Co powie nam dzisiaj srebrne lusterko?

„Oto Kreml, a oto Rosja. Jesteśmy za szybą, gdzie toczy się prawdziwe życie” - takim hasłem reklamowym, powtarzanym kilkadziesiąt razy dziennie, przyciągali uwagę telewidzów twórcy pierwszego rosyjskiego reality show ,,Za stiektom” (Za szybą). Program pobił rekordy: nocne edycje oglądało ponad 50 proc. widowni. A rozmawiali o nim wszyscy: gospodynie domowe, studenci, portierzy, artyści, nauczyciele, milicjanci, kelnerzy, weterani wojny światowej, intelektualiści, publicyści i politycy.

06.01.2002

Czyta się kilka minut

Jedni byli zachwyceni, inni zniesmaczeni, jeszcze inni znudzeni. Zarazem w toczącej się na ulicach, w domach i na łamach prasy dyskusji powtarzało się stwierdzenie, że spojrzenie za tę telewizyjną szybę jest jednocześnie spojrzeniem w lustro. Jakie odbicie zobaczyli więc w srebrnym zwierciadle Rosjanie początku XXI wieku?

Powtarzające się w sloganie reklamowym zawołanie ,,Oto Kreml, a oto Rosja” miało sens nie tylko metaforyczny, ale także dosłowny - rzec można, topograficzny. Studio, w którym zainstalowano 20 kamer i zamknięto na 35 dni kilkoro ochotników, mieściło się bowiem w hotelu „Rossija”, w sąsiedztwie Kremla i placu Czerwonego.

Jednym z nowatorskich pomysłów organizatorów rosyjskiej edycji „totalnego podglądania” była możliwość śledzenia poczynań bohaterów nie tylko za pośrednictwem kamer telewizyjnych i internetu (co wykorzystują również zachodnioeuropejskie projekty ,,Big Brother”), ale także bezpośrednio: przez szybę. Mieszczący się na parterze „Rossii” szklany apartament był dostępny na okrągło dla wszystkich, którzy chcieli osobiście przyjrzeć się „prawdziwemu życiu” młodych wybrańców. Chętnych było tak wielu, że trzeba było zatrudnić liczną ekipę milicjantów, którzy wielbicieli podglądania ustawiali w długie kolejki, wzdłuż wyznaczonych metalowymi barierkami pasaży. Ludzie stali godzinami mimo mrozu i zawiei, dniem i nocą. Przyjeżdżali nawet z odległych miejscowości, by choć przez chwilę popatrzeć przez szybę.

Kilka lat temu podobne kolejki ustawiały się - w podobnie karnym szyku - tuż obok,po sąsiedzku: na placu Czerwonym, gdzie w mauzoleum można było popatrzeć na zabalsamowane zwłoki wodza rewolucji październikowej. Wódz leży tam w szklanej trumnie. Za szybą.

W PORADZIECKIM AKWARIUM
„Telewizyjne” podglądanie i podsłuchiwanie w kraju, w którym do niedawna wszechstronnie podglądano i podsłuchiwano obywateli - i równocześnie z większości tematów historii najnowszej czyniono tabu - musi mieć szczególny smak. Zdaniempopularnego pisarza młodego pokolenia Władimira Sorokina, program - a zwłaszcza jego oszałamiający sukces - jest dowodem, że „człowiek radziecki”, odarty z prywatności, wiecznie obserwowany, oceniany i znieważany przez państwo, nadal nie wyleczył się z tej dolegliwości i nieodmiennie gotów jest wystawiać się ,,ze swoim wszystkim” na widok publiczny. Jedyna różnica między pokoleniem starszym (wychowanym w ZSRR) a młodym (ledwie pamiętającym ZSRR) polega na tym, że młodzi mogą - i chcą! - za ten ekshibicjonizm dostawać konkretne pieniądze.

Co ciekawe, patronat medialny nad programem objęły dwie gazety, mające w tytułach „Komsomoł” - „Komsomolskaja Prawda” i „Moskowskij Komsomolec” - a więc organizację, która odpowiadała w ZSRR za wychowanie młodzieży w duchu oddania państwu, partii i ideologii materializmu. Jak widać, do dzisiejszych czasów aktualność zachował tylko ostatni z komponentów: materializm. Ale już bez ideologii.

W programie wzięło udział siedem osób - wszyscy jednakowo piękni i młodzi, wszyscy jednakowo zainteresowani otrzymaniem głównej nagrody: mieszkania w Moskwie. Co tydzień w sobotę w paśmie największej oglądalności kanał TV-6 nadawał telemost (ma się rozumieć, na żywo) z udziałem bohaterów programu, publiczności w studio i telefonujących widzów. Widzowie oddawali głosy na uczestników: kto nazbiera najwięcej głosów, ten wygrywa. A wygrać miał nie jeden uczestnik, a para uczestników, co wzmagało jednoznacznie „matrymonialny” wymiar projektu.

