Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dopóki Polska po 1989 r. borykała się z poważnymi problemami, z gospodarczą zapaścią i dopóki budowała swoją międzynarodową pozycję, dopóty mogła liczyć na ulgowe traktowanie w sprawach równie poważnych i bolesnych jak właśnie problem "emigrantów marcowych", ale sprawach niedotyczących całego społeczeństwa. Z pewnością nie było to sprawiedliwe, ale konieczne. Dziś, gdy stan gospodarki jest dobry, gdy Polska jest w Unii Europejskiej i nie trzeba gasić kolejnych pożarów, można pochylić się nad różami - nad kwiatem polskiego społeczeństwa, który znalazł się wśród zmuszonych przez władze PRL w 1968 r. do wyjazdu. To obowiązek.
Polskie sądy nie miały co do tego wątpliwości. Podstawa prawna do pozbawiania wówczas polskiego obywatelstwa była wątpliwa: uchwała Rady Państwa o tym decydująca stanowiła akt zbiorowy, a zgoda na zmianę obywatelstwa winna dotyczyć konkretnych osób.
Przez szereg lat jednak kolejne rządy w Warszawie obawiały się, że uznanie obywatelstwa ludzi zmuszonych do wyjazdu w czasie antysemickiej nagonki 1968 r. pociągnie za sobą roszczenia tych, którzy obywatelstwo i nieruchomości utracili, decydując się, jako Niemcy, na wyjazd do Republiki Federalnej. Jednak jak przekonywali w liście do szefa MSWiA Piotr Kadlčik, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, i Paula Sawicka ze stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, odkąd jesteśmy w UE, obywatele niemieccy mają prawo starać się o dawne majątki w Polsce nie mając polskiego obywatelstwa.
Różne mogą być motywacje chęci "odzyskania" polskiego obywatelstwa, nie zawsze chodzi o historyczną sprawiedliwość... Jakie to jednak ma znaczenie? Jeśli ktoś chce, by jego ojczyzną była Polska, należy być z tego dumnym, nie wolno i nie wypada go pytać, czy mu się to opłaca, czy nie. Nas przecież nikt nie pyta.