Cicho

Ta sprawa w całości odbyła się na marginesie: uwagi społecznej, mediów, polityki. W tym mniej więcej czasie opinia publiczna cieszyła się powrotem siatkarskich mistrzów z Tokio, pan prezydent ich odznaczał, pan premier przyjmował na śniadaniu, zaraz potem był wielki jubileusz najpotężniejszej katolickiej rozgłośni radiowej w Polsce, a wierzchem biegła cały czas, w coraz nowych wznowieniach rozmów medialnych, wywiadów, śledztw i komentarzy najbardziej kompromitująca od czasu transformacji afera, daleko wykraczająca poza skandal obyczajowy w jednej z partii koalicyjnych.

15.12.2006

Czyta się kilka minut

Na przejęcie się faktem niepotrzebnej śmierci dwojga młodych policjantów - faktem, w którym wszystko od początku do końca budzić musi najgłębszy protest - nie było ani czasu, ani miejsca, ani sposobności...

Dziś, w chwili, gdy to piszę, do numeru mającego ukazać się w poniedziałek 11 grudnia, mija już tydzień od meldunku, że zaginęli. Razem z nieoznakowanym policyjnym wozem prawem kaduka wysłani w charakterze taksówki dla wysokiego dostojnika z MSW, który chciał się dostać do domu w Siedlcach. Podobno spóźnił się na pociąg... Potem dowiedzieliśmy się, że przed wyjazdem balował wraz z innymi dostojnikami z resortu i kiedy wsiadał do wozu, był po prostu spity. Dlaczego nie użył własnego samochodu służbowego - mało kto o to pytał. Tak samo jak o to, z kim balował (co objęte jest pono tajemnicą śledztwa). Wszystkie informacje na jego temat zmieniały się zresztą wielokrotnie, a on sam nie wystąpił przed żadnymi mediami. Dziś doszła wiadomość, że wprawdzie "podał się do dymisji", ale dalej pracuje w MSW, a jak to należy rozumieć - pozostawiono naszej intuicji, bo więcej nie wiemy nic. Poza tym jednym: że wóz policyjny w powrotnej drodze z Siedlec, nocą, wpadł do rozlewiska rzeki płynącej obok szosy i że oboje policjanci utonęli. Znaleziono ich dopiero czwartego dnia poszukiwań, tak jakby badanie wód przy drodze, którą jechali, nie potrafiło nikomu od razu przyjść do głowy. A cały komentarz dla opinii publicznej skupił się na piętnowaniu nieuprawnionego "kolesiostwa" w policji, nie tykając dostojników z MSW (główny bohater to przecież dyrektor jednego z najważniejszych w resorcie departamentów), ani tym bardziej ich szefa, który też nie stanął przed żadnym dziennikarzem, a w Sejmie tłumaczył się tylko z zarzutu dezinformacji o przebiegu wydarzeń (czemu oczywiście zaprzeczył).

Tak więc raz jeszcze potwierdza się reguła, według której odpowiedzialność władzy sprowadza się do możliwie najniższego, bezpośredniego szczebla (tutaj sankcja polegała na dymisji komendanta z dworca, który wóz z policjantami wysłał). Wyżej panuje cisza spokojnego sumienia. I zmowa milczenia, w której dziennikarze zdają się bez protestu brać udział. Co jest szczególnie smutne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2006