Co robić z miłością. Felieton Stanisława Mancewicza

Solidną zagadką dzisiejszych dni jest odpowiedź na pytanie o temperaturę miłości pomiędzy rządzącą tu prawicą a podobnymi jej zagranicznymi, wciąż oczywiście proputinowskimi nacjonalistami rozsianymi po świecie.

28.03.2022

Czyta się kilka minut

GRAŻYNA MAKARA /
GRAŻYNA MAKARA /

Wykręty, zbywanie i milczenie nic nie dadzą, zbyt świeże są wspomnienia z nieodległego warszawskiego spotkania całej tej ekipy, z licznych tu bankietów z tej okazji, i wiele wywiadów z owymi figurami w partyjnych mediach. No więc ze świecą teraz szukać wypowiedzi, deklaracji lub wręcz odpowiedzi na pytanie: czy wobec wojny prawica polska zerwała owe, delikatnie mówiąc, żenujące sojusze bądź organizacyjne więzy – co jasne jak słońce – szalenie niebezpieczne dla obywateli i państwa? Czy nie, bo nie?

Warto na początku zaznaczyć, że miłość do Putina nie jest uczuciem, które – popatrzmy dla przykładu na Orbána – przechodzi łatwo. Uczuciem, które by spektakularnie obumarło po napaści Rosji na Ukrainę, które by znikło po popełnionych tam zbrodniach wojennych, w trakcie burzenia bombami miast, jak kiedyś Warszawy, po celowym bombardowaniu szpitali, domów dziecka czy teatrów, po strzelaniu do cywilów, gwałceniu kobiet i rabowaniu dobytku. Pytanie, które w tej sytuacji wypada jak najszybciej zadać, brzmi: czy Orbán jest wciąż przyjacielem – dajmy na to – p. Kaczyńskiego i p. Macierewicza? Czy jest wciąż wzorem działania dla ich partii, tego rządu, kolegów biznesowych, dla całej rzeszy piarowców politycznych i tzw. dziennikarzy, słowem – dla najszerzej pojętej polskiej prawicy, która w Orbánie zawsze widziała wzorzec walki z demokracją, z wolnym słowem i wreszcie pomysłodawcę bezwzględnych sposobów walki o władze? Czy wciąż – wypada też zapytać – czekamy, jak się ongiś wyraził p. ­Kaczyński, na Budapeszt w Warszawie?


Czytaj także: Najtrudniejsze wybory Viktora Orbana.


 

Nawiasem, ten stary bon mot nabiera dziś nieco innego smaku, bo w istocie tamte ciarki z czasów, gdy powstał, są dziś dreszczem strasznym, by nie rzec – trupio obrzydliwym. Trzeba więc powiedzieć wprost, że niedawne, zaskakujące piarowym odlotem zdjęcie, przedstawiające Gospodarza ślęczącego jak Piłsudski nad mapą sztabową i jego podróż do Ukrainy to nie są wcale znaki, że przyjaźń z Orbánem się skończyła. Dlatego raźniej by nam było, gdyby tutejsze władze, tak sprawnie operujące w sferze jak zawsze medialnej, dały nam oczekiwaną, a wręcz wymaganą przez elementarne poczucie moralności, ale i bezpieczeństwa odpowiedź na pytanie: czy p. Orbán to jest wciąż wasz kumpel czy już tylko Putina i innych jemu podobnych?

A czy – idźmyż dalej – liczne tu i zupełnie niedawne całuski z p. Le Pen będą się powtarzać? Mimo że jest ona na wyczerpującej diecie celulozowej? Dla niewiedzących wypada tu wtrącić, że p. Le Pen dwa tygodnie temu zjadła ponad milion własnych ulotek wyborczych, widniała bowiem na nich w uścisku z Putinem. Musiała. To się, zdaje się, nazywa niefortunny zbieg okoliczności.

No więc może by – wystarczy szeptem – powiedzieć, że z jawną agentką Putina, od lat przezeń finansowaną, nie mają panowie z PiS-u teraz nic wspólnego? Od biedy mógłby takie słowa wyszeptać np. p. Morawiecki, któremu, zdaje się, nikt nie wierzy, ale to by już było coś. Jako się rzekło, byłoby nam wszystkim w tym strasznym czasie raźniej i mniej niepewnie. To jest pomysł na teraz, bo być może polska prawica zostanie wywołana do głośnej i wyraźnej odpowiedzi tak jak ów Orbán, po imieniu, w zeszłym tygodniu, przez prezydenta Ukrainy. Dobrze by było. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2022