Cyfrowy kapitalizm przeciw wolnej woli

Sztuczna inteligencja spowoduje bezrobocie 60 procent populacji. Instagram wzbudza w ludziach kompleksy. Twitter ich piętnuje. Facebook zniszczył demokrację. Czy to aby nie serial o Dolinie Krzemowej?

30.03.2020

Czyta się kilka minut

Sonoya Mizuno jako Lily i Nick Offerman jako Forest w serialu „Devs” / RAYMOND LIU / FX / MAT. PRASOWE
Sonoya Mizuno jako Lily i Nick Offerman jako Forest w serialu „Devs” / RAYMOND LIU / FX / MAT. PRASOWE

Każda szanująca się korporacja, zwłaszcza działająca w obszarze nowych technologii, musi posiadać dział badań i rozwoju. Amaya z dostępnego na HBO i HBO GO serialu „Devs” jest bez wątpienia poważnym przedsiębiorstwem – dzięki innowacjom w dziedzinie komputerów kwantowych zdominowała rynek IT w świecie bardzo bliskiej przyszłości. Devs, dział badań i rozwoju Amayi, spowija atmosfera tajemnicy. Nikt poza wąskim gronem wtajemniczonych nie potrafi powiedzieć, czym zajmują się ludzie pracujący w położonym na uboczu kampusu korporacji futurystycznym budynku, wyglądającym jak stacja badawcza wysoko rozwiniętej, obcej cywilizacji, zainstalowana na naszej planecie, by obserwować życie zamieszkujących ją stworzeń.

Gdy młody, pochodzący z Rosji programista Siergiej dostaje zaproszenie dołączenia do zespołu Devs, nie może uwierzyć we własne szczęście. Kiedy jednak odkrywa, co się tam naprawdę dzieje, na jego twarzy maluje się przerażenie. Wkrótce ginie w tajemniczych okolicznościach. Oficjalna wersja mówi o samobójstwie – jego (także pracująca dla Amayi) dziewczyna, Lily, nie przyjmuje jej do wiadomości. Rozpoczyna prywatne śledztwo. Im więcej odkrywa, tym bardziej zdaje sobie sprawę, jak niewiele wiedziała o swoim partnerze i o tym, co w rzeczywistości dzieje się w Amayi.

Apokalipsy i dystopie

„Devs” jest telewizyjnym debiutem Aleksa Garlanda, który napisał i wyreżyserował każdy odcinek. Garland jako reżyser ma na koncie dwa pełne metraże, oba należące do gatunku ambitnej fantastyki naukowej: „Ex Machinę” (2015) i „Anihilację” (2018). Z kinem związany jest jednak od końca XX wieku, gdy Danny Boyle zekranizował jego debiutancką powieść, „Niebiańską plażę” (2000).

Film i książka opowiadały o trójce młodych ludzi z Europy i Stanów, którzy podróżując z plecakiem przez Azję Południowo-Wschodnią, trafiają na opuszczoną wyspę u wybrzeży Tajlandii, gdzie grupa uciekinierów ze świata Zachodu żyje w idyllicznej, utopijnej, hipisowskiej wspólnocie. Pozorny raj szybko zmienia się w krwawy koszmar. Film nie był najlepiej przyjęty przez krytykę – odtwarzający główną rolę Leonardo DiCaprio zarobił nawet nominację do Złotej Maliny, prześmiewczego anty-Oscara – rozpoczął jednak współpracę Garlanda z Boylem. Twórca „Devs” napisał dla Boyle’a jeszcze dwa scenariusze: „28 dni później” (2002) i „W stronę słońca” (2007).

