jar. Kontekst) – reż. Siergiej Łoznica. Prod. Holandia/Ukraina 2021. Film będzie pokazany w ramach festiwalu Millennium Docs Against Gravity 13-22 V, edycja online 24 V – 5 VI.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2022