Cierpienie i łaska

Był człowiekiem więzi i solidarności. Więź to przecież w polskim tłumaczeniu religia. Solidarności nie ma bez więzi – tak jak nie ma wolności bez solidarności.

04.11.2013

Czyta się kilka minut

Nasz premier: Sejm, 12 września 1989 r. / Fot. Aleksander Kęplicz / FORUM
Nasz premier: Sejm, 12 września 1989 r. / Fot. Aleksander Kęplicz / FORUM

O wierze Tadeusza Mazowieckiego wiele mówi miejsce, jakie wybrał na swój wieczny spoczynek – maleńki cmentarz w podwarszawskich Laskach, na terenie ośrodka dla niewidomych. Po jego śmierci pojawiały się pomysły, by postać tak zasłużoną dla Polski, Europy i świata pochować czy to w Świątyni Opatrzności Bożej, czy w Alei Zasłużonych na Powązkach. Wiadomo było jednak, że pomysły te są skazane na niepowodzenie.

Cmentarz w Laskach to wybór oczywisty. Pierwszy powód jest rodzinny – tam czekała na Tadeusza żona Ewa, zmarła na raka w 1970 r., gdy najstarszy z ich trzech synów miał 13 lat, a najmłodszy zaledwie trzy. Ale jest też powód głębszy – Laski to duchowy dom i duchowa ojczyzna Tadeusza Mazowieckiego.

To tutaj biją źródła jego mądrości, odpowiedzialności, otwartości, prawości, roztropności i wizjonerstwa. Nie byłoby Tadeusza Mazowieckiego, jakiego znaliśmy, bez chrześcijaństwa, bez doświadczenia wiary dojrzałej, wypróbowanej w spotkaniu z cierpieniem i własnym, i cudzym. Tego ducha przez lata odnajdywał właśnie w Laskach, gdzie spotkanie z cierpieniem staje się źródłem, z którego tryska życie i wiara. Nawet swoje historyczne exposé po objęciu stanowiska premiera przygotowywał właśnie w Laskach.

Jaka była jego wiara? Na pewno głęboka – co mogą potwierdzić ci, którzy widzieli go zatopionego w modlitwie w kościele św. Marcina przy Piwnej, w kościele św. Szczepana księży jezuitów na Mokotowie czy w laskowskiej drewnianej kaplicy, gdzie zawsze przeżywał nabożeństwa Wielkiego Tygodnia.

Była to też wiara skromna. Daleki był od ostentacji, podkreślania znaczenia własnej osoby – tak w życiu, jak i w kościele. Bywał w niepozornych kawiarniach, jeździł po Warszawie komunikacją miejską. Żył skromnie, tak samo się modlił. Siadał normalnie w kościelnych ławkach, nie rozglądając się za lepszymi czy godniejszymi miejscami. Miał świadomość swego wyjątkowego miejsca w historii – wszak rzadko bywa się pierwszym niekomunistycznym premierem Polski po pół wieku podległości – ale wobec Boga czuł się taki jak inni ludzie.

WŚRÓD TĘGICH RAZÓW

Wiele o Tadeuszu wie jego przyjaciel i jeden z następców jako redaktor naczelny „Więzi”, Stefan Frankiewicz. Tak opowiadał półtora roku temu w rozmowie z Cezarym Gawrysiem: „To człowiek głęboki i wierny w sprawach zasadniczych. Jest w nim i pokora wobec rzeczywistości religijnej, i oryginalność spojrzenia, i samodzielność myślenia o Kościele”.

Osobista wiara Mazowieckiego naznaczona była podwójnym osobistym dramatem. Był dwukrotnie żonaty i dwukrotnie owdowiał.Frankiewicz scharakteryzował wiarę swego przyjaciela słowami, których sam Mazowiecki użył w odniesieniu do Dietricha Bonhoeffera: „Nauczył się wierzyć pośród tęgich razów”. Jego wiara była mocna, bo hartowała się w cierpieniu.

O wnioskach ze swojego przeżycia sytuacji granicznych tak pisał w roku 1973 sam Tadeusz Mazowiecki: „Z najtrudniejszego doświadczenia wyniosłem myśl, którą potem zanotowałem w swoich zapiskach. (...) Pytania, na które nie ma odpowiedzi – zapisałem – rozwiązujemy nie przez wyjaśnienie ich, ale przez postawę wobec nich. Odniosłem tę myśl wówczas do tajemnicy śmierci, do sensu cierpienia”.