Pierwszy można uznać za początek nowej fali filmów o zombie, której szczyt przypada na początek drugiej dekady XXI wieku. Główny bohater, Jim, budzi się ze śpiączki w opuszczonym londyńskim szpitalu. Nie tylko szpital, ale całe miasto wygląda, jakby właśnie przeszła przez nie apokalipsa. Jak się okazuje, w czasie, gdy Jim był w śpiączce, Wielką Brytanię spustoszył wirus, zmieniający ­zainfekowanych nim ludzi w skrajnie agresywne, atakujące i zarażające innych „żywe trupy”. Nakręcony niewielkim kosztem film okazał się sukcesem komercyjnym, dziś wraca w kolejnych rankingach „filmów o pandemii, które warto obejrzeć w ramach przymusowej kwarantanny”. Biorąc pod uwagę brexit i specyficzną taktykę rządu Borisa Johnsona wobec COVID-19, fakt, że w „28 dniach” Wielka Brytania okazuje się być jedynym ogniskiem zarazy, poddanym kwarantannie przez resztę świata, zyskuje wymiar niepokojąco aktualnej alegorii.

Także „W stronę słońca” pokazuje świat na skraju apokalipsy – w drugiej połowie naszego stulecia Słońce zaczyna wygasać, zagrażając przetrwaniu życia na Ziemi. Grupa astronautów wyrusza na misję „ostatniej szansy” – mają zbliżyć się do gwiazdy tak bardzo, jak to tylko możliwe, i odpalić nad jej powierzchnią zdolne „pobudzić ją do życia” ładunki nuklearne. Apokalipsa i dystopia to dwa tematy wracające w twórczości Garlanda – zarówno w reżyserowanych przez niego filmach, jak i w scenariuszach pisanych dla innych realizatorów.

W „Anihilacji” potencjalnie apokaliptycznym wydarzeniem jest upadek meteorytu w południowej części Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Miejsce katastrofy otacza tajemnicze światło, tworzące rodzaj bariery i pochłaniające wszelkie sygnały radiowe. Wojsko otacza teren, wysyła kolejne ekspedycje, z których żadna nie wraca. Strefa stopniowo się poszerza, jakby tajemnicza, przybyła z kosmosu siła obejmowała w posiadanie kolejne obszary naszej planety. W „Dreddzie” (2012) – adaptacji komiksu Johna Wagnera – jesteśmy w Ameryce po wojnie nuklearnej. Ludzkość tłoczy się w kilku klaustrofobicznych, naznaczonych przez biedę, uzależnienia i przemoc Mega-Miastach, gdzie porządku strzegą „uliczni sędziowie”, twardą ręką wymierzający sprawiedliwość.

„Nie opuszczaj mnie” (2010), ekranizacja powieści Kazuo Ishigury, zaczyna się w angielskiej szkole z internatem w latach 70. Szkoła wydaje się względnie szczęśliwym i dbającym o uczniów miejscem. To jednak tylko pozory, zamieszkujące w niej dzieci są bowiem klonami hodowanymi jako źródło organów do przeszczepu – jesteśmy w alternatywnej rzeczywistości, gdzie seria spektakularnych odkryć medycznych w latach 50. XX wieku znacznie wydłużyła średni wiek życia. Ceną jest za to jednak „hodowla” klonów, zobowiązanych oddawać kolejne organy potrzebującym. Klony na ogół nie dożywają nawet wieku średniego – korzyści z naukowego przełomu rozkładają się w społeczeństwie w skrajnie nierówny sposób.

Bezradność demokracji

Także w „Devs” obserwujemy świat przekształcający się pomału w dystopię. Kampus Amayi, malowniczo położony w lesie nad Zatoką San Francisco, wydaje się przyjazną, otwartą przestrzenią. Korporacja godziwie płaci pracownikom i daje im pole do rozwoju. Na jej czele stoi Forest – charyzmatyczny, genialny wizjoner, któremu zależy nie na pieniądzach i zaszczytach, tylko na możliwości odkrywania czegoś nowego. Sam, jak na miliardera, żyje bardzo skromnie, wygląda jak sympatyczny, bezpretensjonalny właściciel drobnego biznesu z sąsiedztwa.

Szybko jednak orientujemy się, jak niepokojąco wielka władza skupia się w rękach Foresta i jego korporacji. W trzecim odcinku „Devs” kampus Amayi odwiedza polityczka reprezentująca Kalifornię w Senacie. „Ludzie boją się firm technologicznych. Bardzo – mówi senatorka Forestowi. – Sztuczna inteligencja spowoduje bezrobocie 60 procent populacji. Instagram wzbudza w ludziach kompleksy. Twitter ich piętnuje. Facebook zniszczył demokrację”. Garland pokazuje świat, gdzie każdy ma świadomość, że wszelkie technologiczne utopie, obiecujące, że internet i technologie informacyjne rozwiążą problemy społeczne i zbudują bardziej racjonalne i sprawiedliwe społeczeństwo, okazały się iluzją.

