Coś tu nie gra

„Wszystkie odloty Cheyenne’a” to kino drogi w letargu. Ale to właśnie ich wiecznie przymulony tytułowy bohater uświadamia nam, jak dziwny i absurdalny jest nasz świat.

20.03.2012

Czyta się kilka minut

Jak to możliwe, że czarna komedia wykorzystująca autentyczne slajdy z więźniami Auschwitz nie tylko nie wywołuje zgorszenia, ale jeszcze zdobywa nagrodę Jury Ekumenicznego na festiwalu w Cannes?

***

Oto Cheyenne, przebrzmiały gwiazdor rocka, po przybyciu z Dublina do Nowego Jorku ogląda wstrząsające zdjęcia, które mają mu przybliżyć postać ojca, niedawno zmarłego, a wcześniej niewidzianego od 30 lat. Bohater dowiaduje się, że zapamiętany z dzieciństwa numer wytatuowany na ojcowskim przedramieniu wcale nie był numerem telefonu. Że całe swoje życie ojciec poświęcił ściganiu obozowego prześladowcy, ukrywającego się od dawna w USA. Patrząc na komicznie przegiętą postać Cheyenne’a – starzejącego się faceta z makijażem i tapirem na głowie, można zadać jeszcze jedno pytanie: czy trzeba było sięgać po Zagładę, by opowiedzieć o mozolnym wychodzeniu z dzieciństwa?

W kinie, w odróżnieniu od teatru czy sztuk wizualnych, tego rodzaju zabiegi szczególnie trudno obronić, zwłaszcza w czasach, kiedy filmy ze świątyni sztuki trafiły pod strzechy multipleksów. Film jako sztuka masowa, uwikłana w mechanizmy rynkowe i operująca obrazem bardzo konkretnym, który w dodatku łatwo wyrwać z kontekstu, wymaga ręki wyjątkowo subtelnej, kiedy dotyka treści w naszej kulturze z jednej strony tabuizowanych, a z drugiej – nazbyt chętnie eksploatowanych. Na szczęście wspomniana scena ze slajdami wyszła spod ręki Paola Sorrentino. Jeśli ktoś oglądał jego poprzedni film, „Boski”, będący surrealistyczną karykaturą Giulia Andreottiego, ten wie, że włoski reżyser panuje nad materią kina jak mało kto.

***

We „Wszystkich odlotach Cheyenne’a”, zbudowanych na ciągłym dysonansie rozpaczy i śmiechu, obrazy Auschwitz docierają do nas z zaskoczenia, jakby widziane po raz pierwszy. Patrzymy na nie oczami tytułowego bohatera – odklejonego od rzeczywistości 50-letniego chłopca, z mózgiem przeżartym heroiną. Kiedy postanawia wypełnić niedokończoną przez ojca misję i zamienia się w łowcę nazistów, absurdalność tego pomysłu jest tu jedynie pretekstem. Cheyenne w brawurowej roli Seana Penna staje się filtrem, spojrzeniem kogoś doskonale obcego, jakby przybył do nas z innej planety. W dublińskiej części filmu odbija się w nim współczesna Europa – kontynent, którego centrami stały się centra handlowe. Potem, w części amerykańskiej, oglądamy kraj tak infantylny, że aż budzący podejrzliwość. „Wszystkie odloty Cheyenne’a” to kino drogi w letargu. Ale to właśnie wiecznie przymulony Cheyenne uświadamia nam na każdym kroku, jak dziwny i absurdalny jest ten świat.

„Coś tu nie gra” – powtarza charakterystycznym dyszkantem bohater, raz po raz intuicyjnie rozpoznając wadliwe działanie rzeczywistości. Ta postać bez płci i wieku, żywcem zabalsamowana, choć w jakimś sensie bezgrzeszna, zrazu jawi się nam niczym ożywiona klisza popkultury, posklejana z różnych wizerunków: jedni zobaczą w nim Roberta Smitha, wokalistę The Cure, inni Edwarda Nożycorękiego z filmu Tima Burtona. Ale Cheyenne ciągnie też za sobą własną historię. Z jednej strony prześladuje go pamięć o nastolatkach, którzy ongiś popełnili samobójstwo pod wpływem jego mrocznej muzyki. Z drugiej – pokutuje w nim nostalgia za czasami dawnej świetności. Przypomina o niej nowojorskie spotkanie z ciągle aktywnym kolegą po fachu, Davidem Byrne’em z Talking Heads – to jego piosenka jest oryginalnym tytułem filmu, jego swoistym refrenem i komentarzem do zawieszonej sytuacji bohatera.

Na początku filmu Cheyenne uporczywie odmawia dorośnięcia, schowany w swojej willi pod opieką dziarskiej żony, strażaczki. Nie przypadkiem gra ją Frances McDormand, aktorka braci Coen, z którymi Sorrentino odczuwa wyraźne pokrewieństwo. Podobnie jest ze spotkanym w barze Harrym Deanem Stantonem, odsyłającym do amerykańskich filmów Wima Wendersa. Prowincjonalna Ameryka, którą nieśpiesznie przemierza Cheyenne w poszukiwaniu zbrodniarza wojennego, wydaje się żywcem wzięta z filmów Jima Jarmuscha. Bo tak jak bohater jest żywym patchworkiem, tak i cała komedia Sorrentino oddycha powietrzem innych filmów. Swoisty wampiryzm energetyczny charakteryzujący postać Cheyenne’a udziela się samemu filmowi, który ze swoich niedopowiedzeń i pustych przebiegów potrafi wytworzyć aurę tyleż uwodzicielską, co obezwładniającą – efekt zależy w dużej mierze od naszego poczucia humoru.

***

A jednak ten błąkający się po świecie upiór, szukający zemsty za krzywdy ojca, choć napędzany bardziej siłą inercji niż wrodzoną determinacją, ma szanse stać się postacią całkiem krwistą. Cheyenne jest nie tylko wypalonym, strąconym z piedestału bogiem, któremu status materialny pozwala nie uczestniczyć w świecie na jego marnych prawach, ale także kimś, kto na siłę próbuje zachować w sobie tę niefrasobliwość, o której wspomina jego ojciec w swoich zapiskach sprzed Auschwitz. W finale Cheyenne już wie, że powrotu do tego stanu nie ma.

Również Sorrentino w swoim filmie pełnym rockowej muzyki i ekscentrycznych postaci z tej niefrasobliwości uczynił maskę, za którą kryją się pytania całkiem ciężkiego kalibru – o winę i karę, o krzywdę i zemstę, o to, czym jest sprawiedliwość i odpowiedzialność. Dla finałowej sceny, w której Cheyenne staje samotnie wobec tych wszystkich abstrakcyjnych jak dotychczas dlań kwestii i musi je samodzielnie rozstrzygnąć, warto było na jałowym biegu przejechać Amerykę.  


„WSZYSTKIE ODLOTY CHEYENNE’A” – reż. Paolo Sorrentino, scen. Umberto Contarello, Paolo Sorrentino, zdj. Luca Bigazzi, muz. David Byrne, Will Oldham, wyst. Sean Penn, Frances McDormand, Judd Hirsch, Harry Dean Stanton, prod. Włochy/Francja/Irlandia 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2012