Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Temat we wszystkich mediach, podział na tych, co oskarżają i bronią, werdykty wydawane od ręki. I wnioski generalne, też diametralnie sprzeczne. Jedni mówią: oto znowu skutki ,,braku jawności" (czytaj: niedostępności dla wszystkich wszystkiego, co zawierają archiwa dawnej SB), drudzy raz jeszcze (po casusach Wałęsy, Hejmy, Bujaka, Chrzanowskiego) ostrzegają: pasja grzebania w teczkach w pogoni za polityczną sensacją tylko takie może przynosić rezultaty.
A mnie w tym wszystkim najbardziej niepokoi to, czego brak. Bo ostatnia awantura oskarżycielska dotyczy Andrzeja Przewoźnika, od wielu lat sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jego zasługi dla ochrony najcenniejszej dla nas pamięci są przecież powszechnie znane. Był ,,magna pars" starań o cmentarze katyńskie i Cmentarz Orląt. A teraz, gdy został tak skrzywdzony, nie odezwały się głosy przypominające to, co zrobił, głosy wdzięczności: Rodzin Katyńskich, Sybiraków, Towarzystw Kresowych i kombatanckich. Nie słychać ich do chwili, gdy piszę te słowa. Milczą też aeropagi medialne, jakby obojętne wobec jakości dziennikarskiej pogoni za żerem. Jedynym autorytetem duchowym ostrzegającym i protestującym przeciw łamaniu wszelkich zasad w tej wojnie domowej pozostaje arcybiskup lubelski. A ,,byli opozycjoniści" podpisują tylko patetyczny list otwarty do dawnego kolegi, bo miał odwagę bronić już skazanego. I żeby było jeszcze bardziej dziwnie i trudno, jedyny znak solidarności to zbiorowy, ośmioosobowy ,,rzecznik" dominikański o. Hejmy, już zbierającego energię do ataku na IPN.
8 lipca 2005