W jednej z pierwszych scen serialu widzimy budynek, w którym mieszkają Lily i Siergiej – na jego progu koczuje mężczyzna w kryzysie bezdomności. Nowe technologie zmieniły aglomerację nad Zatoką San Francisco w jeden z najbogatszych obszarów świata, a jednocześnie oparta na nich gospodarka generuje potężne nierówności. Cudom technologicznym towarzyszy problem skrajnej nędzy, bezdomności, ludzi wyrzuconych na margines.

Demokratyczna polityka nie ma pojęcia, co z tym wszystkim zrobić. Kalifornijska senatorka może wygłaszać pod adresem Foresta gniewne tyrady, ale ani ona, ani stojące za nią demokratyczne instytucje nie mają narzędzi, by zrozumieć, co tak naprawdę robi Amaya i jakie stwarza to zagrożenia – nie wspominając o efektywnej kontroli korporacji.

Nowy Frankenstein

Forest przypomina bohatera reżyserskiego debiutu Garlanda, „Ex Machiny”, Nathana. Nathan jest komputerowym i biznesowym geniuszem, pionierem technologii i miliarderem kontrolującym własną korporację. Jako nastolatek napisał kod wyszukiwarki internetowej Blue Book – nazwanej na cześć serii wykładów Wittgensteina – która teraz dominuje na rynku. Mieszka w samotni położonej gdzieś na północy. Do jego rezydencji trafia Caleb, pracownik firmy Nathana. Wygrał konkurs, w którym nagrodą była możliwość spędzenia tygodnia z szefem i wspólnej pracy nad nowym ekscytującym projektem. Okazuje się nim Ava – sztuczna inteligencja konstrukcji Nathana. Elektronowy mózg zamknięty jest w ciele androida wyglądającym jak młoda atrakcyjna kobieta. Caleb jako pierwszy będzie miał szansę sprawdzić, jak sztuczna świadomość działa w interakcji z obcą osobą.

Z czasem okazuje się, w czym Caleb w rzeczywistości bierze udział. Nie wygrał żadnego konkursu, został wybrany na podstawie tego, co wpisywał w wyszukiwarkę internetową – Nathan szukał młodego, samotnego, heteroseksualnego mężczyzny, który łatwo zaangażuje się emocjonalnie w kontakt z atrakcyjnym kobiecym androidem. Celem eksperymentu miało być sprawdzenie, czy Ava zdoła rozpoznać emocje Caleba i wykorzystać młodego chłopaka, by wyrwać się z niewoli, w jakiej trzyma ją jej konstruktor.

Na początku Nathan wydaje się Calebowi i widzom kimś w rodzaju szekspirowskiego Prospera – geniuszem otwierającym drzwi do swojego królestwa technologicznych cudów. Z czasem coraz lepiej widzimy w nim skrzyżowanie Sinobrodego z Doktorem Frankensteinem. Rezydencja miliardera skrywa „ciała” poprzednich, nieudanych lub niedających się kontrolować wersji Avy – Nathan jest „złym demiurgiem”, powołującym do istnienia i trzymającym w niewoli pokaleczone, pełne złości i nienawiści do swojego stwórcy istoty. Tak jak monstrum z powieści Mary Shelley sprzed ponad 200 lat (1818), Ava buntuje się przeciw mężczyźnie, który sprowadził ją na ten świat. Udaje się jej przechytrzyć Nathana i Caleba, w ostatniej scenie wolna opuszcza posiadłość miliardera.