Tę samą myśl odnosił później także do tajemnicy życia, do pytania „po co?”. Napotykając na trudności z odpowiedzią na pytania o sens przeżywanych wydarzeń, zastanawiał się: „Czy także i te pytania rozwiązujemy naprawdę nie przez wyjaśnienie ich, ale przez postawę wobec nich?”.

W tej duchowej postawie wobec życia i w osobistym doświadczeniu cierpienia odnaleźć można, jak sądzę, źródła silnej wrażliwości Tadeusza Mazowieckiego na cierpienie innych. „Charakter mojego mandatu sprawia, że mógłbym dalej tylko opisywać zbrodnie i naruszenia praw człowieka. Ale obecny moment krytyczny jest momentem, w którym uświadomić sobie trzeba i naturę tych zbrodni, i odpowiedzialność Europy, i społeczności międzynarodowej za własną bezradność” – pisał do sekretarza generalnego ONZ, składając w lipcu 1995 r. rezygnację ze swojej bałkańskiej misji. Wiedział, że wobec ludzkiego bólu nie można przejść mimochodem.

BÓG NAM POMOŻE

Doświadczył cierpienia, ale doświadczył też łaski. Pod takim właśnie tytułem – „Doświadczyłem łaski” – ukazała się w 2000 r. rozmowa z Tadeuszem Mazowieckim na łamach jezuickiego „Życia Duchowego”, którą przeprowadził Krzysztof Mądel SJ.

Może to brzmieć zaskakująco w przypadku polityka, ale pierwszy premier III Rzeczypospolitej miał świadomość, że Bóg dyskretnie towarzyszył mu swoją opieką. Wspominając początki swego premierostwa, mówił: „czułem wtedy, że będzie to zadanie niesłychanie wielkie i ciężkie, ale również, że Pan Bóg mi pomoże. Takie miałem poczucie. Powiedziałem to nawet w Sejmie: »Pan Bóg nam pomoże«. Bardzo trudno jest przekazać to ludziom niewierzącym, ale ja nieraz to mówiłem: jest coś takiego, co Kościół tłumaczy pod pojęciem łaski stanu. Ja podejmując wtedy to ciężkie zadanie, właśnie tej łaski doświadczyłem”.

I Bóg pomógł. Będąc świadomym wszystkich niedostatków i popełnionych błędów, Tadeusz Mazowiecki mógł cieszyć się opinią papieża Jana Pawła II, który 11 czerwca 1999 r. w polskim Sejmie mówił jednoznacznie: „Możemy być wdzięczni Opatrzności Bożej za to wszystko, co udało się nam osiągnąć dzięki szczeremu otwarciu serc na łaskę Ducha Pocieszyciela. Składam dzięki Panu historii za obecny kształt polskich przemian”.

Dla Mazowieckiego Bóg nie był odległym bytem, lecz żywą Osobą. Już w pierwszym numerze „Więzi” w 1958 r. deklarował w programowym tekście „Rozdroża i wartości”: „Katolikiem jest się bowiem nie przez udział w jakimś ruchu określanym jako katolicki, ani nawet nie przez podejmowanie jakiegoś dzieła w imię katolicyzmu, ale przez własne życie w Chrystusie żyjącym w Kościele. Nie chcemy ani w sobie, ani w innych kształtować innego stosunku do katolicyzmu, jak tylko taki, który opiera się na głębokim zrozumieniu tej prawdy”.

Nic więc dziwnego, że gdy w 2005 r. Marcin Przeciszewski w wywiadzie dla KAI spytał Mazowieckiego, jaki będzie jego „bilet do nieba”, padła odpowiedź: „Mój bilet będzie bardzo pokorny. Przy wszystkich błędach, przy sukcesach, przy tym, co dane mi było robić dla historii Polski – nigdy nie utraciłem poczucia, że sens mojego życia kształtuje chrześcijaństwo. Moją nadzieją jest to, że Pan Bóg zechce na to spojrzeć”.

