Cud jako przedrostek

18.05.2020

Czyta się kilka minut

Gdyśmy z niejaką przyjemnością bawili się w zeszłym tygodniu słowem „kacyk”, przyszło nam do głowy i inne, niebędące nigdy w politycznym obiegu. Ale zanim je tu wypiszemy wielkimi kulfonami, podzielimy się myślą nową, czystą i złotą.

Otóż znakomicie widać wszędzie, jak niesłychanie zmienił się kanon piękna. Zmienił to mało powiedziane, on po prostu odpadł – jak byśmy to powiedzieli po murarsku – od pionu. Klasyka, można rzec, nie istnieje. Ani w modzie, ani w makijażu, ani w żadnej estetyce. Z przyjemnością, a czasem z solidnym zdumieniem obserwujemy wibrujące trendy we wszelkich fasonach, dajmy na to, ludzko-cielesnych. Nudno nie jest. Ponieważ nie podjęliśmy jeszcze decyzji, by zajmować się zawodowo i zarobkowo urodą, projektować makijaże, czy też by zostać po prostu internetowym influencerem modowym, chcemy nadmienić, że był to tylko efektowny wstęp. Wstęp do stwierdzenia, że takoż martwy jest już kanon wykształcenia, mądrości, obycia, dobrego wychowania i zrozumienia, jak być – dajmy na to – premierem czy prezydentem kraju.

Otóż nie da się ukryć, i od lewa do prawa bądźmy w tej sprawie zgodni, że państwo polskie od swego zarania – a za początek uznajmy wespół tragedię Popiela jedzonego przez myszy – przenigdy od dat tamtejszych do dzisiejszości nie osiągnęło tak znakomitego poziomu cudactwa i nigdy takoż podobni dzisiejszym cudacy krajem tym nie rządzili. Jest to zdroworozsądkowa ocena, bez niegrzeczności i lekceważenia, bez przesady, ale i bez ambicji akademickiego roztrząsania, niepotrzebnego nikomu doktoryzowania się czy też habilitowania się na oczach rozbawionego ogółu, bądź to pisania magisterki z nauk politycznych, za forsę, na poziomie któregoś tutejszego uniwersytetu. Jest to głos gromki, ale zwykły, poczciwy i nieelitarny. Kształt polskiego państwa, jego ustroju i struktury władzy, forma polskiego wymiaru sprawiedliwości stały się niebywale cudaczne. Nic takiego nie występuje na planecie Ziemia. Nic i nigdzie nie wygląda nawet podobnie. Zgódźmy się z tym, choć trzeba rzec, że uświadomienie sobie bezmiaru cudactwa obecnej Polski może być i trudne, i traumatyzujące, zwłaszcza dla tych, którzy mieli jakieś złudzenia na temat jej europejskiej standaryzacji.

Weźmy zjawisko pierwsze z brzegu. Naprawdę, bez cienia aroganckich zamiarów, powiedzieć trzeba, że głowa naszego państwa jest jednak ogromnie cudaczna. Czy widzieliśmy gdziekolwiek indziej tak solidnie i cudacznie dobrany zespół doradców owej głowy? Od kultury, od wojny, od spraw zagranicznych po gospodarcze, od prawa do lewa? O, mamusiu. Zaiste cudak na cudaku cudakiem pogania. Cudaczność jako maska niekompetencji i amatorszczyzny? Możliwe. Co z tego wynika? Ano tyle, że kanon władzy, kompetencji rządzenia i zarządzania, dyplomacji i czego jeszcze chcecie, jest kompletnie martwy. Nie ma już nic takiego. Tak to jest nowe i nowoczesne, że człowiek w naszym wieku, spozierając na siebie rankiem w lustrze, próbuje sobie przypomnieć nazwy er geologicznych. Zaiste wydaje się, że bliżej nam dziś, i urodowo, i głowowo, do kambru niźli do epoki obecnej.

Patrzmy szerzej jednak, ucieknijmy może od myślenia kanonem. Oto możliwość jest i taka, że nie kanon czegokolwiek jest ważny, ale – co bywało częste na dworach – wszędzie obecna i wszystko omotująca szara wata nudy.

Głowa państwa naszego być może cierpi z powodu nudy. Nie rządzi przecież, więc się cholernie nudzi, no i cuduje. Stąd jej przedziwne wycudowane mowy, cudaczne refleksje i miny, jej twórczość słowno-muzyczna. Myśl o nudzie wydaje się nam kapitalna. Gdy bowiem próbujemy zebrać na temat nudy wszystko, cośmy o niej przeczytali i sami wykombinowali, dochodzimy do takiej oto syntezy: nie ma nic gorszego w życiu niż nuda, nuda była i bywa przyczyną bezpłodnych mniemań, okrucieństw, prowadzi do gnuśności i szokującej perwersji. Zarówno w traktowaniu ludzi, prawa, państwa, i oczywiście też sztuki. Syntetyczna ocena takiej sytuacji brzmi zaiste krótko: fuj. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2020