Cena wstydu

Rewelacje WikiLeaks mogą wywoływać tyle samo strachu w Waszyngtonie, co w stolicach jego adwersarzy. A po drobnych zabiegach redakcyjnych mogą wręcz pomóc Stanom w kontynuowaniu ich geopolitycznej roboty.

07.12.2010

Czyta się kilka minut

Najgorszy - pisał Cioran - strach przed wstydem.

Po opublikowaniu przez WikiLeaks serii dyplomatycznych depesz część komentatorów w Polsce i na świecie podkreśla, że USA zostały "zawstydzone" i "upokorzone"; pisze się o panującym w Waszyngtonie strachu o własne tajemnice, wyraża się obawy o przyszłość dyplomacji ( patrz np. komentarz Wojciecha Pięciaka, "TP" nr 49 ).

Wątpliwe jednak, by Stany Zjednoczone kiedykolwiek prawdziwie po cioranowsku "bały się wstydu" - ani żeby owładnięte były dziś którymś z tych uczuć z osobna. Być może zawstydzeni są tylko ci, co myśleli, że dyplomację i politykę robi się inaczej; że - parafrazując Bismarcka - parówki robi się z mięsa pierwszej jakości. Z perspektywy zaś Realpolitik - co niekoniecznie musi oznaczać perspektywę ze szczytów cynizmu - rewelacje WikiLeaks tyle samo strachu mogą wywoływać w Waszyngtonie, co w stolicach jego politycznych adwersarzy. A po drobnych zabiegach redakcyjnych, mogą mu wręcz pomóc robić dalej własną geopolityczną robotę.

Na ciekawą kwestię zwraca uwagę Cezary Michalski ("Krytyka Polityczna" z 29 listopada): jako że duża część rzeczywiście ważnych informacji w tych depeszach dotyczy Iranu, który według amerykańskiej dyplomacji posiada rzekomo rakiety zdolne dosięgnąć Europy Zachodniej, na fali tych rewelacji dociera pośrednio do opinii światowej kategoryczny komunikat: "Teheran musi zostać zbombardowany". A warto dodać, że efekt ten został wzmocniony przez amerykańską prasę, która w porozumieniu z Białym Domem ocenzurowała depesze podające w wątpliwość samo istnienie tych rakiet.

Depesze z ambasad w Ameryce Łacińskiej, gdzie Waszyngton walczy z falą lewicowych rządów, sprawiają podobne wrażenie: ich ujawnienie wprowadza w obieg wiadomości, na których Waszyngtonowi najbardziej zależy, i które już wcześniej starał się z lepszym lub gorszym skutkiem kolportować. "Dowiadujemy się" zatem m.in., że Stany "są zaniepokojone" rzekomymi "komórkami terrorystycznymi w regionie potrójnej granicy pomiędzy Brazylią, Paragwajem i Argentyną", "głębokimi powiązaniami Wenezueli z Kubą i Iranem", a nawet "stanem zdrowia psychicznego" Cristiny Fernández de Kirchner. Mimo że - jak podkreśla Adolfo Pérez Esquivel, argentyński laureat Pokojowej Nagrody Nobla (w1980 r.) - to, co najbardziej niepokoi USA na potrójnej granicy, to bioróżnorodność i największe na kontynencie zasoby słodkiej wody, po przełożeniu tych "rewelacji" na język mediów mamy już informację, że "w Triple Frontera działa Al-Kaida", że "Wenezuelą rządzą kubańscy szpiedzy", w tamtejszych kopalniach uranu siedzą irańscy eksperci, a "prezydent Argentyny to wariatka".

Inne latynoamerykańskie depesze, pokazujące, że "król jest nagi" - jak ta, w której obnażona jest kompletna nieznajomość wewnętrznej polityki Boliwii czy też analiza ambasady w Tegucigalpie, podkreślającej, że zamach stanu w Hondurasie (który USA następnie de facto zalegalizowały) - był całkowicie nielegalny, giną w dalekim planie. Choć właśnie na nich i im podobnych winniśmy koncentrować naszą uwagę.

Zresztą ujawnienie tych depesz zaczyna mieć także efekty nieoczekiwane i miłe Waszyngtonowi: na rozpoczętym w końcu zeszłego tygodnia Szczycie Iberoamerykańskim w argentyńskim Mar de Plata nie pojawił się prezydent Boliwii Evo Morales, urażony być może - tak spekulowano - opiniami i działaniami Argentyńczyków, które wyciekły z ambasady USA w Buenos Aires... Divide et impera?

Jeszcze nigdy wstyd nie okazał się, w politycznych kategoriach, potencjalnie tak opłacalny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, korespondent "Tygodnika" z Meksyku. więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2010