W 85. rocznicę urodzin mówił o Mazowieckim abp Henryk Muszyński: „jest świadkiem takiej właśnie trudnej, bo okupionej ofiarą i cierpieniem, ale konsekwentnej wiary. Wiary trudnej, która nie jest prostą praktyką, a tym bardziej zwyczajem. Wiary, która w obliczu egzystencjalnych problemów – wzorem Nikodema – stawia pytania nie tylko sobie, ale także samemu Chrystusowi i Kościołowi. Wiary, która szuka przestrzeni obecności i świadectwa w zmieniającym się, nierzadko wrogim i obojętnym świecie. Wiary, która poszukuje odpowiedzi na konkretne problemy, jakie przynosi życie publiczne. Wiary, która szuka inspiracji u heroicznych świadków na miarę Dietricha Bonhoeffera, a jednocześnie ma świadomość granicy swoich możliwości”.

PRZED NAMI

Osobowość Tadeusza Mazowieckiego charakteryzowało wychylenie w przyszłość. Zdecydowanie bardziej lubił diagnozować sytuację na dziś i formułować wnioski lub przestrogi na jutro, niż robić bilanse tego, co działo się wczoraj. Dlatego między innymi nie pozostawił po sobie dzienników, wspomnień czy wywiadu rzeki. Pociągały go wciąż nowe wyzwania.

To wychylenie w przyszłość widać również w jego rozumieniu chrześcijaństwa. Czytając jego ostatnią książkę, „Rok 1989 i lata następne”, zauważyłem, że w odpowiedzi na pytania o to, co najważniejsze w wierze, Mazowiecki mówił albo o odpowiedzialności, albo o nadziei. Czyli zawsze o przyszłości.

Gdy zaś w 1990 r. Jerzy Turowicz spytał go na łamach „Tygodnika Powszechnego” o sposób pojmowania chrześcijaństwa, urzędujący premier odpowiedział: „Dla mnie jest ono ciągle czymś, co jest przede mną”. Wydaje się zatem, że to nie ks. Józef Tischner jako pierwszy sformułował tezę: „chrześcijaństwo – Ewangelię – mamy nie tyle za sobą, ile przed sobą”. Kilka lat wcześniej uczynił to polityk – a może po prostu chrześcijanin – Tadeusz Mazowiecki.

Podobnie myślał w 1973 r., gdy jako redaktor naczelny „Więzi” postulował „Powrót do najprostszych pytań”. Te najprostsze pytania (ale wcale nie najprostsze odpowiedzi) to propozycja dla współczesnego człowieka, który „zbuntowany przeciwko różnemu złu naszych czasów stoi najczęściej we mgle i nie wie, skąd wziąć nadzieję”. Chodziło o to, aby „dawać miejsce możliwości, która jest zawarta w pytaniu, po co jestem, i w zdaniu sobie sprawy z tego, z czym jestem solidarny”.

Już wtedy pytanie o solidarność miało dla niego charakter kluczowy. Bo był wewnętrznie człowiekiem więzi i solidarności. „Więź” przyprowadziła go do Solidarności. A solidarności nie ma bez więzi – tak jak nie ma wolności bez solidarności.

Gdy na 50-lecie naszego pisma pytałem Tadeusza Mazowieckiego o korzenie jego uniwersalistycznej wizji chrześcijaństwa, przywołał ks. Jana Zieję i jego „Katechizm życia chrześcijańskiego” z roku 1949. Program ks. Ziei streszczał się w trzech stwierdzeniach: „Jestem człowiekiem, jestem Polakiem, jestem chrześcijaninem”.

Mazowiecki podkreślał: „Ta kolejność była bardzo wymowna mówiła mi bardzo wiele, od czego należy zaczynać. Później, w warstwie świadomego kształtowania postaw nazywaliśmy to katolicyzmem otwartym. Dziś niektórzy mówią, że to zjawisko należy do przeszłości. Dla mnie natomiast postawa katolicyzmu otwartego jest zawsze aktualna, bo to postulat ponadczasowy. Bez otwartości na drugiego człowieka – tak jak bez więzi – nie da się żyć”.


ZBIGNIEW NOSOWSKI jest redaktorem naczelnym „Więzi”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2013