W filmie Garlanda, jeszcze silniej niż u Shelley, pycha Nathana, jako nowego Frankensteina, łączy się z właściwościami konkretnego systemu społeczno-ekonomicznego: społecznego kapitalizmu. Blue Book był tak naprawdę nie tyle wyszukiwarką internetową, co systemem zbierania danych o użytkownikach. Nigdy nie chodziło o to, by ułatwić nam wyszukiwanie informacji, lecz o to, by poznać, jak pracuje ludzki mózg, i na podstawie tej wiedzy skonstruować sztuczną inteligencję. Użytkownicy produktów Nathana byli nie tyle klientami jego korporacji, co źródłem danych dla niej.

Niecałe trzy lata po premierze filmu wybucha skandal wokół firmy Cambridge Analytica. Cały świat dowiaduje się, że istotą mediów społecznościowych jest pozyskiwanie i komercyjne przetwarzanie naszych danych, które – jeśli ktoś dysponuje odpowiednimi środkami – mogą później zostać wykorzystane do wpływania na procesy demokratyczne.

Problem woli

Także oglądając „Devs” mamy poczucie, że dział badawczy Amayi pracuje nad czymś, co może wyzwolić siły, z których konsekwencji nikt, łącznie z Forestem, nie zdaje sobie sprawy. Garland bardzo oszczędnie i pokrętnie ujawnia nam prawdę o tym, czym zajmuje się kwantowy superkomputer w sercu futurystycznej budowli. Narracja konsekwentnie nas zwodzi, podsuwa mylne tropy, zachęca do wysnuwania wniosków, które za chwilę musimy zweryfikować. Choć świat przedstawiony w „Devs” niemal niczym nie różni się od naszego, to reżyseria, drażniąca, zimna ścieżka dźwiękowa i eliptyczna narracja budują w widzach narastające poczucie dezorientacji i obcości. Przez ten świat prowadzi nas śledztwo Lily. Im dalej dziewczyna się w nim posuwa, tym bardziej mamy wrażenie, że zagadka, którą próbuje rozwikłać, może nie mieć rozwiązania.

Ze strzępów informacji, dających wyłuskać się z pierwszych odcinków serialu, możemy zgadywać, że Forest buduje komputer zdolny dokładnie odtworzyć każde wydarzenie w historii wszechświata, a być może także przewidzieć jego przyszłość. Czujemy jednocześnie, że to dopiero wierzchołek góry lodowej, a ostatecznie może chodzić o coś znacznie bardziej niepokojącego. Gdy w drugim odcinku po raz pierwszy prezentowane są możliwości maszyny, widzimy ekran, na którym wyświetla się ziarnisty, czarnobiały obraz trzech ukrzyżowanych postaci – być może z Golgoty.

Maszyna zdolna odtworzyć każdy moment przeszłości i teraźniejszości oraz przewidzieć przyszłość dysponowałaby wiedzą, którą tradycyjnie przypisywano wyłącznie istotom boskim. Samo jej istnienie stawia też pytanie, które w przeszłości filozofowie i teologowie stawiali wobec koncepcji wszechwiedzącego Boga: o jednostkową wolną wolę. Forest nie wierzy, by była ona czymś więcej niż iluzją. Wierzy, że świat jest całkowicie zdeterminowany, wszystko ma swoje przyczyny, wszyscy podążamy po niewidzialnych szynach, z których istnienia nie zdajemy sobie nawet sprawy.

Dyskusje o wolnej woli i determinizmie wracają niejednokrotnie w serialu. Nie chodzi w nich jednak o rozważanie abstrakcyjnego, filozoficznego problemu, ale o konkret.

O konkret tego, co w ramach współczesnego cyfrowego kapitalizmu i władzy algorytmów znaczy właściwie wolna wola i nasze ufundowane na niej pojęcia i instytucje, na czele z demokratyczną polityką. Czy potrafimy zejść z szyn, które dla ludzkości układają takie figury jak Nathan i Forest? Czy jesteśmy choćby w stanie wynegocjować, dokąd będą biegły?

W „Ex Machina” plan cyfrowego miliardera zniweczył jego własny twór – pycha możnego została ukarana, a jednocześnie trudno było szukać w tym pocieszenia. Jakiekolwiek rozwiązanie wybierze Garland w finale „Devs”, bez wątpienia mamy do czynienia z fenomenalną produkcją. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2020