Cisza

Najcichszego i najłagodniejszego człowieka spotkała śmierć krzykliwa, brutalna, podobna do tytułu z brukowej gazety. Tak jakby nasz niespokojny świat podpłynął aż pod bramę małej enklawy, która się jeszcze nie poddała.

25.09.2005

Czyta się kilka minut

Dzięki telewizyjnej Trójce mogłam wziąć udział w pożegnaniu Brata Rogera w kościele Pojednania. Niezwykłe nabożeństwo, pełne prostoty i zamyślenia, całe w bieli, całe w nadziei. Czasem między różnojęzycznymi słowami modlitwy i śpiewem zapadała cisza. Trwała tak długo, że telewizja zaczynała się niepokoić. Śpieszono z komentarzem, tłumaczono, że to przecież wspólnota kontemplacyjna i dlatego jest cicho.

Nie tylko telewizja, ale większość współczesnych ludzi nie potrafi już sobie dać rady z ciszą. Zamiast uspokajać - nie koi. Coś widocznie zawiodło, coś się musiało stać, coś się zepsuło. Trzeba ten nienormalny stan jak najszybciej przerwać, roztrącić słowem czy dźwiękiem.

Może już niedługo - jeżeli ktoś zapragnie przypomnieć sobie ciszę i poczuć jej kojącą moc - pozostanie mu tylko zapukanie do bramy Taizé?

Hałas

Hałas ma się dobrze. Wielkie miasta huczą środkami komunikacji i placami budów. Małe miasta budzi ze snu pobliska autostrada. Stadiony sportowe, wielkie imprezy i dyskoteki wyrzucają w przestrzeń miliony decybeli. Instalowane w prywatnych samochodach odbiorniki i wzmacniacze sprawiają, że podróżujemy we własnym pudle dźwięków, konkurujących zajadle z zewnętrznymi. Ponieważ lekarze stwierdzają gwałtowny wzrost uszkodzeń słuchu u młodzieży, jest szansa, że będzie jeszcze głośniej, bo głusi potrzebują coraz silniejszych dźwięków. Hałas więc ma się dobrze, coraz lepiej.

Spostrzeżenie

Kampania trwa i coraz więcej wiemy o kandydatach na parlamentarzystów i na najwyższy urząd. Wiemy, jakie lubią piosenki, czy lepiej prezentują się en face czy z profilu, czy potrafią dać celną ripostę, przyłożyć kontrkandydatowi. Znamy ich jednozdaniowe hasła, wiemy, jak wyglądają ich żony i o czym marzyli w dzieciństwie. Najmniej wiemy o tym, co zrobią - jeżeli wygrają - z Polską.

Problem polega na tym, że media dysponują tylko tym, co mówią im kandydaci, sterowani przez speców od public relations. A kandydaci mówią mediom tylko to, czego media od nich oczekują. To zabójcze sprzężenie zwrotne powoduje, że w rozwiniętych demokracjach wybory stają się coraz częściej grą losową dla wyborców. Z coraz mniejszym prawdopodobieństwem wygranej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2005