Ciało i krew

Powinniśmy jak najczęściej mówić najbliższym, że bardzo ich kochamy. Pamiętam jednak świat, w którym na co dzień takich zapewnień się nie słyszało. W kościele tak – zwłaszcza podczas zaślubin, potem na weselu.

22.08.2017

Czyta się kilka minut

Słowo „kocham” było zastrzeżone dla sytuacji przełomowych w życiu człowieka. Nie oznacza to, że nie byliśmy kochani i nie kochaliśmy. Po prostu o miłości nie było potrzeby mówić – myśmy miłość odczuwali. Miłość była we wszystkim, co działo się w domu, jak powietrze, pokarm, jak coś, czego się zwykle nie zauważa. Dopiero gdy jej brakowało, człowiek zaczynał zauważać, że jest mu źle, że żyć się nie chce, że się mu dzieje krzywda.

Najgorzej w naszym świecie było takim, którzy swoim sposobem życia odstraszali innych od siebie. Ale także oni mogli liczyć na pomoc społeczności, z której się wyłączali lub byli wyłączani. W tym minionym świecie, pewnie wyidealizowanym, to czyny, a nie słowa, stawały się ciałem i krwią codzienności. Choć wówczas słowa też były w większym poszanowaniu. Zwłaszcza słowo pisane. Powiedzenie „pisało w gazecie” – uwiarygodniało je. Gorzej miało się radio, a po nim telewizja. Tym sposobom komunikowania już tak nie wierzono. Przyłapywano je na kłamstwie. Ale zanim powstały gazety, mieliśmy możliwości społecznego komunikowania. Przekaz ustny.

„Pewnego dnia Jezus zapytał swoich uczniów: »Co mówią ludzie? Kim według nich jest Syn Człowieczy?«”. Padły różne odpowiedzi. Wtedy Jezus znów zapytał: „»A według was, kim jestem?«. Wtedy Szymon Piotr odpowiedział: »Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego«. Jezus mu odpowiedział: »Szczęśliwy jesteś, Szymonie, synu Jony, gdyż nie poznałeś tego ludzką mocą, ale objawił ci to mój Ojciec, który jest w niebie«”. W lekcjonarzu mszalnym mamy inne tłumaczenie: „Na to Jezus (Piotrowi) rzekł: »Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie«”. Z tego wynika, że prawda o Bogu, objawienie, słowo Boże, łaska, czyli miłość Boga do nas, dociera do nas przez ciało i krew, a zatem w prosty sposób, w tym, czym się zajmujemy, co przeżywamy, w tym, co się dzieje tu i teraz, na naszych oczach.

Pierwszego września znowu zawyją syreny. Przypomną wybuch wojny (czy ostatniej?), ale początków tej hekatomby trzeba szukać poza tą datą. W przedwojennej polityce, nie tylko niemieckiej. Pierwszymi zwiastunami wykluwającego się nieszczęścia były piękne, ale zafałszowane słowa, które z czasem stały się ciałem i krwią – śmiercią milionów. W pierwszym rzędzie winnymi ich śmierci są bezpośredni sprawcy zbrodni i ich mocodawcy, ale też ci, którzy dali im, i to dobrowolnie, taką władzę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2017