Ci, którzy pragnęli nasycić oczy pięknem kobiecego ciała, zobaczyć profesjonalny taniec erotyczny, a nawet bezpośrednią transmisję z poczęcia dziecka (bez wyraźnego zamiaru poczęcia wszakże), nie zawiedli się: co wieczór, po dobranocce, mieli okazję oglądać, jak uczestnicy układają się do snu - pojedynczo i parami (w klipach reklamujących program autorzy nie wykluczali, że może nawet dojść do orgii). Jak się okazało, telewidzowie zostali jednak pozbawieni „śmietanki”: najbardziej śmiałe sekwencje można będzie zobaczyć tylko na specjalnie wydanej kasecie wideo. Wydawnictwu temu wróży się ogromną popularność.

Równie wielką popularnością może się cieszyć jedna z bohaterek programu, która kładła się spać najpóźniej i dostarczała żądnej wrażeń widowni najwięcej atrakcji. Może ona liczyć na dalszą owocną współpracę z czasopismem „Playboy”. Większość rosyjskich brukowców na wyprzódki zajęła się propagowaniem odważnych zdjęć bohaterki w skąpej czerwonej bieliźnie, wykonanych podczas playboy-owskiej sesji dwa lata temu. A prasa z dolnych półek na co dzień upajała się kolejnymi skandalami związanymi z ludźmi za szybą; w plotkarskim zapędzie dostało się nawet rodzinie eks-prezydenta Borysa Jelcyna - jedna z dziewcząt miała ponoć dzięki udziałowi w programie zyskać szansę podbicia serca prezydenckiego wnuka, który uprzednio odrzucił jej awanse.

NAS JUŻ NIC NIE SZOKUJE
Ale w poważnej prasie i w dyskusjach internetowych można było przeczytać wiele słów oburzenia pod adresem programu: za bezdenną głupotę występujących w nim „jednokomórkowców”, za nudę, banał, ubóstwo języka (najczęściej powtarzanym ,,za szybą” słowem było ,,blin”, które jest łagodniejszą formą słowa ,,blad”), za niemoralność wreszcie (nie tylko za swobodę seksualną, ale szerzej: niemoralność podglądactwa w ogóle). Równocześnie wśród intelektualistów i polityków wielu chwaliło projekt za prowokacyjność, główny walor widząc w ożywieniu społeczeństwa, które na ogół śpi mocnym snem, obojętne na wszystko, co się wokół dzieje.

Tymczasem większość moich moskiewskich rozmówców była zdziwiona, że pytam czy nie są zszokowani śmiałością obyczajową programu. ,,Nas już nic nie szokuje. Nasz kraj nie takie rzeczy widział. To jeszcze naprawdę nic takiego. Od dawna jesteśmy przygotowani na to, by zobaczyć i znieść znacznie więcej” - odpowiadali nieodmiennie, wzruszając ramionami nad moją naiwnością.

Rzeczywiście, złamanie obyczajowego tabu zostało już w Rosji przećwiczone nie tylko w udających życie programach, ale w prawdziwej, bezpardonowej walce politycznej. Kilka lat temu niewygodnego ministra sprawiedliwości pokazano społeczeństwu w telewizji, gdy w stroju Adama zażywał zakazanych uciech w towarzystwie nieskromnych niewiast (film zrobiono ukrytą kamerą - a więc znowu podglądactwo!). Później podobny film z udziałem prokuratora generalnego regularnie serwowano społeczeństwu do kolacji zamiast sprawozdań z afery korupcyjnej na Kremlu, którą prokurator miał ambicję wykryć i podać do wiadomości.

Rosyjskie reality show ma zatem niepowtarzalną tradycję. Można do niej zaliczyć również po wielekroć powtarzane transmisje z publicznych kaźni, ćwiartowania osób porwanych czy zabójstw na zamówienie.

Czy można wymyślić coś jeszcze bardziej szokującego? Władimir Sorokin (uczestnicy ,,Za stiekłom” czytali podczas programu jego wyzywające książki) w mikropowie-ści ,,Nastia” opisuje domowy kanibalizm: rodzice i ich goście konsumują ciało córki. Pozostaje mieć nadzieję, że w pogoni za mityczną oglądalnością, twórcy jakiegoś nowego odkrywczego programu nie zechcą przekroczyć kolejnej bariery.

Tabu zostało złamane, dżin zapewne nie zechce już wrócić grzecznie do butelki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 1/2002